Urlep ponownie we Włocławku, czyli hit 11. kolejki PLK - zapowiedź meczu Anwil Włocławek - PGE Turów Zgorzelec

Nawet w obliczu kłopotów i zadyszki PGE Turowa Zgorzelec, pojedynek aktualnych wicemistrzów Polski z Anwilem Włocławek w Hali Mistrzów, należy traktować jako hit 10. kolejki PLK. Włocławianie nie przegrali od trzech meczów, zaś Turów doznał ostatnio porażki u siebie z Energą Czarnymi Słupsk. Lekarstwem na całe zło ma być więc Andrej Urlep, którego debiut na ławce trenerskiej drużyny będzie miał miejsce przeciwko ekipie, z który niegdyś zdobywał mistrzostwo Polski.

Jeszcze tydzień temu Sasa Obradović, nawet w obliczu konfliktu z kilkoma zawodnikami czy brakiem wyników, które zadowalałyby kibiców, wydawał się mieć pewną posadę. Wszak Serb wszem i wobec zapowiadał, iż zespół nie gra tego, czego oczekuję, gdyż najwyższa forma ma przyjść dopiero za kilka miesięcy. Słowa te powtórzył również przed niedzielnym spotkaniem z Energą Czarnymi Słupsk w Zgorzelcu, lecz nie przewidział, iż jego podopieczni przegrają w fatalnym stylu.

Porażka przelała czarę goryczy. Obradović został najpierw odsunięty od zespołu, jego miejsce tymczasowo zajął Paweł Turkiewicz, zaś w czwartek PGE Turów oficjalnie przedstawił nazwisko nowego szkoleniowca. Został nim Andrej Urlep, który choć kojarzony głównie ze Ślaskiem Wrocław, piąte swoje mistrzostwo Polski wywalczył właśnie z Anwilem Włocławek 2002/2003. I choćby z powodu powrotu Słoweńca do Włocławka sobotni szlagier zapowiada się bardzo smakowicie.

O ważniejszym aspekcie całej sytuacji mówi natomiast Andrzej Pluta, niegdyś podopieczny Urlepa, a dziś kapitan ekipy włocławskiej. - Już sama osoba trenera może sporo wnieść nowego w grę Turowa. Niedobrze, że słoweński szkoleniowiec trafił do Zgorzelca tuż przed naszym spotkaniem, bowiem każda zmiana tego typu wyzwala w zawodnikach dodatkowe emocje. Każdy gracz będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony i realizować plan na parkiecie tak, aby znaleźć uznanie w oczach nowego trenera - twierdzi doświadczony obrońca.

Personalnie PGE Turów to nadal druga najlepsza ekipa w Polsce tuż za Asseco Prokomem. Czy więc brakującym ogniwem tej układanki będzie ściągnięty na ratunek Urlep? Słoweniec nie znosi kompromisów i daleki jest od tego, by ktokolwiek dyktował mu warunki na jakich ma prowadzić zespół. A już na pewno nie może zrobić tego żaden koszykarz, co gwarantuje, że rozpadający się coraz bardziej z każdym nieudanym meczem (cztery takowe w sezonie - przeciwko Treflowi, Kotwicy, Polonii oraz Czarnym) zlepek indywidualności w Zgorzelcu, teraz będzie musiał stanowić całość. Inaczej nowy trener bez mrugnięcia okiem wprowadzi zmiany.

Jednakże samo przyjściem Urlepa nie spowodowało, że daleki od ideału bilans Turowa 6-4, a także chemia w zespole poprawiły się. Do tego potrzeba zwycięstw, a nie ma nic lepszego na zmianę nastroju jak wygrana na parkiecie bezpośredniego rywala w walce o finał. Anwil Włocławek w tym sezonie radzi sobie naprawdę wyśmienicie i jak dotąd przegrał tylko raz, choć przed rozgrywkami wszelkie prognozy mówiły o szarej rzeczywistości w środku tabeli. Ponadto, wicelider tabeli po raz pierwszy w sezonie zagra w pełnym składzie.

Trener Igor Griszczuk (notabene - asystent i uczeń Urlepa w latach 2002-2005) w sobotę będzie mógł skorzystać z dwójki kontuzjowanych ostatnio: Krzysztofa Szubargi i Mujo Tuljkovicia. Białorusinowi z polskim paszportem sen z powiek spędzała przede wszystkim kontuzja reprezentanta Polski, gdyż wydawało się, że bez niego Anwil nie będzie funkcjonował jak należy. Strzałem w przysłowiową dziesiątkę okazało się jednak ściągnięcie ze Słupska Amerykanina Dru Joyce, który świetnie wkomponował się w ekipę. Filigranowy playmaker notuje we włocławskiej drużynie średnie na poziomie 11,3 punktu, 4,2 asysty oraz 3,7 zbiórki, grając przede wszystkim z wysokimi, czego do tej pory zespołowi brakowało. Bośniaka zaś świetnie zastąpił inny niedawny rekonwalescent - Bartłomiej Wołoszyn, który po kontuzji rzuca 8 oczek i notuje dwie zbiórki.

Innymi słowy, trener Griszczuk po raz pierwszy będzie mógł komfortowo rotować składem. Jego podopieczni grają kolektywnie i kilku z nich potrafi przyjąć rolę lidera. Rzutami z dystansu bowiem imponuje Pluta (45 procent), w tym elemencie skuteczny jest również Nikola Jovanović (41 procent), pod koszami czarną robotę wykonuje Rashard Sullivan, a coraz pewniej radzi sobie także Kamil Chanas, który zresztą aktualny sezon rozpoczął w Zgorzelcu. Dlatego też, biorąc pod uwagę aktualną formę, bilans oraz chemię w obu zespołach, faworytem sobotniego hitu jest z pewnością Anwil. Na papierze jednak Turów przebija rywala pod względem jakościowym.

Adam Wójcik to nadal jeden z najlepszych środkowych PLK, blisko związany z Włocławkiem Robert Witka w tym sezonie nadzwyczaj dobrze radzi sobie na dystansie (47 procent) a Michael Wright to prawdziwa gwiazda ligi, notująca co mecz 19,8 punktu i 6,4 zbiórki. Chimerycznie dość prezentuje się co prawda duet niskich obrońców, Willie Deane - Justin Gray, gdyż żaden z nich nie jest typowym rozgrywającym, lecz przy nowym szkoleniowcu z pewnością wespną się na wyżyny swoich umiejętności. A przecież w obwodzie trener Urlep będzie mógł skorzystać również z reprezentantów Polski: Michała Chylińskiego, Krzysztofa Roszyka czy aspirującego do tej roli Pawła Leończyka.

- Tutaj nie ma co gdybać, Turów to po prostu mocny zespół a z Urlepem będą z pewnością jeszcze mocniejsi. Nie ma co patrzeć na ich wcześniejsze porażki, bo to już przeszłość. Trzeba myśleć o tym, co zrobić by ich pokonać - zwięźle mówi Pluta, a inny weteran PLK, Adam Wójcik stwierdza - Zwycięży zespół, który będzie skuteczniejszy. Ja jestem optymistą i wierzę, że niedługo dołączymy do czołówki. Na pewno czeka nas trudna przeprawa - mówi doświadczony 39-latek.

Mecz odbędzie się w sobotę, 5 grudnia o godzinie 20.00 w Hali Mistrzów. Bilety w cenie 15 i 20 złotych do nabycia w kasach klubowych na dwie godziny przed rozpoczęciem meczu. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi telewizja TVP Sport.

Źródło artykułu: