Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak w czasach edukacji on-line prowadzi się lekcje wychowania fizycznego?
Maja Klich, nauczycielka wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej numer 322 w Warszawie, była reprezentantka Polski w pięcioboju nowoczesnym: Dziwnie. Na normalnej lekcji możemy korygować uczniów, pomagać im w ćwiczeniach, które sprawiają im problemy. A patrząc w obraz z komputera w zasadzie nie da się zweryfikować, czy każdy z 25 uczniów wykonuje dane ćwiczenie poprawnie. Do tego dzieciaki w klasach 1-3, a ja w takich uczę, łatwo się rozpraszają. Zamiast ćwiczeń zaczynają robić inne rzeczy, hałasować, rozmawiać na czacie, umawiają się na rozmowy przez Skype. No i musimy też liczyć na sumienność uczniów, na to, że wykonują w domu zestawy ćwiczeń, które od nas dostają. Mi na pewno dużo łatwiej prowadziło się lekcje "stacjonarne", te lekcje były też lepsze jakościowo.
Jaki jest standardowy scenariusz lekcji, które prowadzisz?
Tworzę konferencję, do której dołączają dzieci. Proszę je o włączenie kamery w laptopie czy smartfonie, żebym mogła widzieć, że ćwiczą, a nie grają w tym czasie w jakąś grę na innym urządzeniu albo coś czytają. Pokazuję dzieciom jak dane ćwiczenie wygląda, potem one je powtarzają, a ja stoperem mierzę czas. Zwykle jest to 30 sekund na ćwiczenie, potem 15 sekund przerwy.
Gdy ćwiczymy w szkole, w części pierwszej jest rozgrzewka, w drugiej zadanie główne, w części trzeciej podsumowanie lekcji. Przez internet tak się nie da. Zwłaszcza, że lekcja nie trwa 45 minut, tylko 20, bo przez taki czas dziecko z klas 1-3 jest w stanie się skupić na zajęciach, które odbywają się online.
Z jakiej platformy internetowej korzystacie?
Meet-Google. Wiem, że inni używają też Zooma. W czasie połączeń zdarzają się problemy techniczne, ponieważ w godzinach lekcyjnych z platform korzysta wielu nauczycieli z wielu szkół i są one bardzo obciążone. Młodsi nauczyciele nie mają problemu z obsługą platformy czy komputera, ale już ci starsi, słabiej obeznani z elektroniką czy internetem, mogą mieć trudności. Za to dzieci, nawet te najmłodsze, radzą sobie zaskakująco dobrze, czasem nawet lepiej od nas.
Jak jest z frekwencją na takim WF-ie online?
Z tym bywa różnie. Nie wszyscy mają w domach po kilka komputerów, więc jeśli rodzice któregoś z dzieci akurat pracują i korzystają z urządzenia, uczeń nie może dołączyć do lekcji. Choć na moich lekcjach zwykle są prawie wszyscy. Czasem zdarzy się, że ktoś zapomni, ma problem z internetem albo jego rodzice właśnie pracują i nie mogą udostępnić komputera, ale zwykle nieobecne są najwyżej 2-3 osoby.
Myślę, że te dzieci, które uczestniczą w zajęciach, mają z nich frajdę i czekają na WF. Dla nich to coś nowego, do tej pory niespotykanego. Widzę, że się cieszą, gdy widzą siebie nawzajem, że chciałyby wrócić do szkoły i się spotkać. My zresztą też. Teraz niektórzy z nas muszą pracować nawet więcej niż wtedy, gdy szkoły są otwarte.
Dlaczego?
Choćby dlatego, że musimy się więcej przygotowywać. Szukać ćwiczeń, które nadają się na zajęcia online, wykazywać się dużą kreatywnością, żeby zainteresować dzieci lekcją. Ja pracuję mniej więcej tyle samo, choć przyznaję, że poświęcam sporo czasu na wynajdywanie nowych, ciekawych ćwiczeń i zabaw. Na przykład proponuję im grę w "Chińczyka", do której wprowadzam różne aktywności.
To, co możecie zaproponować na internetowej lekcji, jest pewnie bardzo ograniczone. W piłkę nożną, w siatkówkę czy ping-ponga dzieci w pojedynkę nie pograją.
Musimy wybierać takie ćwiczenia, które da się bezpiecznie wykonać w domu. Na przykład zajęcia z piłkami odpadają, bo dzieci mogą coś w domu zniszczyć. Nawet wykonując "pajacyka" albo "wiatraczek" mogą coś zrzucić czy stłuc, więc trzeba bardzo uważać. W końcu na czas lekcji to my bierzemy za dziecko odpowiedzialność. Ciekawych gier i zabaw ruchowych jest sporo, ale większość z nich nie ma sensu, gdy uczeń jest sam.
Ile lekcji dziennie prowadzisz w formie telekonferencji?
Cztery. Uczę dwie klasy. W jednej jest 17 dzieci, w drugiej 25. Pracuję w szkole sportowej z klasami pływackimi, więc normalnie moi uczniowie dwa razy w tygodniu mają też treningi na basenie. Teraz dyrektor zalecił nam, żeby ten basen zamienić na zwykły WF, bo przecież żadnych ćwiczeń basenowych nie jesteśmy w stanie wykonywać. Możemy jedynie przekazywać wiedzę teoretyczną, na przykład o stylach pływackich, a dzieci z klas 1-3 są według mnie jeszcze trochę za małe, żeby przyswoić tego rodzaju informacje.
Wydaje mi się, że prowadzenie lekcji online ze starszymi dziećmi jest dużo łatwiejsze, ponieważ uczniowie są bardziej zdyscyplinowani. Można im też w większym stopniu zaufać, poprosić o zdjęcie czy nagranie z jakimś ćwiczeniem na Messengerze albo WhatsAppie. W przypadku najmłodszych uczniów trzeba by do tego zaangażować rodziców.
Na jakiej podstawie wystawisz teraz oceny z WF-u? Robisz jakieś sprawdziany?
Uczniom z 1. i 2. klasy dałam zadanie, żeby stworzyli rysunek ze swoją ulubioną dyscypliną sportową. Drugim tematem było fair play w oczach dziecka. W inny sposób nie jestem teraz w stanie zweryfikować swoich uczniów. Ale z tymi rysunkami fajnie wyszło.
Angażujesz w jakiś sposób swojego chłopaka, Bartka Kwolka, do pomocy w prowadzeniu zajęć? Dla twoich uczniów lekcja WF-u z mistrzem świata w siatkówce byłaby wydarzeniem.
Bartek bierze udział w różnych zajęciach online, jak na przykład lekcje WF-u prowadzone przez Wisłę Płock, klub z jego rodzinnego miasta. Jeśli chodzi o moje lekcje, nie za bardzo ma chęci, by w nich uczestniczyć. Choć gdybym go poprosiła, na pewno by pomógł. Na razie namówiła go do tego moja mama, która uczy wychowania fizycznego w liceum w Tarnowie. Nagrała z Bartkiem filmiki instruktażowe jak powinno się serwować i odbierać zagrywkę.
Czy lekcje WF-u online mają według ciebie sens, czy może są jedynie koniecznością do "odbębnienia", by mieć podstawę do wystawienia dziecku oceny? Czyli tak naprawdę oszukiwaniem samego siebie.
Oczywiście, że mają sens. Najważniejsza jest aktywność dzieci. Poprzez wysyłanie filmów, kontakt z nauczycielami, nawet w postaci e-dziennika, dzieci się mobilizują i są bardziej chętne do wykonywania ćwiczeń. Może niektórzy myślą, że to oszukiwanie samego siebie, ponieważ tak naprawdę nie mamy kontroli nad tym, czy dzieci wykonują zadane polecenia czy nie, ale jednak nie o to chodzi. Jako nauczyciele mamy duże zaufanie do dzieci, jak również do rodziców, którzy bardzo nas teraz wspierają, pomagając swoim pociechom.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Minister sportu opowiada o planach odmrażania sportu. Kiedy wrócimy na siłownie i sale gimnastyczne?