Reprezentacja Szwajcarii jest rewelacją piłkarskiego Euro 2020. W 1/8 finału sprawiła dużą niespodziankę i pokonała (3:3, 5:4 w rzutach karnych) drużynę mistrzów świata, Francję.
Sukces piłkarzy ucieszył Rogera Federera. Najbardziej utytułowany tenisista świata od razu po meczu złożył gratulacje rodakom za pomocą mediów społecznościowych, a do poniedziałkowego spotkania wrócił także podczas konferencji prasowej po awansie do II rundy Wimbledonu 2021.
- W sytuacji, kiedy prowadzisz 1:0 i pudłujesz rzut karny, a potem w pół godziny cały mecz się odmienia, tak łatwo byłoby po prostu odpuścić - odniósł się do przebiegu meczu.
ZOBACZ WIDEO: Reprezentacja Niemiec zawiodła na EURO. Czy trenerem ich kadry powinien zostać obcokrajowiec?
- Dlatego byłem naprawdę dumny z tego, jak walczyli. W sporcie, zwłaszcza w piłce nożnej, widać, gdy drużyna się zbiera, kiedy naprawdę wierzy, że da się to zrobić, że można przenosić góry. Oni tego dokonali przeciw zespołowi, który był jednym z faworytów do tytułu - podkreślił.
39-latek z Bazylei wyjawił, że nie było mu łatwo opanować emocje w czasie serii rzutów karnych. - Rzuty karne są brutalne. Oglądasz je, będąc na skraju siedzenia. Ze mną też tak było. Współczuję francuskiej drużynie i zawodnikom, bo lubię ich oglądać.
Dla Szwajcarii to pierwszy ćwierćfinał mistrzowskiego turnieju (świata lub Europy) od 1954 roku, gdy dotarła do 1/4 finału mundialu. O awans do półfinału w piątek zagra z Hiszpanią.
- Teraz mam nadzieję na najlepsze dla Szwajcarii. Liczę, że uda nam się powtórzyć taki mecz, iż nie będą świętować zbyt mocno, tylko wejdą na wyższy poziom. Gdybyśmy awansowali do półfinału, byłoby to dla nas historyczne. To zdecydowanie miły moment dla szwajcarskiego futbolu. Ale z Hiszpanią oczywiście będzie trudno - powiedział tenisista.
Co ciekawe, podczas trwającego Wimbledonu Federer ma dotychczas francuską drogę. W I rundzie wyeliminował Adriana Mannarino, a w 1/32 finału, w czwartek zmierzy się z kolejnym Francuzem, Richardem Gasquetem.
Wimbledon: kibice ponieśli Andy'ego Murraya. Andriej Rublow i Karen Chaczanow bez strat