Koszałka zdradza, że po przegranym meczu z Czechami w szatni płakało dwóch zawodników - Przemysław Tytoń i Damien Perquis. - Przemek nie płakał nad sobą - wyjaśnia. - Płakał, bo było mu zwyczajnie żal. A dlaczego Damien Perquis? Zrozumiałem to w pokoju masażystów - drugim po szatni świętym miejscu piłkarzy, gdzie ratuje się życie przed meczem i przywraca do formy po kontuzjach. Tam płakał Gregor Zieleznik, świetny fizjoterapeuta. To on pracował nad ręką Damiena, który za szybko wrócił do gry, kosztem ogromnego bólu i poświęcenia. Powiedział mi: "Najwięcej serca zostawiły na boisku farbowane lisy. Polanski, Boenisch, Perquis".
Dokumentalista zauważył również, że Perquisowi bardzo zależy, by własnie "farbowanym lisem" nie być. - Uczy się też polskiego. Za wszelką cenę próbuje udowodnić, że nie jest Rogerem Guerreiro, Brazylijczykiem, któremu po prostu wydano odpowiedni paszport - wyjaśnia na łamach Wprostu.
- Bo wciąż musi walczyć - Jan Tomaszewski nazywa go przecież "francuskim śmieciem". Ten człowiek gra o honor i godność. Matka Damiena powiedziała mi: "On musi strzelić gola, żeby wrócić do Francji z podniesioną głową". Wtedy w szatni wiedział, że już go nie strzeli - zauważa Koszałka.
Źródło: Wprost
Wstyd mi za Jana Tomaszewskiego za jego niewyparzony ryj i jego przykre słowa!! Kto mu pozwala się wypowiadać?? Kogo obchodzą jego chore zboczenia?? Żyje w ś Czytaj całość