Szymon Mierzyński: Już po spotkaniu z Rosją Franciszek Smuda nie wykluczył, że zagra pan również z Czechami. Ma pan jakiś szczególny sposób, by przekonać selekcjonera?
Przemysław Tytoń: Co mogę zrobić w ciągu kilku dni? Nie będę się skupiał na udowadnianiu czegokolwiek, decyzja należy do trenera i to on wybierze bramkarza. Ja natomiast chciałbym trochę odpocząć i zregenerować siły.
W starciu z Rosją straciliście gola po stałym fragmencie, a pan miał sporo pretensji do obrońców...
- Już na pierwszy rzut oka było widać, że ustawiliśmy się trochę za głęboko. Dotyczy to całej drużyny. Dlatego mój czas na reakcję był bardzo ograniczony.
Remis ze Sborną nie daje wam zbyt wiele w tabeli, ale pod względem psychologicznym to jednak duży plus. Ten punkt jest rozpatrywany zupełnie inaczej niż podobna zdobycz w potyczce z Grecją...
- Zgadza się. Wzmocniliśmy się mentalnie. Pamiętajmy, że przed spotkaniem wielu spisywało nas na straty. Rosjanie mieli za sobą świetny występ przeciwko Czechom i zastanawiano się ile bramek zaaplikują nam. Jednak my daliśmy z siebie wszystko, uważam, że remis jest zasługą całego zespołu.
Czy po dwóch kolejkach fazy grupowej można już określić układ sił w grupie A?
- Nie chciałbym szeregować drużyn i określać kto jest najlepszy. Jestem zdania, że to nie ma racji bytu. Popatrzmy choćby na wyniki Czechów. W pierwszym meczu przegrali wysoko z Rosją, ale w kolejnym potrafili zwyciężyć Grecję. Na tym turnieju wszystko jest możliwe, dlatego nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Nikt nie powinien przeceniać poszczególnych ekip ani mówić, że którakolwiek odstaje.
Czy można pokusić się o stwierdzenie, że Rosjanie trochę was zlekceważyli? Mimo wszystko nie grali tak dobrze jak przeciwko Czechom.
- Nie wypadli tak solidnie, dlatego że my im na to nie pozwoliliśmy.
A więc to nasz zespół zanotował duży progres?
- Zdecydowanie tak. Realizowaliśmy założenia taktyczne. W końcówce czuliśmy już ubytek sił, ale nawet wtedy wszyscy sumiennie wykonywali swoje zadania. Walczyliśmy przez 90 minut i jeden punkt to nasza zasługa.
Czy mając w pamięci przebieg pojedynku z Grecją, bał się pan, że po utracie gola gra "siądzie" i nie będziemy w stanie odrobić strat?
- W trakcie spotkania nie chodziło mi to po głowie. Gdy padła bramka dla przeciwnika, to nie wybiegałem myślami aż do drugiej połowy. Zastanawiałem się raczej co przyniesie najbliższa akcja. Byłem skoncentrowany na tym jak pokierować drużyną, czy powstrzymywać następne groźne strzały Rosjan. Pamiętajmy, że wynik to w pewnym sensie kwestia niezależna od nas. Biegając po boisku, musimy przede wszystkim realizować taktykę.
W Warszawie rozmawiał Szymon Mierzyński - SportoweFakty.pl