Łukasz Piszczek uważa, że biało-czerwoni są optymalnie przygotowani do mistrzostw. - Chcemy pokazać nasz kraj w jak najlepszym świetle. Zbudowaliśmy piękne stadiony na poziomie Bundesligi. Jako zespół pracowaliśmy na ten moment przez dwa lata, tak jak Niemcy przed mistrzostwami świata w 2006 roku. Zrobimy wszystko, żeby wygrać z Grecją. To absolutnie najważniejszy mecz, będzie nas oglądało 40 milionów Polaków i jeszcze parę ludzi na świecie - zapowiada w rozmowie z DerWesten.
Jak 27-letni zawodnik ocenia szanse kadry Franciszka Smudy? - Nasza grupa na papierze może wyglądać na słabą, ale w takim turnieju po prostu nie ma łatwych przeciwników. Rosja jest faworytem tej grupy, a naszym celem jest awans do ćwierćfinału. Jeśli tam trafimy na Niemcy, może być ciekawie - prognozuje Piszczek.
Na polskim tercecie z Borussii Dortmund spoczywa największa odpowiedzialność za wyniki polskiej kadry. - Czy kibice oczekują od nas cudów? Myślę, że tak może być, ponieważ za nami dwa niezwykle udane lata. Teraz nie gramy jednak w BVB, gdzie trenujemy ze sobą na co dzień, ale w reprezentacji Polski. Z Kubą rozumiemy się z zamkniętymi oczami, bo gramy na tej samej stronie, ale mecze w drużynie narodowej to zupełnie coś innego - przekonuje.
Podopieczny Juergena Kloppa nie ukrywa, że na Euro 2012 kibicuje również reprezentacji Niemiec i kolegom z Borussii. - Zawsze wysyłamy sobie SMS-y. Niedawno pogratulowałem Matsowi Hummelsowi przedłużenia kontraktu. To świetna wiadomość - zdradza Piszczek.