Reprezentanci Grecji po spotkaniu z Armenią są optymistami. - Wygrana nawet w meczu towarzyskim jest ważna, bo pozwala nabrać pewności siebie. Graliśmy dobrze, byliśmy agresywni, kilka razy zagroziliśmy bramce rywala i udało nam się zdobyć gola. Teraz już tylko pełna koncentracja na meczu z Polską - twierdzi zdecydowany lider zespołu, Giorgos Karagounis.
- Nie będę oceniał negatywnych elementów, ponieważ będziemy trenować i pracować nad nimi w nadchodzących dniach. Jestem pozytywnie nastawiony, chcę dojść jak najdalej, dlaczego nie mielibyśmy powtórzyć osiągnięcia z 2004 roku i dotrzeć aż do finału? Jesteśmy ze sobą bardzo blisko w drużynie i możemy robić na boisku naprawdę fajne rzeczy - przekonuje strzelec jedynej bramki Kyriakos Papadopoulos z Schalke.
Jak grę podopiecznych ocenia selekcjoner? - Generalnie był to optymistyczny występ, zobaczyłem wiele pozytywów zwłaszcza w pierwszych 30 minutach. Dobrze się organizowaliśmy i graliśmy bardzo bezpiecznie w obronie. W drugiej połowie nie było już tak dobrze, ale dokonałem zmian i mogłem zobaczyć, w jakiej formie są pozostali piłkarze - przekonuje.
Drużyna Fernando Santosa nie zebrała jednak pozytywnych recenzji od greckich mediów. "W defensywie było okej, ale począwszy od środka boiska aż do ataku brakowało pomysłów i wykończenia akcji. Nogi zawodników wciąż są ciężkie. Zobaczyliśmy dwa oblicza reprezentacji. W pierwszej połowie zespół był zdyscyplinowany, zachowywał odpowiednie odległości między formacjami i nie miał kłopotów. Po przerwie wszystko dramatycznie się pogorszyło, a drużyna straciła orientację" - ocenia gazzetta.gr.
Kadrowiczom najbardziej dostało się za zmarnowanie dwóch rzutów karnych. W tym elemencie zawiedli Georgios Samaras i Kostas Katsouranis, których uderzenia obronił Roman Berezowski. "Jeśli to zdarzy się w oficjalnym meczu na Euro, będziemy mówili o samobójstwie" - podsumowują dziennikarze.
Grecy pokonują Armenię, ale marnują dwa rzuty karne w 71. i 86. minucie: