Szkot to darterowy wyjadacz. W mistrzostwach świata federacji PDC udział wziął po raz dwunasty. Dwukrotnie udawało mu się wygrywać ten turniej (2015, 2016), jak również dwa razy meldował się w finale (2011, 2017). Jednak jego wyniki w ostatnich latach nie wskazywały na to, że może powalczyć o wygraną w tym roku. Ostatni wygrany przez niego turniej to Puchar Świata, w którym w 2019 roku triumfował grając wspólnie z Peterem Wrightem.
W tegorocznej edycji wręcz deklasował rywali, którzy aspirowali do miana czarnych koni mistrzostw. W czwartej rundzie reprezentanta RPA Davona Petersena (4:0), w ćwierćfinale Holendra Dirka van Duijvenbode (5:1), a w półfinale Dave'a Chisnalla (6:3). W finale "Latający Szkot" trafił na Gerwyna Price'a z Walii, który stanął przed życiową szansą.
"Iceman" w ostatnich latach coraz odważniej rozpycha się w ścisłej światowej czołówce. Przed rokiem dotarł do półfinału mistrzostw świata, finału UK Open i wygrał World Grand Prix. Ale siłę pokazywał też w turniejach nierankingowych. W parze z Jonnym Claytonem wygrał Puchar Świata, a solo triufmował też w World Series of Darts.
ZOBACZ WIDEO: Zmiana pokoleniowa w polskim sporcie? "Świątek, Zmarzlik i Błachowicz przerośli swoich mistrzów"
Po drodze do finału tegorocznych mistrzostw świata Price odprawiał kolejno Jamiego Lewisa (3:2), Brendana Dolana (4:3), Mervyna Kinga (4:1), Daryla Gurneya (5:4), i w półfinale Stephena Buntinga (6:4). W większości były to jednak mecze zacięte, choć w każdym z nich można było zaobserwować błysk Walijczyka.
I ten błysk było widać także w meczu finałowym, choć na początku obaj zawodnicy wygrali po secie dzięki co najmniej jednemu przełamaniu podejścia rywala. Anderson w drugim secie zaliczył finisz ze 128 punktów. Ale schody dla niego rozpoczęły się od trzeciego seta, w którym Price rozpoczął popis na podwójnych 20. Ustawiał sobie je bardzo często, a kończył przez kilkadziesiąt dobrych minut niemal bez pomyłki. Ponadto w trzecim secie zaliczył średnią około 120 punktów na podejście.
Sety numer 4, 5 i 6 to popis Walijczyka. Rzucał (i trafiał) jak maszyna, a Anderson wygrał zaledwie dwa legi. Przez ten czas Price miał okazję na dziewiątą lotkę, ale spudłował ostatnią na D12. Zdołał jednak się zrehabilitować i zaliczyć najpierw finisz z 97 punktów dzięki lotkom kolejno w 19, D19 i D20, a potem ze 161 punktów.
Gary Anderson otrzymał szansę od losu dopiero w secie siódmym, gdy Price prowadził już 5:1. Ale wtedy pomylił się po raz pierwszy na kończące D20. Miał jednak dość niską jak na siebie średnią (poniżej 95 punktów), a double kończył w kratkę. Ale w końcu wygrał seta i doprowadził do stanu 5:2. W kolejnej wyrównanej partii triumfował jednak Price i był o krok od sukcesu.
Walijczyk zmarnował jednak kilka lotek meczowych, w tym na D20, D10 i D5. Anderson choć przegrywał 0-2, wygrał tego seta 3-2 i złapał oddech. Price'a dorwał kryzys. Statystycy policzyli mu, że zmarnował aż 14 lotek na podwójnych wartościach z rzędu. W dziesiątym secie opanował jednak nerwy, choć znów nie trafił trzech lotek meczowych. Wygrał 3-2 i cały mecz 7:3.
To pierwszy w karierze tytuł mistrzowski dla 35-letniego Price'a. Dzięki temu triumfowi został również nowym numerem jeden rankingu PDC. Najbliższa okazja, by go zobaczyć, to pierwsze lutowe zawody z cyklu Premier League.
Gary Anderson (Szkocja, 13) - Gerwyn Price (Walia, 3) 3:7 (2-3, 3-1, 1-3, 1-3, 1-3, 0-3, 3-2, 2-3, 3-2, 2-3)