- Wiosną, po zakończeniu sezonu, poddałem się rutynowemu badaniu antydopingowemu, lecz okazało się, że podczas pobierania krwi została ona zakażona - przekazał Nelin w rozmowie z szwedzkim dziennikiem. Incydent miał drastyczne skutki zarówno dla jego zdrowia, jak i dalszych przygotowań do sezonu.
Jak relacjonował biathlonista, objawy zaczęły pojawiać się bardzo szybko. - Badanie odbyło się w środę i już po kilku dniach zacząłem się źle czuć. Nie wiedziałem, co może być tego powodem.
Przełomowy moment nastąpił, gdy Jesper Nelin odwiedził swojego ojca, który jest lekarzem. - Kiedy zobaczył sczerniałe żyły na moim ramieniu, natychmiast zrozumiał co się dzieje, zaordynował antybiotyki i skierował do szpitala.
Biathlonista przyznał, że skutki zakażenia były bardzo uciążliwe i miały długotrwały wpływ na jego formę fizyczną. - Przez całe lato nie mogłem normalnie trenować i czułem się bardzo osłabiony, ze skaczącym pulsem. Teraz, na miesiąc przed rozpoczęciem sezonu, zaczynam już mocniej trenować, lecz forma jest daleka od optymalnej.
- Jestem wściekły, bowiem takie sytuacje nie mają prawa się zdarzać - dodał sportowiec.
32-latek jest utytułowanym biathlonistą. Na swoim koncie ma złoty medal w sztafecie podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu (2018). W tym roku zdobył złoty medal w sztafecie na mistrzostwach świata, które odbyły się w Novym Meście.
Sprawę nagłośnił serwis PAP, informując o problemach zdrowotnych sportowca i ich wpływie na jego dalszą karierę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ forma Justyny Kowalczyk-Tekieli. Nagranie z finiszu robi wrażenie!