Rzecznik wyprawy na K2 w końcu może odetchnąć. Zainteresowanie przerosło oczekiwania

Instagram / 7happysummits / Michał Leksiński
Instagram / 7happysummits / Michał Leksiński

Michał Leksiński, rzecznik prasowy Zimowej Narodowej Wyprawy na K2, w ostatnich tygodniach miał pełne ręce roboty. Nikt nie spodziewał się, że ekspedycja wzbudzi aż tak wielkie zainteresowanie mediów.

Nie da się ukryć, że o polskiej wyprawie na K2 raczej nie byłoby tak głośno, gdyby jej uczestnicy nie wzięli udziału w heroicznej akcji ratowniczej na Nanga Parbat. Przypomnijmy, że pod koniec stycznia Adam Bielecki i Denis Urubko w osiem godzin dotarli do Elisabeth Revol, ratując życie Francuzki. Nie udało się natomiast pomóc Tomaszowi Mackiewiczowi, który utknął na wysokości ok. 7250 metrów. W akcji uczestniczyli ponadto Piotr Tomala i Jarosław Botor. Po powrocie wspomnianej czwórki himalaistów pod K2, kontynuowano ekspedycję na niezdobyty dotąd zimą szczyt.

Misja zakończyła się niepowodzeniem. Polakom w odniesieniu sukcesu przeszkodziły warunki atmosferyczne. 5 marca ogłoszono, że polska ekipa kończy akcję. Do kraju uczestnicy ekspedycji mają wrócić 21 marca.

W ostatnich tygodniach bardzo ważną rolę odgrywał Michał Leksiński, rzecznik prasowy Zimowej Narodowej Wyprawy na K2. Każdego dnia informował media o postępach akcji. Musiał wykazać się ogromną cierpliwością, bowiem zainteresowanie dziennikarzy przerosło jego najśmielsze oczekiwania.

- W trakcie wyprawy dni można było podzielić na te spokojniejsze, gdy dostarczaliśmy informacji mediom oraz informowaliśmy o przebiegu ekspedycji, oraz na te, w trakcie których miały miejsce wydarzenia nieplanowane, m.in. akcja ratunkowa na Nanga Parbat, wypadki Adama czy Rafała i Piotrka, samodzielny atak szczytowy Denisa - dynamika tych dni była zupełnie różna i odmienna od dnia codziennego - tłumaczy Leksiński w rozmowie z portalem proto.pl.

ZOBACZ WIDEO: Denis Urubko o akcji ratunkowej na Nanga Parbat: "Gdy usłyszałem Revol, byłem taki szczęśliwy"

Rzecznik prasowy polskiej wyprawy był pod telefonem praktycznie 24 godziny na dobę. Dochodziły do tego rozmowy przez telewizyjnymi kamerami, wywiady z zagranicznymi mediami przeprowadzane przez internetowe komunikatory czy tworzenie raportów dla sponsorów. Zaczynał dzień o 6:00, kończył pracę 14 godzin później. Nie zawsze jednak o 22:00 mógł już myśleć wyłącznie o śnie.

- Takich sytuacji było niewiele, jednak zdarzało się, że należało przekazywać informacje niemal całą dobę. Miało to miejsce choćby w sytuacji akcji ratunkowej na Nanga Parbat. Pamiętam, gdy 27 stycznia o 21:57 (po telefonie Janusza Majera) wysyłałem w świat informacje o odnalezieniu Elisabeth Revol przez zespół naszych himalaistów - minutę po tej wiadomości telefon dzwonił nieprzerwanie przez kolejne cztery godziny. Długo po północy mieliśmy jeszcze łączenie z polskimi i zagranicznymi mediami - wyjaśnia Leksiński.

Teraz, gdy wyprawa dobiegła końca, może w pełni skupić się na pracy w agencji CEC Government Relations, gdzie pełni funkcję dyrektora PR.

Komentarze (0)