Od kilku tygodni Bartosz Ziemski i Oswald Rodrigo Pereira biorą udział w wyprawie MAD Ski Projekt. Celem było właśnie zdobycie Kandzendzongi i zjechanie przez Ziemskiego z tego szczytu na nartach. Nigdy wcześniej nikt nie dokonał tej sztuki. Polak zrobił to bez wspierania się dodatkowym tlenem z butli i bez personalnego wsparcia Szerpów.
Z trzeciego najwyższego ośmiotysięcznika świata na nartach zjechał Ziemski. Wejście Polaków na Kandzendzongę było pierwszym w tym sezonie.
- Warunki do jazdy były doskonałe, co zresztą tak bardzo utrudniało nam wcześniej podejście - powiedział Ziemski.
ZOBACZ WIDEO: Śmierć zajrzała w oczy Świderskiemu. "Mogliby mnie nie odratować"
Na facebookowym koncie Polskiego Związku Alpinizmu dodano, że z kopuły szczytowej udało się zjechać z dwoma ściągnięciami nart ze względu na poziome trawersy po skałach. Wynosiły one po około 20 i 5 metrów. Reszta zjazdu do obozu czwartego odbyła się już w czystym stylu, oprócz odcinka 20-metrowego podejścia na serak tuż przed tym obozem.
Oswald Rodrigo Pereira dokumentował całą wyprawę. Podczas zejścia napotkał on trudności, a w wyniku lotu obił lewą stopę. Zejście zakończył biwakiem na wysokości 7600 m n.p.m.
Jak dodano, większość terenu pomiędzy obozami drugim i pierwszym prowadzi po skałach pod górę, stąd ten odcinek Ziemski odbył pieszo. Jest to fragment, którego nie da się objechać w inny sposób i "czyni tę górę niezjeżdżalną w czystym stylu".
Na odcinku z obozu pierwszego do najniższego punktu bez śniegu (5600 m) w jednym miejscu Ziemski użył liny poręczowej do asekuracji na odcinku około 5 metrów.
Czytaj także:
Stoch z nowym trenerem. A Żyła i Kubacki? Już wszystko jasne
Pracował z polskimi skoczkami, ale został zwolniony. Ma nową posadę