Wielki wyczyn polskiego himalaisty. Zrobił to jako pierwszy

Facebook / PZA / Na zdjęciu: Oswald Rodrigo Pereira i Bartosz Ziemski
Facebook / PZA / Na zdjęciu: Oswald Rodrigo Pereira i Bartosz Ziemski

Bartosz Ziemski jako pierwszy człowiek w historii wszedł na szczyt Kanczendzongi (8586 m n.p.m.), a następnie zjechał z niego na nartach. To duży sukces polskiego himalaisty. Towarzyszył mu Oswald Rodrigo Pereira.

W tym artykule dowiesz się o:

Od kilku tygodni Bartosz Ziemski i Oswald Rodrigo Pereira biorą udział w wyprawie MAD Ski Projekt. Celem było właśnie zdobycie Kandzendzongi i zjechanie przez Ziemskiego z tego szczytu na nartach. Nigdy wcześniej nikt nie dokonał tej sztuki. Polak zrobił to bez wspierania się dodatkowym tlenem z butli i bez personalnego wsparcia Szerpów.

Z trzeciego najwyższego ośmiotysięcznika świata na nartach zjechał Ziemski. Wejście Polaków na Kandzendzongę było pierwszym w tym sezonie.

- Warunki do jazdy były doskonałe, co zresztą tak bardzo utrudniało nam wcześniej podejście - powiedział Ziemski.

ZOBACZ WIDEO: Śmierć zajrzała w oczy Świderskiemu. "Mogliby mnie nie odratować"

Na facebookowym koncie Polskiego Związku Alpinizmu dodano, że z kopuły szczytowej udało się zjechać z dwoma ściągnięciami nart ze względu na poziome trawersy po skałach. Wynosiły one po około 20 i 5 metrów. Reszta zjazdu do obozu czwartego odbyła się już w czystym stylu, oprócz odcinka 20-metrowego podejścia na serak tuż przed tym obozem.

Oswald Rodrigo Pereira dokumentował całą wyprawę. Podczas zejścia napotkał on trudności, a w wyniku lotu obił lewą stopę. Zejście zakończył biwakiem na wysokości 7600 m n.p.m.

Jak dodano, większość terenu pomiędzy obozami drugim i pierwszym prowadzi po skałach pod górę, stąd ten odcinek Ziemski odbył pieszo. Jest to fragment, którego nie da się objechać w inny sposób i "czyni tę górę niezjeżdżalną w czystym stylu".

Na odcinku z obozu pierwszego do najniższego punktu bez śniegu (5600 m) w jednym miejscu Ziemski użył liny poręczowej do asekuracji na odcinku około 5 metrów.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty