W tym artykule dowiesz się o:
Najważniejszy sukces: utrzymanie w 2002 roku
Od 2001 roku, Wybrzeże Gdańsk zanotowało aż pięć awansów do Ekstraligi - zarówno po wygraniu zaplecza, jak i po meczach barażowych. Z perspektywy lat, biorąc pod uwagę kadrę drużyny, największym sukcesem wydaje się być utrzymanie w 2002 roku, kiedy gdańska drużyna miała skład, który obecnie mógłby mieć problemy z utrzymaniem w eWinner 1. Lidze.
Po awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej, z gdańskiej drużyny z powodów finansowych odeszli Krzysztof Cegielski i Nicki Pedersen, dwaj najskuteczniejsi zawodnicy zespołu, który wygrał I ligę. Kto przyszedł w zamian? Między innymi przeciętni wówczas pierwszoligowcy - Andrzej Korolew, Paweł Duszyński i Maciej Kierzkowski. To nie mogło się udać.
Sama ligowa inauguracja pokazała, że łatwo nie będzie. Wynik - porażka w Lesznie 17:73 pokazywała potencjał zespołu. Z Unią Wybrzeże pojechało w składzie Adam Fajfer, Paweł Duszyński, Mirosław Giżycki, Rafał Wielemborek, Andrzej Korolew, Marek Cieślewicz i Robert Fedeczko.
W trakcie sezonu do zespołu dołączyli Stefan Andersson i Henrik Gustafsson, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Wybrzeże zakończyło sezon z 12 punktami w 20 meczach i skorzystało z tego, że w lidze jeździła jeszcze słabsza Stal Gorzów. W barażach gdańszczanie mierzyli się ze Startem, który miał sporo większy potencjał. W Gnieźnie było 49:41, a w rewanżu Wybrzeże wygrało sensacyjnie 48:35. Komplet punktów zdobył Stefan Andersson. Po roku Wybrzeże się wzmocniło, jednak spadło z ligi po barażu z Unią Tarnów. To jednak już zupełnie inna historia.
Największa porażka: dwa upadki klubu
Problemy finansowe to wspólny mianownik, który towarzyszył Wybrzeżu przez większość sezonów ostatnich dwóch dekad. Spiker dziękujący na Pomorskiej Lidze Młodzieżowej osobie fizycznej za dostarczenie agregatu prądotwórczego, gdyż zakład energetyczny odciął prąd na stadionie to była codzienność w najczarniejszych sezonach.
W 2005 roku Wybrzeże utrzymało się sportowo w lidze po pewnym pokonaniu ZKŻ-u Zielona Góra. Później jednak zaczęły dziać się straszne w konsekwencji rzeczy i klub upadł pomimo dużego wsparcia Lotosu. Znalazła się jednak grupa osób, które wzięły na siebie ratowanie klubu, który od 2006 roku zaczął od nowa, jednak już dwie ligi niżej. To była bezprecedensowa sytuacja w polskim żużlu.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Wybrzeże jednak nie odrobiło lekcji i wydawało więcej niż miało. W 2014 roku w końcówce sezonu trudno było uzbierać w ogóle skład na mecze. Po degradacji z Ekstraligi odmówiono gdańszczanom ubiegania się o licencję w I lidze i znów klub musiał zaczynać od najniższej klasy rozgrywkowej, dzięki podpisanym rzutem na taśmę porozumieniom z zawodnikami, którzy mogli zostać na lodzie. Oby ta sytuacja nigdy się już nie powtórzyła.
Bohater: Renat Gafurow i Magnus Zetterstroem
W tych czasach przewijało się wielu bardzo dobrych zawodników, jak Nicki Pedersen, Darcy Ward czy Greg Hancock, który jednak nie miał najlepszego roku podczas jazdy w Wybrzeżu. Na miano bohaterów zasłużyło dwóch zawodników, którzy jeździli w gdańskim klubie najdłużej.
Pierwszy, to Renat Gafurow. Rosjanin przychodził do gdańskiego klubu w 2008 roku jako kolejny obcokrajowiec. Niewielu kibiców miało wobec niego długofalowe plany, ten jednak został nad polskim morzem przez 10 lat. Często próbowano znaleźć dla niego zmiennika, on za każdym razem wygrywał rywalizację i potrafił wznieść się na swoje wyżyny, jak choćby podczas pamiętnego wygranego barażu w Rzeszowie. Łącznie przywiózł dla Wybrzeża 893 punkty i jest 13. najskuteczniejszym zawodnikiem w historii klubu.
Drugim bohaterem jest Magnus Zetterstroem, który występował w Wybrzeżu w latach 2008-11 oraz 2015-16. Ścigał się krócej niż Gafurow, bo "tylko" sześć sezonów, jednak zdobył aż 873 punkty i w klasyfikacji wszech czasów plasuje się tylko za Rosjaninem. "Zorro" w barwach Wybrzeża awansował do Grand Prix i jeździł w cyklu jako najstarszy w historii, 40-letni debiutant.
Zarówno Rosjanin, jak i Szwed w Gdańsku są bardzo mile widziani.
Najlepszy trener: Stanisław Chomski
Pierwszym bardzo dobrze wspominanym trenerem jest świętej pamięci Romuald Łoś, który z niczego potrafił wywalczyć wspomniane już wcześniej utrzymanie, jednak na miano "trenera 20-lecia" Wybrzeża zasługuje Stanisław Chomski.
Trener, który po latach pracy w Stali Gorzów dołączył do gdańskiego klubu w 2010 roku i pracował w Wybrzeżu do 2014 roku, kiedy ze względów oszczędnościowych, klub musiał zakończyć z nim współpracę. Stanisław Chomski wywalczył dwa awanse z gdańskim klubem i do dziś w gdańskim środowisku jest uznawany za osobę z najlepszym podejściem, który potrafił zarówno zbudować atmosferę, jak i wprowadzić odpowiednią dyscyplinę. Dał jakość gdańskiemu klubowi.
Niezapomniany mecz: zwycięska porażka z RKM-em Rybnik w 2001 roku
Niezapomnianych spotkań z gdańskim zespołem w roli głównej jest wiele. To przede wszystkim mecze barażowe, jak wspomniane wcześniej spotkanie w Gnieźnie czy baraż ze Stalą Rzeszów. Sensacją była wygrana z ekipą z Torunia podczas ligowej inauguracji w 2014 roku, a negatywne wspomnienie, to baraże z Unią Tarnów w 2003 roku.
My wybraliśmy mecz sprzed 20 lat i "zwycięska porażka" z RKM-em Rybnik w 2001 roku. Podczas pierwszego spotkania w Rybniku, gdańszczanie wygrali 49:40 i przed ostatnią kolejką mieli dwa punkty przewagi. Stało się jasne, że wystarczy im do awansu ośmiopunktowa przegrana. Chyba Wybrzeże wzięło sobie to jednak za bardzo do serca. Przed ostatnim biegiem gdańszczanie mieli osiem punktów przewagi i Krzysztof Cegielski wraz z Nickim Pedersenem dowieźli remis. Rybniczanie pojechali wówczas w barażu, który przegrali z Unią Leszno różnicą pięciu punktów. Na pewno nie można ich nazwać największymi szczęśliwcami 2001 roku.
Najlepszy transfer: Darcy Ward
Bardzo dobrych zawodników, którzy jeździli w gdańskim klubie było wielu. Strzałem w dziesiątkę okazało się zakontraktowanie Tomasza Chrzanowskiego i Roberta Kościechy, którzy byli na żużlowym wirażu. Maszynką do zdobywania punktów był Nicki Pedersen, a wielki postęp w Gdańsku poczynił 19-letni wówczas Martin Vaculik.
Żużlowcem, którego w Gdańsku wspominają bardzo dobrze jest też Darcy Ward, który po tym jak w 2010 roku w barwach klubu z Torunia uzyskał średnią biegową 0,981, został wypożyczony do pierwszoligowego Wybrzeża. Nad morzem odżył pokazując, że opowieści o jego wielkim talencie nie są wyssane z palca.
W 2011 roku zdobył dla Wybrzeża 200 punktów i 20 bonusów, przywożąc średnią biegową 2,588. Do tego w wieku pobił rekord toru, który do dziś obowiązuje na gdańskim torze. Warto dodać, że miał wówczas tylko 19 lat. Kto wie, może bez takiego sezonu nad morzem nie wypłynąłby tak szybko na głębokie wody?
Najgorszy transfer: Adam Skórnicki
Lubiany w wielu ośrodkach, jednak nie jest dobrze wspominany w Gdańsku. Do Wybrzeża przyszedł w wieku 33 lat tuż po tym, jak jeżdżąc w barwach PSŻ-u Poznań był Indywidualnym Mistrzem Polski. W barwach poznańskiego klubu wykręcił średnią biegową 2,250 na pierwszoligowych torach. Liczono, że będzie przeżywać drugą młodość.
W Wybrzeżu jednak zdecydowanie mu nie szło i nie pomagał również swoimi wypowiedziami, po których nie było widać że mocno martwi się przeciętnymi wynikami. Czarę goryczy przelał dwumecz o utrzymanie w 2009 roku, gdy gdańszczanie rywalizowali z wrocławianami. Skórnicki na Stadionie Olimpijskim zdobył punkt, a ten wynik "przebił" podczas rewanżu w Gdańsku.
Atlas Wrocław jechał bez Jasona Crumpa, za którego było stosowane zastępstwo zawodnika. Czterej pozostali seniorzy zdobyli od 8 do 12 punktów, jednak Skórnicki na tor wyjechał trzykrotnie i tyle samo razy dojeżdżał na ostatniej pozycji. Co warte podkreślenia, Wybrzeże wówczas zajęło po rundzie zasadniczej wyższe od wrocławian, 7. miejsce. Kto wie jak teraz wyglądałby układ sił w polskim żużlu, gdyby to Wybrzeże się wtedy utrzymało?