Rafał Lewicki to człowiek związany z żużlem. Sam próbował sił w speedwayu, ale ostatecznie postawił na bycie mechanikiem, a także menedżerem. I w tym fachu sprawdza się znakomicie.
Współpracował w przeszłości z Tomaszem Gollobem, do tytułu indywidualnego wicemistrza świata w 2014 roku doprowadził Krzysztofa Kasprzaka, a w sezonie 2021 miał wielki udział w zdobyciu złotego medalu mistrzostwa świata przez Rosjanina mieszkającego w Bydgoszczy, Artioma Łagutę.
Zupełnie inny wymiar
Lewicki nie kryje się ze swoją pozasportową pasją. Do chóru w bydgoskiej Parafii Świętych Polskich Braci Męczenników trafił zupełnie przypadkowo. - Podczas załatwiania formalności związanych z chrztem córki w biurze parafialnym spotkałem profesora Romualda Rajsa, który od prawie 40 lat jest organistą, ale zarazem dyrygentem chóru. Gdy mnie usłyszał, od razu rozpoznał, że mówię basem. Zaproponował przyjście na próbę - wyjaśnia Lewicki.
ZOBACZ WIDEO "Warsztat i własny styl ważniejszy od pieniędzy". Tomasz Lorek o odejściu przed laty z Canal+
Bydgoszczanin nie kryje, że lubi muzykę, ale nie zdawał sobie sprawy z drzemiącego w nim talentu do śpiewu. - Poszedłem na próbę i tak zostałem chórzystą - tłumaczy. - Okazało się, że śpiewanie w chórze jest czymś, co pozwala mi się przenieść w zupełnie inny wymiar duchowy. Można Bogu na chwałę śpiewać, a ponoć ten, kto śpiewa, modli się dwa razy - dodaje.
Prawie nie znał nut, ale został przyjęty
- W życiu bym nie wpadł, że mogę śpiewać w chórze. Inicjatywa wyszła od profesora Rajsa. Zaproszenie na przesłuchanie przyjąłem, choć nuty znałem słabo, żeby nie powiedzieć, że w ogóle ich nie znałem. Okazało się, że nuty wcale nie są najważniejsze. Istotą jest słuch muzyczny, który jakiś tam posiadam - mówi Lewicki.
Początki nie były łatwe. Musiał zapoznać się z bardzo szerokim repertuarem chóru parafialnego. Jak mówi żużlowy mechanik i chórzysta, utworów jest kilkaset i to na dodatek w różnych językach. - Repertuar Chóru "Exsultate Deo" jest ambitny. Pan profesor jest wielkim pasjonatem muzyki i stara się, żeby chór śpiewał dobrze - podkreśla nasz rozmówca.
Żeby znać repertuar i się go nauczyć, trzeba bywać na próbach. - Profesor nie akceptuje bylejakości. Albo śpiewa się porządnie albo wcale. Repertuar jest szeroki, bo śpiewamy po łacinie, po włosku, zarówno Mozarta jak i Bacha czy Schuberta. Śpiewamy nawet msze święte po łacinie. Repertuar wymaga zatem odpowiedniego przygotowania. Jest także jedna podstawowa zasada. Chórzysta musi wiedzieć, o czym śpiewa. Na to profesor Rajs kładzie duży nacisk. Jeśli teksty są w obcych językach, dostajemy tłumaczenia, ale musimy wiedzieć dokładnie, o czym śpiewamy - zaznacza Lewicki.
Kalendarz żużlowy i chóralny zazębiają się
Przygoda Rafała Lewickiego z chórem parafialnym rozpoczęła się na początku 2012 roku. Wkrótce będzie obchodził zatem dziesięciolecie swojej obecności w tej organizacji. - Dobrze się składa, że kiedy ja w październiku kończę sezon żużlowy, akurat w okresie jesienno - zimowym chór najwięcej śpiewa - wyjaśnia.
- W listopadzie z chórem śpiewamy pieśni patriotyczne z okazji Święta Niepodległości. Pod koniec października obchodzona jest także rocznica uprowadzenia i zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki, który w ostatnią swoją drogę wyruszył właśnie z parafii, przy której działa chór. Śpiewem czcimy zatem jego pamięć i oddajemy hołd - podkreśla Rafał Lewicki.
W grudniu rzecz jasna, okres świąt Bożego Narodzenia, to również pracowity czas dla chóru. - Wtedy w repertuarze mamy oczywiście kolędy, które wielu ludzi lubi śpiewać. Nasz dyrygent mówi, że my chórzyści mamy dodatkowy atut, że kolędy możemy już śpiewać w adwencie, przygotowując się do Bożego Narodzenia. W styczniu cały czas mamy kolędowanie w okresie poświątecznym. W lutym z kolei są msze i śpiew w intencji wywiezionych na Sybir. Później mamy okres Wielkanocny, gdzie powoli zaczyna się już żużel - opisuje swój chóralny kalendarz człowiek żużla.
Dyrygent przymyka oko na żużlową pasję
Przez cały rok nie da się połączyć zawodów żużlowych i śpiewania w chórze. - Najwięcej absencji zdarza mi się w maju, kiedy sezon już jest w pełni, a chór daje koncerty Maryjne. Później jest Boże Ciało i następnie przerwa wakacyjna, w trakcie której chór nie śpiewa. Poza tym, jesteśmy chórem parafialnym, który nie ma mocno rozbudowanego kalendarza koncertowego - zaznacza. - Członkowie chóru wiedzą doskonale, czym te moje nieobecności są spowodowane - dodaje Lewicki.
Śpiewanie w chórze parafialnym stało się kolejną pasją bydgoszczanina, którego można z całą pewnością nazwać mianem człowieka renesansu. - To bardzo ważna pasja, która daje radości i ubogaca człowieka. Bardzo to lubię. Nie spodziewałem się, aż tak mi się to spodoba. Ma to przede wszystkim wymiar duchowy i jest okazją do spotkania wielu ciekawych ludzi - podkreśla.
Wśród chórzystów zdarzają się kibice żużla, ale są oni w mniejszości. - O sporcie raczej przy okazji prób nie rozmawiamy. Kiedy zapowiadam swoją nieobecność, każdy wie, gdzie pracuję i co robię. Mogę liczyć na dużą wyrozumiałość ze strony szefa chóru, który moje absencje akceptuje - tłumaczy menedżer i mechanik żużlowy.
Zima to teoretycznie okres martwy w żużlu. Teoretycznie, bo Rafał Lewicki wspólnie z Radosławem Szwochem prowadzą firmę Speed Products, która jest dystrybutorem części żużlowych. - Zimą ruch w interesie jest zatem największy, bo wszyscy budują bazę sprzętową na sezon. O tyle łatwiej sobie poradzić, że jest to praca na miejscu - wyjaśnia.
Charakterystyczny bas Rafała Lewickiego można usłyszeć w Parafii Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. - Może nie w każdą niedzielę, ale co jakiś czas z pewnością można nas tam usłyszeć - dodaje.
Zobacz także:
Spowiedź Petera Karlssona
Alkoholu nie tyka, trener jest dla niego jak ojciec