Wychowanek tarnowskiego klubu odszedł z macierzy przed sezonem 2019, po spadku Unii Tarnów z PGE Ekstraligi. Trafił do ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, ale w jego barwach odjechał tylko 25 biegów (w ośmiu meczach). Miał wielkiego pecha, bo doznał poważnej kontuzji.
Przez dwa ostatnie lata reprezentował natomiast Texom Stal Rzeszów. W minionym sezonie wystąpił w siedmiu meczach 2. Ligi Żużlowej, notując w nich średnio 1,864 punktu na wyścig.
Teraz, po trzech latach, zdecydował się na powrót do macierzystego klubu. Związał się kontraktem z Unią Tarnów, by - jak sam podkreśla - odbudować się. - Gdzie miałbym się odbudować, jak nie u siebie w domu? - pyta Rolnicki w rozmowie z polskizuzel.pl.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Mocne słowa Cegielskiego. Jest odpowiedź Przewodniczącego GKSŻ
- Gdy odchodziłem po 2018 do Grudziądza, to chciałem zrobić krok do przodu. Za bardzo się nie udało. Trzy, cztery miesiące jazdy, a potem kontuzja. Potem trafiłem do Rzeszowa, gdzie zrobiłem regres - stwierdza, zdradzając, że już po pierwszym roku w Texom Stali chciał odejść. Nie miał jednak alternatyw, został na dłużej.
W przyszłorocznym sezonie o odbudowanie postara się nie tylko Patryk Rolnicki, ale i jego Unia Tarnów, która spadła na najniższy szczebel rozgrywkowy w Polsce. Jej szefostwo nie ukrywa, że oprócz wyniku sportowego celuje też w wyjście na finansową prostą.
- Myślę, że pod tym względem będzie w porządku. Niektórzy już mnie pytali, czy ja się boję. Nie, nie boję się. Jestem spokojny, że w Unii będzie stabilnie finansowo i dobrze od strony sportowej - podkreśla Rolnicki.
Zobacz też:
Żużel. Powrót jest dla niego wielką motywacją. Odpowiada na szydercze komentarze
Żużel. Nowy nabytek Jaskółek chce iść w ślady Erika Gundersena