Najmłodszy zawodnik w historii cyklu Speedway Grand Prix i najmłodszy mistrz świata - tak Mikkela Becha opisują duńskie media. W roku 2011 dostał on szansę występu z "dziką kartą" w Grand Prix Danii na stadionie Parken w Kopenhadze. Miał ledwie 16 lat, gdy przyszło mu wyjeżdżać na tor położony na niemal 40 tys. obiekcie. Nikt wcześniej nie dostawał szansy w SGP w tak młodym wieku.
Byli tacy, którzy twierdzili, że Bech otrzymał nominację, bo sponsorował go Red Bull, który wymógł na organizatorach przyznanie szansy nastolatkowi. Ten, co nie jest zaskoczeniem, zapłacił frycowe. Zdobył tylko dwa punkty i zajął ostatnie miejsce.
Mikkel Bech kończy karierę. Dania w szoku
Mikkel Bech miał być jednak wielkim duńskim talentem. Starty w SGP w wieku 16 lat miały mu pomóc w walce z najlepszymi w przyszłości. Zresztą rok później został mistrzem świata. Tyle że w drużynie. Razem z kolegami z reprezentacji wygrał Drużynowy Puchar Świata.
ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców. Kołodziej, Chomski, Dowhan, Janiszewski i Kuźbicki gośćmi Galewskiego!
To już jednak przeszłość. Bech postanowił bowiem rzucić żużel w wieku 26 lat. Z marzeń o zostaniu gwiazdą cyklu SGP nic nie zostało. Dość powiedzieć, że Duńczyk ani razu nie był stałym uczestnikiem mistrzowskiego cyklu. W tym roku nawet nie oglądaliśmy go regularnie w polskiej lidze w barwach Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Środowym występem w mistrzostwach kraju (14. miejsce) i czwartkowym meczem w Szwecji (5 punktów) Bech zjechał z toru.
- Chcę zacząć normalne życie z moją partnerką. Chcę spróbować "cywilnego" życia. Nie mogę doczekać się momentu, gdy pozbędę się presji towarzyszącej żużlowi - powiedział Bech portalowi jv.dk.
- To smutny moment, ale czuję też ulgę. Nie mam żadnych wątpliwości, że ta decyzja jest dla mnie właściwa - dodał Bech, który nie jest pierwszym żużlowcem, który tak wcześnie kończy karierę. Do tej pory jednak to Polacy głównie marnowali talenty.
Żużlowi eksperci w Danii początkowo byli zaskoczeni decyzją Becha. Gdy zaczęli ją analizować, pierwszy szok minął. - Mikkel to wrażliwa osoba. Bardzo wrażliwa. Ma w życiu wiele innych rzeczy poza żużlem. Choćby bliskie relacje z niepełnosprawną dziewczyną, której mocno pomagał przez lata - ocenił dziennikarz Ib Soeby, który zajmuje się żużlem w Danii.
Mikkel Bech - niespełniony talent z Danii
Bez wątpienia Bechowi przeszkodziło to, że już w wieku 16 lat był określany mianem następcy Hansa Nielsena czy Nickiego Pedersena. Miał być tym, który zapewni Danii szereg medali w mistrzostwach świata i to przez lata.
- Osiągnął szczyt bardzo wcześnie, a potem po prostu nie był wystarczająco ostry i zdeterminowany. To sprawiło, że zabrakło mu tych decydujących 5 proc., które potrafią zaważyć o sukcesach lub ich braku - stwierdził Soeby.
Wystarczy zresztą przypomnieć w jakich okolicznościach Bech zdobywał DPŚ z reprezentacją Danii w sezonie 2012. Po turnieju barażowym w Malilli menedżer Anders Secher wyrzucił z kadry Leona Madsena, który zdobył ledwie 4 punkty i był najsłabszym zawodnikiem zespołu. W jego miejsce wskoczył Bech, który w wielkim finale DPŚ wywalczył 8 "oczek".
- To było coś wielkiego, ale tez nieoczekiwanego. Przyszło mi odegrać jedną z głównych ról. Często wracałem do tych zawodów, oglądałem powtórki. Nadal jestem dumny z tego osiągnięcia - stwierdził Bech.
Tyle że po latach to Madsen, który zresztą jest o kilka lat starszy od Becha, liczy się w walce o najwyższe laury w cyklu SGP i jest pewnym punktem zespołów PGE Ekstraligi od kilku sezonów. Bech nawet nie doczekał się prawdziwej szansy na ekstraligowym poziomie, bo był na to za słaby.
- Żużel to nieubłagany sport. Raz ciągnie cię w górę, innym razem rzuca w głębię. Do tego dochodzą ogromne wydatki na sprzęt i wiele innych rzeczy. Na dłuższą metę uprawianie tego sportu jest trudne. I jak mam być szczery, już dłużej tego nie wytrzymam - zakończył Bech.
Czytaj także:
Patryk Dudek i jego ostatni taniec w SGP
Bartosz Zmarzlik frunie po drugi tytuł mistrzowski