Napisaliśmy, że PGG ROW Rybnik w wyniku kontroli urzędu będzie musiał zwrócić te środki z dotacji za 2018 rok, których nie wydał. Klub miał wówczas większe zyski z biletów, więc udało mu się zaoszczędzić, a nadwyżka została wrzucona do budżetu na sezon 2019. Postawiliśmy tezę, że PGG ROW może zostać ukarany za własną zaradność, a jeśli miasto zabierze to, co wcześniej dało, to jest to prosta droga nawet do upadku klubu (więcej przeczytasz TUTAJ).
Dodaliśmy, że miasto szuka oszczędności i chce je zrobić kosztem rybnickiej drużyny. Skontaktowała się z nami pani Agnieszka Skupień, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Rybnika. Przesłała nam informację, w której na wstępie zaznaczyła, że nasze wnioski nie są prawdziwe, bo w budżecie miasta na 2020 rok są zarezerwowane pieniądze (2 mln zł) na promocję miasta przez sport. Wyraziła nadzieję, że klub po nie wystartuje. - Nieprawdziwa jest informacja o szukaniu oszczędności przez miasto w tym obszarze - stwierdziła rzecznik.
Czytaj także: Jego życie wyceniono na milion złotych. Chciałby zobaczyć, jak dorastają jego dzieci
- Zależy nam na tym, by tradycje żużlowe w mieście nadal były marką Rybnika, ale w kwestii wydatkowania publicznych pieniędzy zasady są jasne i przejrzyste - pisze dalej pani rzecznik. - Szukaliśmy innych rozwiązań prawnych, wygodniejszych dla klubu, niestety nadzór prawny wojewody je odrzucił. Trwa kontrola dotacji dla klubu żużlowego za 2018 rok, podobne kontrole są przeprowadzane we wszystkich klubach sportowych pobierających dotację z miejskiej kasy. To środki publiczne, ich wydatkowanie podlega weryfikacji czy są wydawane zgodnie z przeznaczeniem.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
- Przyznanie dotacji reguluje odpowiednia ustawa, która między innymi dyktuje jasny warunek: przyznane środki są jednoroczne, przyznane na dany rok w tym roku muszą być wykorzystane. Jeżeli pojawia się nadwyżka wkładu własnego, klub powinien o niej poinformować Miasto, wtedy aneksuje umowę.
- Klub nie musi niczego zwracać, przy czym wydane środki muszą być wydane w tym roku, w którym obowiązuje umowa. W przypadku, kiedy środki nie są wydane, Miasto ma prawny obowiązek, podkreślam obowiązek, nie wybór, żądać ich zwrotu. O zasadach pobierania środków z miasta wynikających z ustawy klub był wielokrotnie informowany - kończy pani Skupień.
Wszystko pięknie, ale jednak fakty wskazują na to, że miasto z roku na rok oszczędza na klubie. W 2017 roku ROW dostał 2,8 miliona złotych, w 2018 już 2,2 miliona, w tym roku 2 mln zł. Środki na 2020 rok, to 2 mln brutto, czyli mniej niż w 2019 roku. Ostatecznie do kasy wpłynie co najwyżej 1,6 miliona (miasto wyjaśnia, że to wynika z polityki względem wszystkich klubów, który już jakiś czas temu były informowane, że z roku na rok muszą dbać o większy wkład własny). A jeśli klub będzie musiał oddać nadwyżkę, to podana kwota na promocję zostanie de facto pomniejszona o sporne środki.
Poza wszystkim sprawa chyba nie jest taka oczywista, skoro wiceprezydent Piotr Masłowski napisał do GKSŻ pismo z pytaniem o losy klubu, gdy miasto wejdzie z nim w sądowy spór.