16-letni Błażej Wypior to telewizyjny czarodziej z SabmarTV, firmy zajmującej się od 14 lat produkcją transmisji żużlowych imprez w internecie. - To moja prawa ręka - chwali Błażeja tata Marcin Wypior. -Głównie zajmuje się przygotowaniem powtórek, ale potrafi też zrobić grafikę, obsłużyć kamerę. Jak mnie nie było, to w zasadzie on realizował mecze.
8 sierpnia Błażej zdał w Rybniku egzamin na certyfikat. Niewykluczone, o ile chłopak otrzyma do tego czasu stosowne dokumenty i pojedzie w finale MMPPK w Gorzowie, że teraz ojciec pokaże zawody, w których będzie startował jego syn. - Przede wszystkim będę musiał poszukać kogoś, kto zastąpi Błażeja. Mamy taki plan, żeby za rok wejść ze sponsorem w drugą ligę, pokazywać mecze. To poważny projekt. Nie wiem jeszcze, czy Błażej zostanie w ROW-ie, ale jak pójdzie na wypożyczenie do drugiej ligi, to wtedy będę go często pokazywał. Choć przyznam, że w MMPPK chciałbym być z nim w parku maszyn, pomagać.
Czytaj także: Szef sędziów pod ostrzałem. Regulamin musi być zmieniony
Na żużlu jeździł Miłosz Wypior, starszy brat Błażeja. - Zdał licencję, trochę jeździł w Rawiczu, ale nie miał tej żyłki i nie ułożyło mu się tak, jakby sobie tego życzył. Teraz jest mechanikiem u Mateusza Szczepaniaka, zawodnika PGG ROW-u - mówi Wypiór senior. - Z Błażejem jest inaczej. Zasuwa, nie ma blokady. W pierwszym biegu treningowym przyjechał przed Szczepaniakiem. Wiadomo, że Mateusz niespecjalnie starał się, żeby minąć go na trasie, ale startu nie dał Błażejowi wygrać. Syn ma wielki apetyt na jazdę i nie kalkuluje. Na tym samym treningu wpadł na Pawła Trześniewskiego i wszystko fruwało.
ZOBACZ WIDEO O startach Motoru na piłkarskiej Arenie Lublin
- Nie boję się o syna - stwierdza Wypior senior. - Wiem, że może odrzeć rękę, że jakąś kość może złamać, ale to trzeba wkalkulować. Zresztą, co tam mój strach. Ważne, że Błażej tym żyje. Sam sobie motory przygotowuje. Chodzi mi o podstawowe czynności, jak umycie i przygotowanie podsprzętu do treningu. Silniki robi mu Eugeniusz Skupiueń. Błażej wiele potrafi, bo od czasu do czasu pomaga też Mikkelowi Michelsenowi, który ma bazę w Rybniku, gdzie mieszkamy. Od Michelsena nie raz części dostaje, jakieś opony, tarczki, czy inne drobiazgi.
Egzamin zdał za drugim razem. - Mógł mieć certyfikat rok temu, ale podpalił się, żeby wyprzedzić Mateusza Bartkowiaka i się przewrócił. Mógł jechać drugi, ale zrobił po swojemu. Szkoda, bo już wtedy miał najlepszy czas, jadąc solo. Przed egzaminem 8 sierpnia powtarzałem mu: wystartuj i dojedź. Na starcie został, bo taśma, zresztą celowo, poszła w górę równo z zapaleniem zielonego światła. Młody z przyzwyczajenia zerknął na światło, potem na zamek maszyny startowej, a tu nic się nie rusza, bo taśma jest w górze. Dojechał ostatni, ale w czasie poniżej 74 sekund się zmieścił.
Czytaj także: Hit w pigułce. Falubaz nie odkrył kart. Życiówka Liszki
W rybnickim egzaminie wziął udział także Mateusz Jabłoński, syn Mirosława Jabłońskiego. On zdawał w klasie 250cc. Podobnie jak Wiktor Wasilewski, Lech Chlebowski (wychowankowie Eugeniusza i Antoniego Skupienia) i Marcin Ogrodnik. Na 500cc, prócz Wypiora, zdawali Jakub Szpytma i Jakub Szlajnik. Oblał ten ostatni, bo w jeździe indywidualnej przejeżdżał linię wymalowaną na wirażach.