Wokół chorzowskiego obiektu i europejskiego czempionatu, narosło tyle nieprawdopodobnych wspomnień i skojarzeń, że dało się z nich złożyć konkretny żużlowy alfabet. To doskonałe wprowadzenie w klimat tego niesamowitego wydarzenia.
A jak Andrzej Lebiediew, czyli wciąż aktualny Indywidualny Mistrz Europy. W minionym sezonie Łotysz zaskoczył środowisko żużlowe i niespodziewanie sięgnął po złoto, nie wygrywając przy tym ani jednej rundy Tauron SEC. W tym roku wyraźnie spuścił z tonu, co oznacza, że w Chorzowie pożegna się z mistrzowską koroną. Dotychczas ani razu nie wyskoczył ponad dziesiąte miejsce. Przed sezonem mówił, że zapomniał już o swoim zeszłorocznym sukcesie. Może jednak należało o nim pamiętać.
B jak Brytyjczyk, a konkretnie Shane Martin. To on jest autorem projektu efektownego pucharu, który w Chorzowie trafi do rąk Indywidualnego Mistrza Europy. Trofeum w pełni nawiązuje do elementów składowych żużlowego rzemiosła, ponieważ zostało wykonane z części motocyklowych - tłoka, łańcucha i zębatek. Całość waży 17 kilogramów i mierzy ponad 50 centymetrów. Na początku sezonu puchar przedstawiał się jako przedmiot pożądania. To prawda, bo tak oryginalne trofea nie zdarzają się zbyt często.
C jak Collins Peter, czyli pierwszy zagraniczny Indywidualny Mistrz Świata ze Stadionu Śląskiego w Chorzowie. Brytyjczyk zgarnął złoto w 1976 roku, a na najwyższym stopniu podium stanął obok swojego rodaka Malcolma Simmonsa i Australijczyka Phila Crumpa. W zawodach stracił tylko jeden punkt. Warto zaznaczyć, że to było pierwsze i jedyne Indywidualne Mistrzostwo Świata Petera Collinsa. Rok później w Goeteborgu zgarnął jeszcze srebro, a pozostałe medale zdobywał wyłącznie w drużynie.
D jak debiutanci, bo kilku z nich znalazło się na liście startowej Tauron SEC. Co prawda, nie wszyscy sobie poradzili, ale okazuje się, że debiutant wcale nie musi być skazany na pożarcie. Robert Lambert i Mikkel Michelsen, którzy nigdy wcześniej nie byli stałymi uczestnikami Indywidualnych Mistrzostw Europy, obecnie meldują się w czołówce klasyfikacji generalnej i walczą o medale. Brytyjczyk znajduje się na trzecim miejscu i ma pięć punktów przewagi nad piątym Duńczykiem. To tylko potwierdza, że speedway rządzi się swoimi prawami i bywa nieprzewidywalny.
E jak euforia, czyli stan, w którym znajdzie się najskuteczniejszy zawodnik Tauron SEC w Chorzowie, a także świeżo kreowany Indywidualny Mistrz Europy. Jeśli którymś z nich będzie Polak, w euforię wpadną też zgromadzeni na Stadionie Śląskim kibice. W żużlu zdarzają się niestandardowe formy przeżywania wyjątkowego sukcesu. Szymon Woźniak pokazał to w zeszłorocznym finale Indywidualnych Mistrzostw Polski, a Nicki Pedersen w niedawnym Grand Prix Skandynawii w Malilli. Może w Chorzowie znajdą się ich naśladowcy.
F jak fajerwerki, które uświetnią zawody na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Pokaz sztucznych ogni zawsze przypomina, że mamy do czynienia z wyjątkowym wydarzeniem. Dobrze jednak, by kibice obejrzeli fajerwerki już na torze, a nie tylko podczas ceremonii zakończenia turnieju. Te na niebie niech będą zwieńczeniem świetnego widowiska i wisienką na żużlowym torcie.
G jak Gniezno, czyli pierwszy tegoroczny przystanek Tauron SEC na drodze do wielkiego finału w Chorzowie. Indywidualne Mistrzostwa Europy po raz czwarty od 2013 roku, zostały zainaugurowane na polskiej ziemi. Co prawda, w pierwszej stolicy Polski pogoda nie dawała za wygraną. Na dworze było zimno i deszczowo, ale niesamowite widowisko zgotował Jarosław Hampel. Polak stanął na najwyższym stopniu podium i zdobył siedemnaście punktów. Na Stadionie Śląskim będzie miał szansę na powtórkę.
H jak honor, o który pojadą zawodnicy plasujący się w dolnej części klasyfikacji generalnej. W stawce jest kilku żużlowców, którzy stracili szansę na korzystny wynik w Mistrzostwach Europy, ale to nie znaczy, że odpuszczą zawody na Stadionie Śląskim. Piękny obiekt, niesamowita oprawa i liczna widownia mogą okazać się pierwszorzędną motywacją. Takie zawody nie zdarzają się zbyt często i pozwalają zapisać się w historii. Tu nikt nie będzie kalkulował.
I jak Ivan Mauger, czyli jedna z ikon nowozelandzkiego speedway’a, która odeszła od nas w kwietniu bieżącego roku. Po swój ostatni, szósty tytuł Indywidualnego Mistrza Świata, Mauger sięgnął w Chorzowie w 1979 roku. Obok niego na podium stanęli wówczas Zenon Plech i Michael Lee. Sześć lat wcześniej na Stadionie Śląskim został też Wicemistrzem Świata. Poza tym w latach 1978 i 1981 sięgał tu po srebro Mistrzostw Świata Par razem z Larrym Rossem.
J jak Jerzy Szczakiel, czyli pierwszy polski Indywidualny Mistrz Świata na żużlu. W 1973 roku finał światowego czempionatu po raz pierwszy zagościł na Stadionie Śląskim i od razu przyciągnął Polaka na najwyższy stopień podium. Szczakiel nie był murowanym faworytem, ale w rundzie zasadniczej zbierał trzynaście punktów i był na równi z legendarnym Ivanem Maugerem. O pierwszym miejscu decydował bieg dodatkowy, w którym Nowozelandczyk zanotował upadek. W ten sposób Polak mógł cieszyć się z upragnionego złota. To właśnie on otworzył biało-czerwonym drogę do bycia najlepszym żużlowcem globu. Wytyczoną przez niego ścieżką, na razie podążał jedynie Tomasz Gollob, ale współczesne młode pokolenie może niebawem kontynuować to niesamowite dzieło.
K jak Kacper Woryna, czyli zawodnik, który na Stadionie Śląskim pojedzie z dziką kartą. To nie jest wielkie zaskoczenie, biorąc pod uwagę, że Woryna to perełka rybnickiego żużla i człowiek, którzy może przyciągnąć do Chorzowa rzeszę kibiców. W finałowych zawodach Tauron SEC nie będzie miał nic do stracenia. Otwiera się przed nim szansa na pokazanie pełni sportowych możliwości i sprawienie radości lokalnym sympatykom czarnego sportu. Woryna miał już do czynienia z mistrzowską stawką i na pewno wie jak poradzić sobie z presją.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Dryła, nSport+: W piątce najlepszych trenerów widziałbym Adama Skórnickiego