Instytut Polski w Sztokholmie podlega MSZ i promuje w Szwecji polską kulturę i naukę. Upowszechnia wiedzę na temat Polski, zabiega o rozbudowywanie kontaktów pomiędzy szwedzkimi i polskimi artystami, środowiskami opiniotwórczymi oraz instytucjami kulturalnymi. Biuro instytutu znajduje się w pełnej życia dzielnicy Södermalm. Dyrektorem tej placówki może wkrótce zostać Paweł Ruszkiewicz, człowiek żużla.
Kiedy pytamy ludzi ze środowiska o Ruszkiewicza, to przeważnie słyszymy, że albo słabo go znają, albo nie mają nic dobrego do powiedzenia. Zarzuty? Żyje z żużla (on sam się tego nie wstydzi i mówi o tym otwarcie), ma roszczeniowe podejście, nie wywiązuje się z umów, łapie kilka srok za ogon. Wypomina mu się, że nie był na pogrzebie największej gwiazdy polskiego żużla na lodzie, Grzegorza Knappa. - Post factum: Paweł Ruszkiewicz miał się za przyjaciela Grzegorza Knappa. Nie był na jego pogrzebie. Wybrał... Grand Prix w Kopenhadze. Oto żużel - napisał na Twitterze Filip Czyszanowski, dziennikarz TVP.
Ruszkiewicz nigdy nie wyjaśnił, dlaczego nie pożegnał przyjaciela, który zmarł po upadku w zawodach w Holandii. - Nie mogłem być na tym pogrzebie. To są sprawy osobiste i nie chcę ich komentować publicznie. Nieliczne osoby wiedzą, jak było - mówił Ruszkiewicz dwa lata temu w wywiadzie dla portalu pokredzie.pl.
Kandydata na dyrektora instytutu trudno jednak zaszufladkować. Jest z pewnością barwną postacią i człowiekiem wielu talentów. Zaczynał jako dziennikarz (jest nim z wykształcenia, kończył politologię), a obecnie jest przedsiębiorcą (ma umowę z BSI, promotorem cyklu Grand Prix, na wyłączną sprzedaż gadżetów związanych z cyklem) i komentatorem żużla w nSport+ i Canal Plus. Stacja ceni go za wiedzę i głos. On sam mówi, że w telewizji pomaga mu zdobyte ongiś doświadczenie radiowe.
Ruszkiewicza można zobaczyć w produkcji Discovery Channel o żużlu. Ówczesny trener Startu Lech Kędziora uczy gościa z Anglii jazdy na motocyklu. Wrażenie robi zwłaszcza ta scena, w której Ruszkiewicz i Kędziora częstują reportera z Wysp wódką, flaczkami i golonką. - Wódka, świńska noga i żużel - puentuje wyraźnie zadowolony reporter zakrapianą imprezkę.
Ruszkiewicz był kiedyś kierownikiem drużyny Startu Gniezno, ale bardziej znany jest, jako promotor zawodów żużla na lodzie. W PZM podkreślają, że przez lata ciągnął dyscyplinę za uszy. W kraju robił turniej Sanok Cup, opiekował się reprezentacją Polski. Po śmierci Knappa wszystko się jednak rozpadło i stracił zainteresowanie. Już chyba nie miał siły zmagać się z przeciwnościami losu, bo żużel na lodzie tani nie jest, a środki trudno zdobyć.
Speedway jest jego pasją, którą stara się zarazić następne pokolenia. Jest wykładowcą na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Prowadzi żużlowe warsztaty. Kiedyś zabrał swoich studentów na półfinał DPŚ do Gniezna. Podsumowaniem wyjazdu były pisemne prace o różnych aspektach wydarzenia.
Z Poznaniem łączy go nie tylko uniwersytet. Trzy lata temu, do spółki z biznesmenem Włodzimierzem Szkudlarkiem, chciał robić Grand Prix na stadionie Lecha Poznań. - Wykonano nawet pomiary, ale okazało się, że niecka jest za mała i trudno byłoby tam zmieścić tor żużlowy - opowiada Arkadiusz Ładziński, prezes Iveston PSŻ Poznań dodając, że taka impreza na Lechu byłaby hitem. - Choć poczekałbym z jej organizacją, aż klub rozwinie skrzydła - dodaje.
Uchodzi za krytycznego komentatora bieżących wydarzeń. Zawsze mówi to, co myśli. Z pewnością w byciu ekspertem pomaga mu to, że kiedyś publikował w Przeglądzie Sportowym, Tygodniku Żużlowym, a także w prasie angielskiej i holenderskiej. Pisał o żużlu, posiłkując się bogatą wiedzą historyczną. Ci, którzy byli u niego, mówią o garażu wypchanym żużlowymi programami z wielu lat i miejsc na świecie.
Kiedy jednak mówimy ludziom, że Ruszkiewicz jest kandydatem na dyrektora Instytutu Polskiego w Sztokholmie, to zapada krępująca cisza. Oficjalnie niemal nikt nie chce tego komentować. - To niespodzianka - przyznaje Wojciech Dankiewicz, który komentował z Ruszkiewiczem mecze dla nSport+. - Wiem, że ma żyłkę handlową, że od lat jest w żużlu, ale nie znam go na tyle, by ocenić, czy poradzi sobie w roli osoby promującej polską kulturę w Szwecji.
- A ja tam cenię Pawła za dużą wiedzę żużlową, ogromną pasję, jaką do dyscypliny posiada. Jest historykiem z zamiłowania, wykładowcą na jednej z poznańskich uczelni. Być może nowa funkcja rozwinie w nim ukryte dotąd talenty i tego mu serdecznie życzę - mówi z kolei Wojciech Stępniewski, prezes Ekstraligi Żużlowej.
Ruszkiewicz jest aktywny poza sportem. Został Człowiekiem Roku 2017 portalu informacjelokalne.pl w kategorii działalność społeczna. Był koordynatorem akcji "Rodacy Bohaterom". Jeździł z darami do Polaków mieszkających na północy Litwy i na Łotwie. W Gnieźnie zasłynął też jako obrońca kolei wąskotorowej. Krytykował władze za to, że ją zamknęły. - Jak ktoś sprzedaje fragment historii naszego regionu, to nie zasługuje na miano dobrej władzy - mówił o tamtej sprawie dla pokredzie.pl.
Ruszkiewicz nie chciał z nami rozmawiać. Wyjaśniał, że od kilku miesięcy nie wypowiada się w mediach, a do nas osobiście ma żal o to, że skrytykowaliśmy go za to, iż pomylił się w transferowych rachubach dotyczących Jarosława Hampela. Jeśli będzie miał krzewić polską kulturę w Szwecji, to na tamtejsze media nie będzie mógł się obrażać.
ZOBACZ WIDEO Kim Jason Doyle będzie za 20 lat?
Pytam się po raz kolejny: Gdzie był Ruszkiewicz, gdy był pogrzeb Grześka?
Wszyscy wiemy gdzie, ale jak widać, to was Czytaj całość