Stal Gorzów nadal pracuje nad torem, by móc przeprowadzić pierwsze próbne jazdy. Takiego problemu nie mają w Wawrowie, gdzie w czwartek odbył się pierwszy trening. Siedmiu adeptów JUST FUN GUKS Speedway Wawrów zaliczyło pierwsze kółka na swoim owalu.
Przyglądali się temu Mieczysław Woźniak i Paweł Parys, którzy podpowiadali swoim podopiecznym, jak mają jechać. Niektórzy mieli jednak do dyspozycji tylko pit bike'i. Trójka młodych zawodników jeździła jednak na swoich "żużlówkach", a Kacper Teska próbował swojej nowej maszyny. Szybkością i techniką u progu nowego sezonu imponował już Bartosz Lewandowski, który miał wcześniej okazję trenować na swoim przydomowym torze.
- Motocykl dobrze się spisuje. Troszkę byłem przestraszony, ale z każdym wyjazdem było lepiej. Fajnie się jeździ, tęskniłem za tym. Maszyna jest trochę niższa niż w tamtym roku, a rama krótsza. Na następnym treningu będę już szybciej jeździł - zapewnił zadowolony z nowego motocykla Teska.
ZOBACZ WIDEO Daniel Kaczmarek liczy na rady Grega Hancocka
- Fajnie było na treningu. Szkoda, że nie miałem swojego motoru. Była tęsknota, ale w końcu można już pojeździć. Motocykle dobrze się spisują - mówił z kolei Denis Andrzejczak.
Niektórzy nie mogli skorzystać z typowo żużlowego sprzętu z powodu przypadków losowych. - Podczas szykowania motocykla przed samym treningiem zerwała się linka gazu w "żużlówce", a chwilę później zdefektował bus naszego teamu. Młody pojechał więc na pitbike mrf. Z jazdy zadowolony i tata i synek. Trening trochę na wariata, ale udany - podsumował Bartosz Woźniak, ojciec 7-letniego Dominika.
Jak podkreśla trener Woźniak, były to pierwsze przetarcia miniżużlowców, którzy rozprostowywali kości i przyzwyczajali się do motocykli. Zimą niektórzy od czasu do czasu pojawiali się na crossie, ale generalnie przygotowywali się pod kątem fizycznym pod kierownictwem Pawła Parysa.
Przez najbliższe trzy dni w Wawrowie gościć będą Duńczycy, ale można się spodziewać także kolejnych zajęć GUKS-u.
Na zdjęciu widać dziewięciu...
To że małe Hlibki nie jeździły, nie oznacza, ze ich nie było ...
Wiarygodność "dziennikarzy"