- W żużlu potrzebne są pieniądze, zawodnicy i trener cwaniak - twierdzi Witold Skrzydlewski. - A większego cwaniaka od naszego nowego szkoleniowca nie ma - dodaje prezes łódzkiego klubu.
Janusz Ślączka wraca do Łodzi. Środowisko zna doskonale, bo w klubie Witolda Skrzydlewskiego już pracował. Prezes wiąże z jego powrotem duże nadzieje. - Myślę, że przed trenerem stoi wyzwanie. W najbliższym sezonie będzie miał za zadanie utrzymać drużynę w pierwszej lidze. Nie stawiamy nawet warunku jazdy w play-offach, a samego utrzymania się na tym szczeblu rozgrywek. Natomiast w 2018 roku nie ma innego wyjścia, musi awansować. Nie może to być słabe podejście, to ma być wejście smoka. Następnie po wprowadzeniu drużyny do najwyższej fazy rozgrywkowej jego zadaniem będzie postawienie zespołu na pudle - zapowiada prezes łódzkiego klubu.
W 2009 roku podczas meczu finałowego drugiej ligi Orzeł Łódź rywalizował z prowadzonym przez Janusza Ślączkę Speedway Miskolc. Łodzianie byli wtedy zdecydowanym faworytem. Jednak działania trenera drużyny przeciwnej oraz świetna jazda Semena Własowa pokrzyżowały klubowi Skrzydlewskiego realizację tego planu. Wtedy Ślączka wiele zyskał w jego oczach. - Wtedy zobaczyłem, że mam do czynienia naprawdę z trenerem i cwaniakiem. Można powiedzieć, że od tamtego momentu zakochałem się w trenerze Ślączce. Broń Boże, nie zmieniam orientacji, żeby była jasność. Gdy odchodził do Rzeszowa, to było mi przykro. Ale ja to rozumiałem, bo mieszkał w tamtym regionie. To była dla niego naturalna decyzja. Kilka razy będąc trenerem w Rzeszowie spuścił nam lanie. Mimo że wcale nie miał lepszej drużyny. Tylko tym swoim cwaniactwem udawało mu się to wywalczyć. A przed takimi działaniami naprawdę trzeba chylić czoła. Innym przykładem jest też pan Cieślak, który ma trenerski nos, wie w jakim momencie zrobić zmianę, kogo wpuścić na tor - wyjaśnia Skrzydlewski.
Poza realizacją wyznaczonych celów, nowy szkoleniowiec będzie również czuwał nad pracami prowadzonymi przy nowym obiekcie Orła. - Trener Ślączka będzie musiał pilnować budowy nowego stadionu. Jest specjalistą w tych sprawach, to on musi dopilnować, żeby ten tor był naszym atutem, a nie każdej drużyny, która do nas przyjedzie - dodaje włodarz z Łodzi.
Nowy trener ma ambitne plany. Ślączka zapowiada, że nie zamierza poprzestawać na samym utrzymaniu zespołu w pierwszej lidze. - Będę chciał wejść do play-offów, a potem walczyć o awans. Może czasami trzeba szefowi zrobić na złość, żeby wydał więcej pieniędzy. Prezes chce delikatnie, a my zrobimy tak, żeby było to trochę droższe. Na pewno też kibice zaczną liczniej przychodzić na mecze, gdy będziemy wygrywać. Każdy marzy o finale, o awansie. Dwa razy nie udało się Łodzi wejść do PGE Ekstraligi. Może za trzecim razem? - zastanawia się Janusz Ślączka.
ZOBACZ WIDEO Janusz Ślączka: Pierwszy krok to awans do play-offów. Finały to już inne mecze
W sumie sie dobrali.