Jak informowaliśmy w środę, klub z Rzeszowa otrzyma licencję nadzorowaną, której wymogiem jest podpisanie do końca lutego ugód na spłatę zobowiązań z zawodnikami. Na podobny scenariusz liczą także w Lublinie. KMŻ Motor zawarł już co prawda porozumienia z częścią żużlowców, ale trzech z nich nie podpisało jak dotąd żadnej ugody.
- W pierwszym terminie spotkaliśmy się z odmową i nie dostaliśmy licencji, ale składamy odwołanie. Pozostaje nam liczyć na przychylność w tej sprawie. Z większością zawodników jesteśmy dogadani i chcemy ich spłacić do czerwca przyszłego roku. Mamy więc nadzieję, że posiadając dług w granicach 300 tysięcy złotych, otrzymamy licencję nadzorowaną - przyznaje prezes klubu, Andrzej Zając.
Lublinianie muszą złożyć odwołanie najpóźniej na początku przyszłego tygodnia. Mało prawdopodobne jest to, by doszli do tego czasu do porozumienia z pozostałymi zawodnikami. - Trochę się im dziwimy, bo zawarcie ugody i przełożenie płatności na kolejny rok to jedyny sposób, by otrzymali zaległe pieniądze. Jeśli klub nie otrzyma licencji i nie wystartuje w lidze, sami sobie zaszkodzą - zaznacza przedstawiciel klubu.
Motor liczy na przychylność. Dostanie szansę jak Stal Rzeszów?
Pomimo dwumilionowego długu Stal Rzeszów otrzymała licencję nadzorowaną. Na podobny scenariusz liczą w Motorze Lublin, który także zalega pieniądze swoim zawodnikom.