Andrzej Łabudzki: Leszczynianie wydają się być nie do zatrzymania

W niedzielę PGE Stal Rzeszów podejmie na własnym torze Fogo Unię Leszno. Prezes klubu ze stolicy Podkarpacia zauważa, że dla Żurawi może to być jedno z najtrudniejszych spotkań w całym sezonie.

PGE Stal Rzeszów w dotychczasowych spotkaniach najsilniejszej ligi świata pozostawiła po sobie dobre wrażenie. Beniaminek rozgrywek po trzech kolejkach plasuje się na piątej pozycji w tabeli. W każdym ze spotkań rzeszowianie zdołali przekroczyć barierę 40 punktów. W niedzielę polegli w wyjazdowym spotkaniu z faworyzowanym KS Toruń 48:42. - Zdobywanie po 40-42 punkty w meczu, to wciąż za mało. Jeden czy dwa błędy decydują o tym, że nasza drużyna przegrywa. Pozostaje niedosyt, bo w Toruniu mogliśmy nawet wygrać - zaznacza Andrzej Łabudzki, prezes klubu.
[ad=rectangle]
W najbliższej kolejce PGE Ekstraligi beniaminek z Rzeszowa zmierzy się przed własną publicznością z liderującą w tabeli Fogo Unią Leszno. Żużlowcy spod herbu Żurawia ostatnie spotkanie na własnym torze przegrali 15 sierpnia 2013 roku. Od czasu, gdy stanowisko trenera drużyny objął Janusz Ślączka tor przy ul. Hetmańskiej stał się twierdzą nie do zdobycia. Czy zmieni się to po niedzielnej potyczce? - Myślę, że to będzie najtrudniejszy mecz w pierwszej części rozgrywek. Leszczynianie od początku sezonu jeżdżą fenomenalnie i na tą chwilę wydają się być nie do zatrzymania. To będzie bardzo ciężkie spotkanie. Dopiero po tym pojedynku dowiemy się, jakiej klasy zespołem jesteśmy - przyznaje Łabudzki.
 
Kibiców z Rzeszowa mogą cieszyć nie tylko wyniki drużyny, ale również zaskakująco dobra dyspozycja wychowanków. Dawid Lampart w spotkaniu z Betard Spartą Wrocław zapisał przy swoim nazwisku płatny komplet punktów (13+2). Tego samego dnia swój pierwszy wyścig w Ekstralidze wygrał zaledwie 17-letni Krystian Rempała. - Bardzo to cieszy, że wychowankowie stają się siłą tego zespołu. Krystian Rempała spisuje się dobrze nie tylko w Polsce, ale także zagranicą. To bardzo dobrze rokuje na dalszą karierę tego zawodnika - twierdzi Łabudzki.

Być może już w najbliższą niedzielę w meczowym składzie PGE Stali Rzeszów znajdzie się miejsce dla kolejnego wychowanka. Po słabszych występach Mirosława Jabłońskiego część kibiców z Rzeszowa wręcz domaga się, by posłać w bój 33-letniego Karola Barana. Tym bardziej, że popularny "Carlos" otarł się w tym roku o podium Złotego Kasku oraz zdołał awansować do półfinału eliminacji Grand Prix. - Przed rokiem powiedziałem Karolowi, że jeśli tylko sprzęt pozwoli, to z powodzeniem może ścigać się w Ekstralidze. To powoli się potwierdza. Być może Karol Baran dostanie swoją szansą, ale ta decyzja należy wyłącznie do trenera - zakończył Łabudzki.

Źródło artykułu: