Historyczne chwile Orła. Witold Skrzydlewski: Liczyłem, że wygramy w wielkim stylu

Po niezwykle emocjonującym i zaciętym spotkaniu w Grudziądzu, drużyna Orła Łódź świętowała awans do finału Nice PLŻ. - Miałem nadzieję, że zwyciężymy do czterdziestu - mówi Witold Skrzydlewski.

GKM Grudziądz pokonał ekipę Orła Łódź 47:43, ale to goście zwyciężyli w dwumeczu i pojadą w finale Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Mimo ogromnego sukcesu prezes łodzian, Witold Skrzydlewski nie był do końca zadowolony z postawy swojej drużyny. - - Byłbym szczęśliwy gdybyśmy pojechali tak jak zakładałem. Zawiedli dwaj obcokrajowcy i w jednym biegu kolega Chrzanowski. Nie jechał drużynowo i myślę, że w 13. biegu Doyle spokojnie mógł urwać gospodarzom chociaż jeden punkt. Cudem nam się udało - ocenił środowy pojedynek w mieście nad Wisłą sternik Orła.

[ad=rectangle]

Losy awansu ważyły się do ostatnich wyścigów, w których większy spokój zachowali łodzianie. Sukces gościom zapewnił w 15. gonitwie świetnie dysponowany Jason Doyle. - Liczyłem, że wygramy w Grudziądzu zdecydowanie, w wielkim stylu. Po cichu miałem nadzieję, że zwyciężymy do czterdziestu. Tym bardziej jak zobaczyłem juniora Pawła Wolendera, który zdobył trzy punkty. Na pewno zauważył też pan, że frajersko traciliśmy punkty - kontynuuje Skrzydlewski.

Drużyna z Grudziądza mogła spokojnie rozstrzygnąć losy dwumeczu na swoją korzyść. Defekty Sebastiana Ułamka i  Daniela Jeleniewskiego oraz taśma Andrieja Karpowa na długa zapadną grudziądzkim kibicom w pamięci. - GKM oczywiście też miał pecha w postaci taśmy i defektów. Los im na pewno nie pomógł, ale chyba tak musiało być. Bóg o wszystkim zdecydował i ja w to wierzę, bo jestem wierzący i uważam, że powiedział "niech ten Skrzydlewski jeszcze się pomęczy" dwa mecze - mówi prezes klubu z Łodzi.

Witold Skrzydlewski świętował w Grudziądzu awans do finału Nice Polskiej Ligi Żużlowej
Witold Skrzydlewski świętował w Grudziądzu awans do finału Nice Polskiej Ligi Żużlowej

Orzeł ma bardzo mało czasu, aby przygotować się do pierwszego finałowego spotkania Nice PLŻ, który odbędzie się już w najbliższą niedzielę na torze w Łodzi. Rywalem zespołu Lecha Kędziory będzie niemal na pewno PGE Marma Rzeszów- To są zawodowcy i jeżdżą także w innych ligach. Dla nich jest to chleb powszedni. Bardziej musimy się sprężyć organizacje, żeby np. wydrukować programy.

Oprócz wygranego dwumeczu z GKM-em Grudziądz, łodzianie mają także inny powód do radości. - Dzisiejszy dzień jest dla nas ogromnie szczęśliwy, bo oprócz awansu do finału, radni miasta Łódź jednogłośnie podjęli decyzję, że w budżecie na nowy rok muszą znaleźć się pieniądze na rozpoczęcie budowy stadionu. Do czerwca musimy mieć gotową całą dokumentację, a w listopadzie pokażemy makietę - informuje Skrzydlewski.

Drużyna Orła ze spokojem podchodzi do finałowej batalii, ale zapewnia, że pojedzie na maksa. Czy Witold Skrzydlewski upije się, jak już wcześniej zapowiedział po ostatnim wyścigu finału Nice PLŻ? - Jak wygramy (śmiech). Nie piję alkoholu, ale dałem słowo. Wtedy będę mógł sobie pozwolić. Ile musimy wygrać u siebie, żeby mieć szansę zwycięstwa? Nie wiem, trudno mi to oceniać. Rzeszów ma trenera Ślączkę, mojego dobrego znajomego. On nas zna lepiej, niż my jego - zakończył łódzki bizmesmen.

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: