Obaj zawodnicy Grupa Azoty Unii Tarnów wystąpili w pierwszym meczu półfinałowym, ale odczuwali wówczas skutki doznanych urazów. W przypadku Krzysztofa Buczkowskiego chodziło o kontuzję łopatki. Martin Vaculik przechodził natomiast rehabilitację po złamanym obojczyku.
[ad=rectangle]
Słowacki żużlowiec nie ma jednak wątpliwości, że podjął słuszną decyzję, przystępując do pierwszego meczu półfinałowego. - Daleko mi jeszcze do pełni dyspozycji. Od paru tygodni nie siedziałem na motocyklu, dlatego mój występ w Lesznie wiązał się ze sporą niewiadomą. Nie żałuję jednak tego, że przystąpiłem do tego meczu. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, siedem punktów i bonus to nie najgorsze osiągnięcie - ocenił Vaculik.
Zawodnik Jaskółek deklaruje, że jeszcze lepiej spisze się w najbliższą niedzielę, gdy w Tarnowie dojdzie do meczu rewanżowego. - Tydzień odpoczynku na pewno wyjdzie mi na dobre. Powinienem być lepiej przygotowany pod względem kondycyjnym. Nie ukrywam, że w ostatnich biegach w Lesznie brakowało mi już siły. Wiem, że jadąc na własnym torze stać mnie na znacznie lepszy wynik. Drużyna mnie potrzebuje i kibice mogą być spokojni, że pokażę, na co mnie stać - zadeklarował.
Pomimo dziesięciopunktowej porażki w Lesznie, w opinii Słowaka to Tarnowianie pozostają faworytami w kwestii awansu do finału ENEA Ekstraligi. - Leszczynianie uciekli nam na spory dystans, ale jest to jak najbardziej możliwe do odrobienia. Wszyscy w Polsce wiedzą jak dobrze radzimy sobie na własnym torze. Jesteśmy tam w tym roku niepokonani i wierzę, że tak pozostanie - podsumował Vaculik.
Martin Vaculik: W rewanżu pokażę, na co mnie stać
GA Unia Tarnów przystąpi do meczu z Fogo Unią bez Grega Hancocka. Dobrą wiadomością dla Jaskółek jest jednak to, że w lepszej kondycji fizycznej będą już Krzysztof Buczkowski i Martin Vaculik.