Przemysław Sierakowski - Z przekąsem: Przez zęby i bez wybielacza

Oberwało mi się od niektórych forumowiczów, po ostatnim felietonie, dotyczącym GP. No cóż, z większości tych wypowiedzi wynika, że czytanie ze zrozumieniem tekstu nie tylko gimnazjalistom idzie opornie. Powtórzę więc dla pełnej jasności. GP w obecnej formule jest nudne i przewidywalne, zatem wymaga sensownej i gruntownej reorganizacji, ale nie likwidacji i to bez względu na ilość triumfów Golloba.

W tym artykule dowiesz się o:

Jednodniowy finał IMŚ ma być rozgrywany OPRÓCZ, a nie zamiast cyklu, zupełnie tak

jak u kolarzy, zainteresowanie którymi polecał mi jeden z bardziej „odważnych” i „bezpośrednich” adwersarzy. Tam akurat funkcjonuje cykl „Pro Tour”, czyli takie właśnie GP, zaś niezależnie od tego rozgrywane są coroczne zawody o tytuł mistrza świata, będące świętem i znakomitą promocją medialną dyscypliny. Może więc wystarczy skorzystać ze

sprawdzonych i dobrze funkcjonujących wzorców, zamiast się z nich naigrywać? Sensownie w tym kontekście brzmi propozycja forumowicza „Ja”. GP dla 24 rider`ów z eliminatorami, a niezależnie od tego jednodniowy finał IMŚ. Przy tym warto też pamiętać, że obecna formuła

cyklu dyskwalifikuje zawodników, którzy opuszczą choćby jeden turniej ze względu na np. kontuzję, zatem z tą rzekomą sprawiedliwością wyłaniania mistrza nie jest tak do końca idealnie, jakby to chciał widzieć imć „Obiektywny”. Pan „Artzuk” zaś, najwyraźniej mnie z kimś pomylił, bo o rzekomej wielkości i „niepokonaności” Leszna, to ja nie pisałem,

bynajmniej. Wręcz przeciwnie. Pisałem i to na tych łamach, że mankamentem Leszna jest krótka ławka, Shields nie imponuje w sparingach i jeśli Batchelor z Pavlicem nie podołają roli seniora, to może być krucho. I jest krucho. Shields błysnął, na szczęście dla „Unii”, raptem dwa razy, młody kangur zawodzi, a Pavlic sam też nie jest w stanie wszystkiego połatać. A co jeśli, nie daj Panie, któremuś z liderów przytrafi się kontuzja ? Czasem wystarczy być uczciwym w tym co się pisze Panie „Artzuk”, tym bardziej, gdy ma to być przygniatające oskarżenie i niszczący dowód kompletnej niekompetencji, chyba, że chciał Pan zaprezentować niekompetencję i nieuczciwość własną, bo to się Panu udało idealnie. Dość o tym, teraz już do spraw bieżących.

Liga do likwidacji?

Im więcej utyskiwań i jęczenia nad rzekomym brakiem emocji, spowodowanym diametralnie różną, żeby to dyplomatycznie zabrzmiało, siłą rażenia poszczególnych team`ów w E-lidze – tym bardziej przeraża krótkowzroczność i „tumiwisizm” klubowych boss`ów. Zamiast wzmóc

szkolenie, ruszyć promocję medialną dyscypliny, wrócić do sprawdzonych wzorów, choćby tego z przymusowymi startami aż trzech juniorów w zespole, którzy jeździli trzykrotnie „z musu” i to przeciwko sobie, dodam juniorów rodzimych – ci deliberują nad zmniejszeniem ilości ekip w najwyższej klasie rozrywkowej, ups, rozgrywkowej oczywiście (?) Pomysł rzeczywiście godny analizy. W elicie mielibyśmy najpierw sześć, bo już teraz dla minimum dwóch klubów brakuje na „rynku” gwiazd, a potem, np. po zakończeniu karier przez pokolenie „Herbiego”, Golloba i spólki, cztery, zaś docelowo, po przejściu na emeryturę roczników „Protasa” i „Ułama”, tylko trzy drużyny. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, iż owa ostateczna wersja „reformy” mogłaby zacząć funkcjonować najdalej za 4 do 5 lat. Proponuję więc w ogóle nie cackać się z kibolami, zamiast deficytowych dla klubów meczów, wobec rosnących żądań finansowych obydwu pozostałych wśród żyjących, gwiazd – kolejność i kolory medali po prostu losować. Prezesom oszczędzi to wydatków, kluby nie padną finansowo, a do listy „sukcesów” co roku można będzie na pewniaka domalować medal DMP. Europejskie Puchary w żużlu nie istnieją, rozgrywki międzynarodowe w formie drużynowej, przypominają raczej żenująco „folklorystyczny” festyn, niż emocjonujące i zaskakujące widowisko sportowe, zaś większość „reprezentacji” skrzykiwana jest w przeddzień i „na telefon”, o ile federacja znajdzie czterech szaleńców gotowych za własną kasę nadstawiać karku, dla utrzymania kilku tyłków na dotychczasowych stołkach, za „sukcesy” ich „reprezentacji”, zatem nie ma przeszkód, by ten genialny pomysł wprowadzać w życie. Tylko czy naszym zatroskanym działaczom wystarczy konsekwencji? Zobaczymy.

Duch sportu

Wielką burzę wywołała sprawa przesunięcia meczu w Ostrowie, ze względu na udział, a ściśle powrót, Adriana Gomólskiego, z zawodów, w których reprezentował Polskę. Po pierwsze, szczerze chylę czoła przed operatywnością ekipy Janusza Stefańskiego. Rekord świata w „dostarczaniu” przesyłki, na czas i pod właściwy adres, z pewnością został pobity. Po wtóre, kompletnie nie rozumiem postawy władz SEPSY. Pan Głód zatelefonował był do Pana Prezesa GTŻ i zapytał, czy ten zgodziłby się dobrowolnie zrezygnować z szansy wygrania meczu z drugą drużyną „Intaru”, wskutek absencji wszystkich jej liderów, czy może woli być uczciwy i postąpić honorowo, zgadzając się na przesunięcie meczu o godzinę, tak by jeden z nich zdążył na zawody. Ciekawe jaką spodziewał się usłyszeć odpowiedź ? On przecież nie nakazywał, nie informował o zmianie, co powinno być w tej sytuacji oczywiste i zrozumiałe, On tylko grzecznie pytał. Ciekaw jestem jaką formę miało owo „pytanie”. Czy było to ugładzone np. „ czy byłby Pan uprzejmy, panie Prezesie, zgodzić się ….. itd.”, czy raczej, zważywszy długą znajomość obu Panów : „ Zbyszek, Ostrów szuka jelenia i chce przesunąć mecz, bo młody Gomólski nie zdąży, a Harris też ma kontuzję, chyba się nie zgodzisz? A swoja drogą, to też wymyślili, za durnia Cię mają, czy jak?”. Jakkolwiek nie przebiegała owa dysputa, jej efekt był od początku oczywisty, a z duchem sportu mający tyle wspólnego, co reakcja na mataczenie Tarnowa z terminem powtórki przeciwko Zielonce. SEPSA ponownie pokazała „skuteczność”, stanowczość i mądrość w podejmowanych działaniach i decyzjach. Po co więc w ogóle istnieje? Po trzecie zaś dygresja. Na miejscu władz „mojego” GTŻ, byłbym znacznie bardziej powściągliwy, w używaniu fair play i ducha sportu, jako argumentu przeciw postawie ostrowian. Może znacznie bardziej uczciwie byłoby zaproponować „Intarowi” zmianę daty meczu i poczekać, aż jego liderzy wrócą na tor? Wtedy byłoby fair play i w zgodzie z duchem sportu. Chyba, że zostałoby to odebrane, jako wyraz niekompetencji i głupoty ze strony GTŻ, który z własnej woli, zrezygnowałby z okazji wygrania zawodów, z radykalnie osłabionym rywalem? Co wy na to, drodzy Czytelnicy? Uczciwość, czy głupota?

Przemysław Sierakowski

Komentarze (0)