Przebrali dziadka i zostałem Mikołajem - Andrzej Huszcza

- Przebieram się od niedawna za Mikołaja dla swoich wnuczek. Byłem nim już dwa razy. Przebrali dziadka i po prostu nim zostałem - mówi o swoich świętach legenda Falubazu, Andrzej Huszcza.

W momencie rozmowy zastaliśmy pana Andrzeja w kuchni, gdy planował najbliższe Święta Bożego Narodzenia. - Właśnie upiekliśmy placek i rozmawiamy w tym temacie. Planujemy razem spędzić te dwa dni wraz z rodziną - oznajmił trener szkółki Falubazu.

Zazwyczaj bywa tak, że każdy ma swoją ulubioną potrawę wigilijną. Co zaś lubi legenda Falubazu? - Generalnie ja lubię wszystko. Ale stwierdzam, że chyba jednak najbardziej makówki, bo są słodkie - przyznał Huszcza.

- Jeśli zaś chodzi o prezenty, to lubię zarówno dawać jak i podarować komuś coś fajnego. Nie lubię zaś sam szukać prezentów. Unikam zakupów, stąd przyznam, że czasem rozkazuję, żeby ktoś je kupił. Nie znam się na upominkach, nigdy nie wiem co komu się spodoba. Chyba, że któraś z osób określi mi co by chciała dostać - wytłumaczył.

Który z prezentów utkwił Panu Andrzejowi najbardziej w pamięci? - Będąc dzieckiem, a było to wiele lat temu, kiedy były jednak o wiele cięższe czasy niż obecnie, marzyłem o jakiejkolwiek zabawce. Najczęściej były to jednak prezenty w postaci skarpet, spodni do szkoły czy też buty. A marzyło się o kolejce czy samochodzie. Otrzymanie takiego prezentu to dopiero była radocha, gdyż dostać coś tak fajnego w tamtych czasach było ciężko. Rózgi nigdy nie dostałem, zawsze straszono mnie nią tylko - wspomniał.

Czy w domu legendy Falubazu panuje zwyczaj przebierania się za Świętego Mikołaja? - Tak, przebieram się ale dopiero od niedawna dla swoich wnuczek. Przez ostatnie cztery lata byłem nim dwa razy. Przebrali dziadka i musiałem być Mikołajem. Nie ukrywam, że co wigilię jestem numerem 1 pod choinką. Zawsze odczytuje i wręczam prezenty - opowiedział zielonogórzanin.

Czy zdarzyło się, że któraś z wnuczek rozpoznała swojego dziadka w tym stroju? - Na szczęście nie rozpoznały mnie. Jedna z wnuczek ma aktualnie cztery lata, druga półtora roku. Chyba jestem dobrym Mikołajem, skoro nie zauważyły. Założę czapkę, brodę i już straszę - zażartował.

A co znajduje się na liście życzeń trenera Huszczy? - Wszystko mnie ucieszy. Ciężko mi określić, nigdy tak sobie nie myślałem o tym - odpowiedział.

Gdyby była możliwość spędzenia najbliższych świąt w innym miejscu, czy wówczas pan Andrzej wolałby się wybrać do ciepłych krajów? - Boże Narodzenie kojarzy mi się z mrozem i śniegiem, także chciałbym je spędzić w podobnym klimacie. Dwa lata temu przed świętami byłem w Egipcie, tam również szykowano choinki i inne ozdoby. Także dziwnie się z tym czułem, bo miałem choinkę prawie na plaży i się pod nią prawie że opalałem - zakończył żartobliwie trener Andrzej Huszcza, jednocześnie życząc wesołych świąt wszystkim czytelnikom SportoweFakty.pl

Komentarze (0)