Trudno żeby sponsorzy byli zadowoleni - rozmowa z prezesem Tauron Azotów Tarnów Bogdanem Gurgulem

Tylko cztery punkty i ostatnie miejsce w tabeli. To teraźniejszy obraz ekipy Tauron Azotów Tarnów. Prezes Bogdan Gurgul z rozmowie z portalem SportoweFakty.pl podkreśla, że jest to m.in. efekt zawodu jaki sprawili w trakcie sezonu niektórzy zawodnicy. Jednak jak podkreśla sternik "Jaskółek" nie jest to jeszcze koniec rozgrywek, a Ci którym zaufał mają jeszcze szanse na zajęcie nawet piątego miejsca. Trzeba jednak wygrać z bonusami mały maraton trzech spotkań na swoim torze, które czekają małopolski klub w przeciągu tygodnia, zaczynając już od najbliższej niedzieli. Nie tylko o nastrojach jakie panują w zespole przed decydującą fazą ligi opowiada człowiek, który dzierży stery w Tuaron Azotach - prezes Bogdan Gurgul.

Kamil Hynek: Na początku chciałem zapytać jak pan się zapatruje na maraton wyjazdowy drużyny Tauron Azotów, w którym z czterech torów w Częstochowie, Wrocławiu, Bydgoszczy i Gorzowie Wielkopolskim nie udało się przywieźć ani jednego punktu. Z któregoś meczu można być zadowolonym?

Bogdan Gurgul: - Myślę, że mimo wszystko całkiem nieźle pojechaliśmy w Bydgoszczy. Pogubiliśmy trochę punktów na trasie to fakt, ale sześć "oczek" jest w naszym zasięgu i powinniśmy je odrobić u siebie sięgając po punkt bonusowy. W Częstochowie natomiast mecz się nie powinien w ogóle odbyć. Mówiłem jeszcze przed zawodami do sędziego, że ten tor jest w katastrofalnym stanie i nie należy nawet próbować na niego wyjeżdżać. Motywowałem to przykładem z zeszłego roku, z kilkakrotnie przekładanego meczu w Rzeszowie. Pojechaliśmy za trzecim razem, na podobnym torze, na siłę i skończyło się to złamaniem ręki przez naszego młodzieżowca. Kiedy jednak zdecydowaliśmy się już ruszyć z zawodami w Częstochowie to powinniśmy je kontynuować dalej. W dwunastym biegu wyszliśmy na 5-1 i w groźnym upadku uczestniczyło dwóch częstochowian. Dwie karetki wyjechały na tor, lunął deszcz i było po zawodach. Nie mówię, że wygralibyśmy ten mecz, ale na pewno wynik byłby bliższy remisu. A nie tak jak teraz kiedy musimy odrabiać dziesięć punktów. W powtórce mielibyśmy 5-0, "zeszlibyśmy" na pięć oczek i potem rodził nam się dobry układ biegów ponieważ Włókniarz "wystrzelał" się z najlepszych zawodników. No ale niestety było jak było i czasu nie wrócimy. Ale tak paradoksalnie to najbardziej jest mi szkoda spotkania w… Toruniu (Tarnowianie przegrali 64:26 - przyp. Red). Tam się nam zespół posypał w sposób całkowity.

Czy jest w zespole jakiś zawodnik, o którym może pan powiedzieć z czystym sumieniem, że nie zawodzi. Wydawało się, że może nim być Marcin Rempała, ale on swój obraz zamazał ostatnimi meczami wyjazdowymi, Jesper Monberg z kolei wielu meczów nie odjechał?

- Nikt w klubie nie jest zadowolony z postawy drużyny, jesteśmy wręcz zawiedzeni. Dużo więcej oczekiwaliśmy po Kasprzaku, Jędrzejaku i bardzo słabe pierwsze półrocze miał Bjarne Pedersen. Utrzymuję jednak cały czas, że jest jeszcze za wcześnie, aby ich krytycznie oceniać za cały sezon. Przed nami niezwykle ważne mecze, po których tak naprawdę nastąpi weryfikacja. Staramy się w dalszym ciągu zagrzewać drużynę do walki, bo niewątpliwie drzemie w niej potencjał. Faktycznie pozytywnie jedzie Jesper Monberg, choć dobrze Pan zauważył, że nie miał tych szans do pokazania się zbyt wiele, gdyż doznał kontuzji. Ale mecz inauguracyjny z Zieloną Górą w jego wykonaniu zwiastował, że może być naszym pozytywnym zaskoczeniem. Reasumując, więcej od niego zyskaliśmy niż tak naprawdę się spodziewaliśmy. Jeśli chodzi o Patricka Hougaarda to jego postawa jest delikatnie mówiąc bardzo średnia. Marcin Rempała z kolei na swoim torze, czy nawet w Lesznie pokazał, że nie zapomniał jak się jeździ. Myślę, że w tych ostatnich trzech meczach gdzieś się po prostu pogubił. Mamy jeszcze kolejne cztery mecze, w których w dalszym ciągu na niego liczymy i myślimy, że się w pełni zrehabilituje.

Były jakieś rozmowy z Bjarne Pedersenem odnośnie jego postawy w kilku wcześniejszych meczach. Widać, że po serii dramatycznych wręcz występów, całkiem dobrze pojechał zarówno we Wrocławiu jak i Bydgoszczy?

- Nie była to jedna, a nawet trzy i to bardzo solidne rozmowy. Chyba pomogły, bo widać, że faktycznie już trochę się odnalazł, co pozwala nam liczyć na to, że będzie wiodącą postacią w tych najważniejszych czterech meczach, które nam pozostały do rozegrania.

A czemu Duńczyk mając wolny termin nie pojawił podczas ostatniego meczu w Gorzowie Wielkopolskim?

- Taka była sztabu szkoleniowego i nie ma co jej szerzej komentować. Mamy ławkę, którą też musimy gdzieś cały czas próbować.

A jak wygląda sprawa z Tomaszem Jędrzejakiem. Zawodnik po meczu w Częstochowie został odsunięty od składu. Jego zastępcy, Marcin Rempała i Patrick Hougaard jadąc jako druga linia nie zdobyli w ostatnich dwóch meczach nawet jednego punktu. Jędrzejak przywiózł w Częstochowie chociaż trzy "oczka".

- Nie czarujmy się. Tomasz Jędrzejak nie jest zawodnikiem na trzy punkty. Ten zawodnik był sprowadzany z myślą o około ośmiu punktach. Właściwie na swoim poziomie pojechał tylko mecz z Wrocławiem kiedy przywiózł dla nas z bonusami siedem punktów. Wtedy rozstrzygała się też sprawa, na kogo postawić. Wybieraliśmy pomiędzy Pedersenem, Kasprzakiem i Jędrzejakiem. Postawiliśmy na Polaków, jak się okazało słusznie, bo ten mecz akurat wygraliśmy.

Padł w pewnym momencie pomysł np. aby zakazać takim zawodnikom jak Kasprzak czy Jędrzejak zakazu startów ligach zagranicznych?

- W jakim celu?

Na przykład w celu większej mobilizacji na ligę polską, która jakby nie było jest ich głównym źródłem dochodów?

- Nie, nie było takiej potrzeby. Jesteśmy w stanie w każdym meczu wystawić optymalny skład więc w klubie nie posuwaliśmy się do aż tak drastycznych ruchów.

Skąd pomysł na dokooptowanie do sztabu szkoleniowego Roberta Jabłońskiego, który jest zarazem menadżerem Sebastiana Ułamka?

- Robert Jabłoński ma już pewne doświadczenie na tym stanowisku, które wyniósł z Częstochowy. Myślę, że należało ten park maszyn wzmocnić właśnie taką osobą, która wie "z czym to się je". I teraz tercet panów w osobach: Mariana Wardzały, Roberta Jabłońskiego i Bartłomieja Pabijana decyduje o obliczu naszej ekipy. Każdy ma jednakowy głos i decyzje są podejmowane zgodnie z tym czego akurat w danym momencie potrzebuje drużyna.

Mówi się o wielu problemach finansowych w kilku klubach, w tym także ekstraligowych. Jak na tym tle wypada zespół tarnowski, czy kibice "Jaskółek" mogą mieć jakieś obawy w tym kontekście?

- A skarżył się ktoś odnośnie zaległości? Pewnie nie, bo nie miał ku temu powodów. Nasze wypłaty względem zawodników są regulowane na bieżąco i nikt nie powinien narzekać.

Jak na obecne wyniki spoglądają sponsorzy. Szczególnie chodzi o tych, którzy wchodzą w nazwę, czyli firmy: Tauron i Azoty. Nie są chyba zbyt szczęśliwi z tego, że drużyna zajmuje obecnie ostatnie miejsce w tabeli?

- Trudno żeby byli zadowoleni skoro przed drużyną były postawione wyższe cele. Chcieliśmy tego zarówno my, sponsorzy oraz sztab szkoleniowy. Teraz walczymy o każdy punkt do końca i robimy wszystko, aby ten wynik i miejsce w tabeli poprawić. To jednak nie koniec sezonu. Myślę, że jeszcze pokażemy w tych rozgrywkach, że warto na nas stawiać.

Przed drużyną Tauron Azotów trzy najważniejsze spotkania w kontekście walki o pierwszą szóstkę. Na własnym torze tarnowianie będą jeździć kolejno z Częstochową, Toruniem i Bydgoszczą. Na koniec czeka drużynę jeszcze wyjazd do Zielonej Góry. Reasumując jaka zdobycz zadowoli Prezesa Gurgula?

- Nie biorę pod uwagę innego scenariusza jak trzy punkty z Częstochową, dwa z Toruniem, znów trzy z Bydgoszczą i na koniec spróbować powalczyć o bonus w Zielonej Górze. Mielibyśmy wtedy trzynaście punktów i jeśli losy pozostałych ekip również układałyby się korzystnie dla nas, to mamy nawet szanse na zajęcie piątego miejsca. Jesteśmy w o tyle lepszej sytuacji, że bijemy się o to z bezpośrednimi rywalami i dodatkowo mamy handicap w postaci własnego obiektu. Korzystając z okazji chciałbym zaprosić bardzo serdecznie wszystkich naszych kibiców na ten maraton ligowy. Zapowiadają się świetne widowiska. Mam również nadzieję, że podobnie jak my jako zarząd, w naszą drużynę wierzą także kibice, którzy licznie wspomogą nas swoją obecnością na stadionie.

Źródło artykułu: