Urodzony 16 stycznia 1982 roku Artur Bogińczuk nigdy nie należał do czołówki polskich juniorów. Jego średnia biegowa w sezonie 2002, gdy startował w barwach Atlasa Wrocław, wynosiła zaledwie 0,833 pkt. na wyścig, co zdecydowanie nie stawiało go w roli lidera młodzieżowej formacji klubu. W tamtym czasie wyróżniał się za to Krzysztof Słaboń, który uzyskał średnią 1,522.
Mimo to, to właśnie Bogińczuk zapisał się na kartach historii żużla jako mistrz Polski juniorów, zdobywając tytuł w Lesznie w 2002 roku. W finale zgromadził 13 punktów, ulegając rywalom tylko w pierwszym biegu. W kolejnych startach nie miał sobie równych, co było sporym zaskoczeniem dla środowiska żużlowego.
Sama obecność Bogińczuka w finale mistrzostw była niespodzianką. Nie startował on regularnie w lidze i w półfinałach miał wystąpić jedynie jako rezerwowy. Szansa pojawiła się, gdy kontuzja wyeliminowała Łukasza Jankowskiego z eliminacji w Częstochowie. Bogińczuk wykorzystał tę okazję, awansując do finału, a potem zdobywając złoto.
ZOBACZ WIDEO: Brady Kurtz przebierał w ofertach. To dlatego wybrał Betard Spartę
Co ciekawe, swój pierwszy bieg w finale w Lesznie rozpoczął na pożyczonym motocyklu od Piotra Barona, który teoretycznie miał być lepszy. Jednak awaria ramy zmusiła go do powrotu do własnego sprzętu, na którym później zdobywał kolejne punkty.
Przed finałem w Lesznie Bogińczuk znalazł się w trudnej sytuacji. Za samowolny wyjazd z Robertem Dadosem na mecz do Szwecji, opuszczając jednocześnie trening we Wrocławiu, groziło mu zawieszenie. Trener Marek Cieślak oraz prezes Andrzej Rusko byli niezadowoleni z tego zachowania, zwłaszcza że wokół Dadosa narastały kontrowersje dotyczące jego dyscypliny.
- Przeprosiłem działaczy i trenera, a oni te przeprosiny przyjęli. Prezes Rusko zapewnił mnie, że nie zostanę zawieszony - wspominał Bogińczuk w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Tytuł mistrza Polski juniorów wyniósł Bogińczuka na podium obok przyszłych gwiazd żużla, Jarosława Hampela i Janusza Kołodzieja. Obaj zawodnicy zbudowali później imponujące kariery, zdobywając tytuły mistrzów Polski seniorów i reprezentując Polskę w Grand Prix. Dla Bogińczuka mistrzostwo w Lesznie okazało się szczytem jego możliwości.
W kolejnym sezonie, ostatnim w gronie młodzieżowców, Bogińczuk otrzymał więcej szans na starty w lidze, jednak jego wyniki pogorszyły się. Średnia biegowa spadła do poziomu 0,600, co przekreśliło jego szanse na dalszą karierę w seniorskiej rywalizacji. Po zakończeniu kariery sportowej Bogińczuk musiał poszukać innego zajęcia.
Choć kariera Artura Bogińczuka nie potoczyła się tak, jak w przypadku jego bardziej utytułowanych rówieśników, tytuł mistrza Polski juniorów pozostaje osiągnięciem, którego nikt mu nie odbierze. Historia jego niespodziewanego triumfu w Lesznie przypomina, że sport bywa pełen niespodzianek, a czasem jedna chwila wystarczy, by zapisać się w pamięci kibiców na zawsze.