Wracali z parapetówki. Jechał za szybko trabantem. Zginęły trzy osoby

Materiały prasowe / Marek Soczyk / Na zdjęciu: Jerzy Bożyk
Materiały prasowe / Marek Soczyk / Na zdjęciu: Jerzy Bożyk

Jerzy Bożyk to jeden z byłych żużlowców Włókniarza, który zapisał się w historii tego klubu. Niestety, nie tylko jazdą na torze. To on prowadził trabanta i spowodował śmiertelny wypadek kolegi z drużyny.

W tym artykule dowiesz się o:

Lata siedemdziesiąte XX wieku były jedną z najlepszych dekad w historii Włókniarza Częstochowa. W 1974 roku "Lwy" zdobyły tytuł mistrzowski, a w kolejnych sezonach dwukrotnie sięgały po srebrne i brązowe medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Ten okres obfitował zarówno w triumfy, jak i w tragiczne wydarzenia. Nawet pierwszy sukces drużyny został naznaczony ogromnym dramatem.

W maju, podczas jednego z popołudni, w mieszkaniu jednego z żużlowców Włókniarza odbyła się parapetówka. Na spotkanie zaproszono m.in. zawodników drużyny. Atmosfera była radosna, a uczestnicy imprezy nie przewidywali, że ten dzień zakończy się tragicznie. Wieczorem całe miasto obiegła wiadomość o fatalnym wypadku.

Urodzony 15 stycznia 1952 roku Jerzy Bożyk, prowadząc trabanta, poruszał się z dużą prędkością jedną z najbardziej ruchliwych ulic Częstochowy. W pewnym momencie uderzył w nieoświetloną przyczepę stojącą na poboczu. Choć próbował uniknąć kolizji, nie udało mu się. W wyniku zderzenia zginęło trzech pasażerów samochodu. Jednym z nich był kolega z drużyny, Zygmunt Gołębiowski.

ZOBACZ WIDEO: Brady Kurtz przebierał w ofertach. To dlatego wybrał Betard Spartę

"Na hamowanie jest zbyt późno, gwałtowny skręt kierownicy w lewo i w sekundę później rozlega się głośny trzask rozbijanej karoserii. W szczątkach samochodu, który grzęźnie pod stojącą przyczepą, śmierć ponosi trzech pasażerów trabanta..." – relacjonowali w 1995 roku Marek Soczyk i Damian Sołtysiak na łamach "Tygodnika Żużlowego".

W 1974 roku Włókniarz zdobył tytuł Drużynowego Mistrza Polski, jednak drużyna musiała radzić sobie bez zmarłego Gołębiowskiego oraz Jerzego Bożyka, który został skazany na więzienie. Sukces świętowano w całym mieście, jednak w pamięci zawodników i kibiców wciąż żyła tragedia sprzed kilku miesięcy. Mistrzowski tytuł został zadedykowany zmarłemu koledze, który w tamtym sezonie zdobył dla drużyny 40 punktów.

Jerzy Bożyk został uznany za winnego śmierci trzech pasażerów. Skazano go na osiem lat więzienia, ale opuścił zakład karny po pięciu latach. Karę odbywał w pobliżu stadionu Włókniarza, gdzie podczas treningów słyszał odgłosy motocykli. W 1980 roku odnowił licencję żużlową i przez trzy kolejne sezony reprezentował barwy "Lwów".

Bożyk zmarł 25 sierpnia 2016 roku. Miał 64 lata.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty