Niektórzy powiedzą, że zabrakło mu zdrowia, inni, że szczęścia. Z pewnością to drugie wpływało na to pierwsze, bo wypadki, które spotykały Karola Ząbika, były prawdziwym pechem, a ich konsekwencje dramatyczne. Kilkakrotnie ocierał się o śmierć. Po jednym z wypadków życie na torze ratował mu ojciec.
Ocierał się o śmierć, ale wracał
Doznane urazy nie odbierały mu jednak całkowicie nadziei na wielką karierę, ponieważ uparcie wracał i próbował wrócić tam, gdzie już wcześniej dotarł. W pewnym momencie zdecydował jednak, że nadszedł czas, by powiedzieć: "pas". Gdy on walczył o wyjście na prostą, inni byli już przed nim na zakręcie.
W niewielu rozmowach z mediami przyznał, że dziś jest szczęśliwy, bo jest mężem i ojcem, a to jest najważniejsze i nadaje życiu prawdziwy sens. Sport dał mu wiele, ale też wiele zabrał. Na szczęście 37-latek cieszy się zdrowiem, co pozwala mu realizować się w innych dziedzinach, niezwiązanych z żużlem.
ZOBACZ WIDEO: Miał jasną deklarację od Krzysztofa Mrozka. "Takimi zapewnieniami byłem karmiony"
Próbował również swoich sił jako trener w tym sporcie. Zdobył wszystkie niezbędne uprawnienia i pracował u boku ojca, który miał ogromne doświadczenie. Karol Ząbik junior w latach 2018-2019 był w sztabie szkoleniowym toruńskiego Apatora, gdzie odpowiadał za juniorów oraz adeptów trenujących na mini-torze.
Ojciec trenerem
Jan Ząbik był uznanym zawodnikiem, a później utytułowanym i szanowanym trenerem. Wiedział, że jego syn ma wyjątkowy talent do żużla. Młody Karol, pod czujnym okiem ojca, od najmłodszych lat wsiadał na motocykl i trenował. Na starym torze w Toruniu przy ulicy Broniewskiego 98, wielokrotnie pokazywał swoje umiejętności na małym torze znajdującym się na murawie, podczas przerw w zawodach. Kibice podziwiali jego występy, z niecierpliwością czekając na dzień, kiedy znajdzie się w składzie drużyny.
Kiedy już dołączył do zespołu, szybko stał się jego kluczowym elementem. W tym samym czasie rozwijał się Adrian Miedziński, który był o rok starszy i trenował pod okiem innego fachowca z Torunia, Stanisława. Takiego duetu juniorskiego, jak Ząbik i Miedziński, zazdrościł Apatorowi niejeden klub, a później w Toruniu nigdy nie było już takiej pary. Po latach jedynie Paweł Przedpełski osiągnął poziom starszych kolegów.
Wspomnienie o Miedzińskim nie jest przypadkowe. Obaj jeździli w jednej drużynie, często w jednej parze, ale rywalizowali między sobą. Każdy z nich chciał być liderem formacji juniorskiej i mieć większy wpływ na drużynę. Również w turniejach indywidualnych toczyli zażarte boje. Ta rywalizacja napędzała zarówno Miedzińskiego, jak i Ząbika.
Mistrz świata
Jednak to Karol Ząbik zdobył upragniony tytuł indywidualnego mistrza świata juniorów. W 2006 roku, podczas zawodów we włoskim Terenzano, Ząbik był faworytem, mimo obecności Miedzińskiego oraz zawodników takich jak Paweł Hlib, Antonio Lindbaeck czy Fredrik Lindgren. Lindgren zdobył najwięcej punktów w rundzie zasadniczej, ale w finale został wykluczony. W powtórce szansę wykorzystał Ząbik, pokonując Lindbaecka i Christiana Hefenbrocka. Toruń mógł więc świętować pierwszy i jak dotąd jedyny taki sukces swojego zawodnika.
Miesiąc wcześniej, na domowym torze, Ząbik zdobył złoty medal w MIMP (Miedzińskiemu na ostatniej prostej przeszkodził uraz), a gdy do tego dodać wygrany Srebrny Kask i tytuł mistrza Europy juniorów z poprzedniego sezonu, mamy obraz zawodnika, który zdobył wszystko, co najważniejsze w kategorii młodzieżowej. Do tego dochodzą jeszcze trzy zwycięstwa reprezentacyjne w DMŚJ.
Sezon 2006 był pełen sukcesów i dobrych wyników w jego macierzystej drużynie, mimo trudnej sytuacji finansowej klubu, co zmuszało ich do walki o utrzymanie w Ekstralidze.
Wielki pechowiec
Jednak nie wszystko zakończyło się tak, jak oczekiwano. W ostatnim wyścigu sezonu Ząbik został uderzony przez motocykl upadającego przed nim Damiana Balińskiego. Na stadionie w Lesznie zapadła cisza, a życie 20-latka, który dławił się własnym językiem, uratował ojciec. Ząbik doznał urazu czaszki i twarzy.
W kolejnym roku, mimo poważnej kontuzji, pokazywał, że jest w formie, notując najlepszy sezon ligowy w karierze. Jednak od kolejnego sezonu, już jako senior, jego kariera zaczęła gasnąć. W Szwecji doznał urazu łopatki i żeber, potem nie mógł złapać odpowiedniego rytmu, a w efekcie stracił miejsce w składzie Unibaksu, który zmierzał po złoto w lidze.
Wypadek z finału IMP w 2009 roku na Motoarenie prawdopodobnie zakończył jego szanse na wielką karierę. W zderzeniu z Balińskim ponownie doznał urazu czaszki, kręgosłupa i kręgów szyjnych. Po długiej rehabilitacji w 2010 roku próbował swoich sił w Anglii, ale miał problemy z równowagą, a na dodatek złamał podudzie i uszkodził bark. Lata 2010-2011 były dla niego praktycznie stracone. Jednak dzięki wsparciu Unibaksu powrócił w 2012 roku.
Nie chciał skończyć na wózku
Mimo dobrych przygotowań i pomocy, nie osiągał wyników, jakich oczekiwał. W drugiej połowie sezonu stracił miejsce w drużynie i postanowił zrobić sobie przerwę. Ostatecznie zakończył karierę w 2014 roku, po ostatnim meczu dla torunian, w którym zdobył 11 punktów i 2 bonusy, a Unibax wygrał 74:16.
Kilka lat temu w szczerym wywiadzie dla WP SportowychFaktów, udzielonym Mateuszowi Lampartowi, Ząbik przyznał: "Nie chciałem skończyć na wózku inwalidzkim, ani tym bardziej być 'warzywem'. Trzy razy Bóg mnie uratował. Kolejny raz nie chciałem kusić losu." Te trudne doświadczenia skłoniły go do podjęcia ostatecznej decyzji o zakończeniu kariery.
Mimo wszystko, wielu kibiców nadal pamięta jego dynamiczny styl jazdy i waleczność. Jego przejazd obok Tomasza Golloba jako 17-latek, triumfy w Terenzano, czy wiele zwycięstw dla Apatora pozostaną w pamięci. Karol Ząbik miał wszystko, by zdobywać kolejne sukcesy w żużlu. Niestety, los kilkakrotnie odebrał mu to, co najważniejsze.