Zimą działacze Texom Stali Rzeszów ściągnęli do klubu Nickiego Pedersena, który został twarzą beniaminka. Za plan minimum w przypadku "Żurawi" uznano jazdę w fazie play-off Metalkas 2. Ekstraligi, a niektórzy wróżyli nawet walkę o awans do PGE Ekstraligi. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała plany, bo zespół z Podkarpacia zajmuje przedostatnie miejsce w ligowej tabeli i może wkrótce zakończyć sezon.
- Kolejne mecze Stali pokazują, że coś jest nie tak. Drużyna powinna być skuteczniejsza. Przede wszystkim martwię się o Nickiego Pedersena, bo on nie czuje się zbyt dobrze z obecnymi wynikami - komentuje sytuację rzeszowian w rozmowie z WP SportoweFakty Marta Półtorak.
- Zimą mogłoby się wydawać, że do klubu zostali sprowadzeni fajni zawodnicy, a teraz okazuje się, że różnie może być. Spadek wprawdzie Stali nie grozi, ale jednak aspiracje były inne. Zamiast walki o awans do PGE Ekstraligi, może być szybki koniec sezonu - dodaje była prezes rzeszowskiego klubu.
ZOBACZ WIDEO: Polska olimpijka nie lubi przyjeżdżać do Krakowa. Nie zgadniesz, dlaczego
Obecnie najlepiej punktującym zawodnikiem Texom Stali jest Nicki Pedersen ze średnią biegową 2,095. Zaraz za nim znajduje się Jacob Thorssell (1,969). Natomiast do postawy pozostałych żużlowców można mieć zastrzeżenia. Zdaniem byłej sternik "Żurawi", nawet Pedersen spisuje się gorzej niż zakładano. Klub może mieć jednak problem ze sprowadzeniem innych zawodników.
- Tak naprawdę trzech zawodników jedzie poniżej oczekiwań. Nikt nie wie, dlaczego. Nikt z klubu nie mówił, czy zdiagnozował ich problem. Można by ich próbować wymienić po sezonie, ale na kogo? Na rynku nie ma oczywistych kandydatów - pyta Półtorak.
- Coś w tej drużynie nie zagrało. Ciężko jednak dawać receptę, skoro nie znamy od środka przyczyny problemu. Jeszcze przed sezonem klub chwalił się, że wydał naprawdę duże środki finansowe, więc pytanie czy są fundusze, aby pozyskać lepszych żużlowców - dodaje nasza rozmówczyni.
Była prezes Stali Rzeszów mimo wszystko ma nadzieję, że "Żurawie" wyjdą z chwilowego kryzysu. - Z optymizmem patrzyłam na działalność obecnych działaczy, którzy odbudowali żużel po ogromnej zapaści. Wykonali pracę u podstaw. Teraz są na zakręcie i zobaczymy, czy to było działanie na jeden sezon, czy z dłuższą perspektywą - komentuje Półtorak.
- Pewnych decyzji i ruchów nie rozumiem. Chodzi mi chociażby o juniorów i wychowanków. Nie do końca pojmuję strategię budowania tej drużyny. Jakaś jest, ale chyba nie jesteśmy w stanie się w niej zorientować. Nie podobały mi się też ostatnie pretensje do fanów. To było niepotrzebne. Wiadomo, że mamy dziś kibiców sukcesu. Jeśli nie ma wyników, to naturalne, że frekwencja nie powala - kończy Półtorak.
Czytaj także:
- Kary dla Madsena, Michelsena i Drabika? Znamy stanowisko Ekstraligi Żużlowej
- Włókniarz zlepkiem indywidualności. "Przeliczają wszystko na pieniądze"