Byki minione rozgrywki Speedway Ekstraligi zakończyły w pierwszej rundzie play-off, ulegając w dwumeczu Włókniarzowi Częstochowa. Ta porażka dla kibiców, działaczy i zawodników Unii była o tyle bolesna, że leszczynianie przed rozpoczęciem zmagań uważani byli za murowanego faworyta do sięgnięcia po jeden z medali Drużynowych Mistrzostw Polski. - Odpadnięcie w pierwszej rundzie play-off było dla mnie i dla całego klubu wielkim szokiem. W przyszłym sezonie chcemy pokazać, że stać nas na walkę o najwyższe cele i zakończyć rozgrywki na jednej z czterech czołowych lokat - powiedział Adams.
38-latek po czternastu latach jazdy z Bykiem na plastronie traktuje niewielkie miasto w Wielkopolsce jak swój drugi dom. - Leszno to mój drugi dom. Unia zawsze była wielkim klubem, ale jeszcze większym stała się jakieś pięć lat temu, z chwilą przyjścia nowego zarządu - dodał Australijczyk.
Leigh jest w Lesznie bardzo rozpoznawalną postacią, jednak ta popularność mu nie przeszkadza: - W Lesznie mieszkają naprawdę wspaniali ludzie, a wszyscy moi mechanicy pochodzą właśnie z tego miasta. Bez problemu mogę udać się na przechadzkę po mieście i być pewnym, że na ulicy nie spotka mnie nic nieprzyjemnego. Oczywiście oczy większości przechodniów są zwrócone na mnie, ale ja nie mam z tym żadnego problemu.
W karierze Leigh Adamsa innym bardzo ważnym klubem jest brytyjskie Swindon Robins, gdzie Australijczyk startował łącznie przez jedenaście sezonów. 38-latek najprawdopodobniej wkrótce podpisze kolejną umowę z Rudzikami. - Jestem bardzo związany z tym miejscem i nie wyobrażam sobie, że mógłbym nie jeździć dla Swindon. Nigdy nie mówię nigdy, ale z Rudzikami jesteśmy naprawdę bardzo blisko dojścia do porozumienia w sprawie nowego kontraktu - zakończył Adams.
Przypomnijmy, że Leigh Adams w latach 1996-2009 był stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Największym sukcesem "Kangura" jest srebrny medal Indywidualnych Mistrzostw Świata wywalczony w sezonie 2007.