Krystian Pieszczek czwartkowe starcie ROW-u Rybnik z Enea Falubazem Zielona Góra rozpoczął fatalnie, bo choć prowadził w swoim pierwszym starciu, to został staranowany przez Wiktora Trofimowa i Krzysztofa Buczkowskiego, między którymi doszło do kontaktu chwilę wcześniej.
- Wypadki się zdarzają. Szkoda, że Wiktor w nas wjechał, ale tak bywa - powiedział Pieszczek na antenie Canal+ Sport 5.
W powtórce Pieszczek jednak ponownie zaimponował i pewnie wygrał. Kolejny wyścig zakończył jednak na czwartym miejscu i dosyć niespodziewanie dwa kolejne biegi oglądał już z parku maszyn.
ZOBACZ WIDEO: Mikkel Michelsen: Maksym Drabik to mój przyjaciel. Jest niezrozumiany. Jest inny i ja się z tym identyfikuję
- Nie będę tego komentował, bo nie jestem chłopcem do szturchania kijem. Niektórym się wydaje, że tak jest, więc powinniśmy się zastanowić, co my tu robimy i jak jeździmy. Inaczej wyniku nie zrobimy - dodał Pieszczek.
Reporter Canal+, Łukasz Benz nie ukrywał w rozmowie z gdańszczaninem, że ROW nie wygląda, jak drużyna. Nie tylko mają różne kevlary, ale i również w parku maszyn jest bardzo gęsto. - I myślę, że nie będziemy wyglądać, jak drużyna w kolejnych meczach, jeśli będzie taka atmosfera, jaka jest, że zawodnik, który jest jednym z najlepszych w drużynie, jest zmieniany po swoim biegu i jest mu zarzucane, że blokuje kolegę i dlatego przywozi trzy punkty, a nie zero - skomentował Pieszczek.
Czytaj także:
Nie mają wątpliwości, co do jego postawy
Takiej reakcji z jego strony chyba nikt się nie spodziewał!