Nasz "Don Bartolo" Czekański znów na torze!

Bartłomiej Czekański, felietonista SportoweFakty.pl i TVP Sport, po 11 latach przerwy ponownie usiadł na motocyklu żużlowym. Dzięki uprzejmości i gościnności szkółki WTS Wrocław w czwartek i piątek mógł przejechać kilka kółek.

- Wrażenia wspaniałe. Polecam. Im szybciej się zasuwa po torze, tym jest przyjemniej - przyznał Czekański. - W czwartek jechałem wolno, jak dla mnie za wolno, ot, tak, żeby tylko się zapoznać z tym wszystkim, a raczej przypomnieć sobie "jak to się je". W piątek było już szybciej i próby ślizgu z wyjścia (nawet "mniej więcej" od połowy łuku). Raz poluźniłem prawą nogę na ramie, przez co z wyjścia wyniosło mnie i potem lekko dotknąłem na prostej hakiem o bandę. Dodałem jednak gazu i uratowałem się od ostrej wywrotki - relacjonuje.

- Trener Cieślak mnie skrzyczał, ale tata Pawlicki (jego młodszy syn Piotrek też trenował z nami - ależ to talent!) pochwalił mnie, że widać, iż miałem już do czynienia z motorem żużlowym i w sumie nie jest aż tak źle, oczywiście jak na początek po tylu latach. To na razie tylko taka zabawa. Wiem jednak, że na razie okrutnie kaleczę ten sport. Jazda na stojaku była zupełnie inna od tej na współczesnym leżaku.

Czy jazda na treningach to tylko jednorazowa próba, czy Czekański planuje kolejne treningi i być może starty? - Powiem tak: starsi ode mnie jeżdżą np. w lodowym żużlu, czy w longtracku, to dlaczego ja, he, he, nie mógłbym wystartować w klasycznym? Czyż nie byłbym ciekawostką przyrodniczą? W życiu trzeba mieć fantazję. A ja późno dojrzewam. W razie czego, pozostaje liga amatorska. Na razie to tylko mrzonki, przekomarzanki, wygłupy i takie tam bajanie, bo najpierw muszę się nauczyć ostro jeździć "na szlace". Ale u najlepszego trenera w światowym żużlu, czyli u Marka Cieślaka, to się musi udać! U niego po prostu nie wypada źle jeździć - powiedział dziennikarz.

- Na razie podoba mi się to, że odczuwam przyjemność z tej jazdy (powtarzam: im jadę szybciej, tym radocha większa) i nie czuję lęku ani przed prędkością, ani przed ślizgiem. No i wszyscy ludzie związani ze szkółką żużlową WTS-u, gdzie na razie potrenowałem tylko gościnnie, są dla mnie bardzo sympatyczni. Pani prezes Krystyna Kloc (i oczywiście Cieślak), zgodnie ze swoją obietnicą, zrobiła kawał dobrej roboty, bo ta szkółka naprawdę hula i już zasuwają tam prawdziwe talenty, o których wnet usłyszycie. Oczywiście nie mam tu na myśli siebie - dodał.

- A tak jeszcze na poważnie, skoro piszę i mówię o żużlu w mediach, to chcę być w parku maszyn, chcę pomagać przy sprzęcie i sam chcę jeździć, choćby po to, żebym wiedział o czym w owych mediach piszę i mówię. Świat speedwaya idzie bowiem do przodu. A ja nie. Poza tym, dopiero w parku maszyn i na torze nabiera się właściwego szacunku dla umiejętności i odwagi żużlowców. Szacun, Panowie Zawodnicy!

Cały sprzęt Czekański otrzymał lub pożyczył od żużlowych przyjaciół. Kevlar od Waldemara Szuby, kask od Christiana Ago i jego mechanika Czarka Cyrana, Rękawiczki, buty, laczek i okulary od Jarosława Hampela i Krzysztofa Słabonia. Motor (jawę) Czekański pożyczył od Dawida Bębasa (syna Mariana Bębasa), a osłonę na kręgosłup ma obiecaną od rodziny Pawlickich.

- Taki to oto ze mnie nieudany żużlowiec-żebrak. Na szczęście, mam w speedwayu wielu oddanych przyjaciół, na których w potrzebie mogę liczyć (wymienieni tu już,koledzy plus Janek Ząbik czy Zbyszek Lech, ale nie tylko oni). Dziękuję im. Toromistrz Choroś przygotowuje we Wrocku świetny torek dla szkółki. Miodzio! - zapewnił Czekański i na zakończenie dodał: - Nie róbcie wielkiego halo z tego, że jak na razie przejechałem się kilka razy po torze.. . Golloba ze mnie nie będzie, ale wierzę, że swoją jazdą jeszcze was mile zaskoczę. Może milej niż felietonami?

Czekański na czwartkowym treningu

fot. Katarzyna Łapczyńska

Komentarze (0)