Po sławę, prestiż i pieniądze - rusza jubileuszowy Turniej Czterech Skoczni!

Po świętach, a tuż przed Nowym Rokiem - Turniej Czterech Skoczni idzie żwawym krokiem. Kibice już czekają, czekoladki zajadają. Niemcy i Austria w pełni przygotowane, wyjątkowo w tym czasie przez rzeszę fanów oblegane. Zimowe święto na dwóch deskach zatem rusza, i nic go nie zepsuje, nawet śnieżna burza.

W tym artykule dowiesz się o:

Już tylko godziny dzielą nas od rozpoczęcia kolejnej edycji Turnieju Czterech Skoczni. Edycji wyjątkowej, bo jubileuszowej. W czwartkowe popołudnie na stadionie "Schattenberg" po raz sześćdziesiąty zakręci się magiczna karuzela z przystankami w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i oczywiście Bischofshofen, gdzie szóstego stycznia rozegrane zostaną finałowe zawody. Przypomnijmy, że pierwsze serie każdego z tych konkursów przeprowadzane będą systemem KO - skoczkowie dobierani są w pary na podstawie wyników kwalifikacji (pierwszy z pięćdziesiątym, trzeci z czterdziestym ósmym itp.). Do najlepszej "30" awansują zwycięzcy dwudziestu pięciu pojedynków, a także pięciu "lucky losers" - zawodników z najwyższymi notami wśród tych, którzy przegrali ze swoim wylosowanym rywalem. Tym razem w przeciwieństwie do biegowego Tour de Ski organizatorzy Vierschanzentournee przygotowali atrakcyjną pulę nagród. Oprócz sporej kasy i cennych rzeczy na zawodników czeka również specjalna gratyfikacja finansowa w postaci aż miliona franków szwajcarskich (!) dla skoczka, który czterokrotnie stanie na najwyższym stopniu podium. Dotychczas w długoletniej historii prestiżowego cyklu sztuki tej dokonał tylko Sven Hannawald. Niesamowity wyczyn Niemca miał miejsce dokładnie dekadę temu. Blisko powtórki z rozrywki byli w ostatnim okresie Norweg Sigurd Pettersen (2003/2004), Fin Janne Ahonen (2004/2005) oraz Austriak Wolfgang Loitzl (2008/2009).

Zdecydowanie największą gwiazdą Turnieju Czterech Skoczni jest wspomniany Ahonen. Kosmiczny reprezentant Kraju Tysiąca Jezior zwyciężał w Wielkim Szlemie pięciokrotnie (!), w tym raz wspólnie z Jakubem Jandą. Słynny mieszkaniec Lahti w sumie na "pudle" w niemiecko-austriackich zawodach stawał w dziesięciu sezonach. Do innych bohaterów cyklu bez wątpienia zaliczyć można Jensa Weißfloga - czterokrotnego triumfatora imprezy, mających po trzy wiktorie - Bjoern Wirkola oraz Helmut Recknagel. Nie należy zapominać też o naszym Adamie Małyszu. "Orzeł z Wisły" nie miał sobie równych na przełomie 2000 i 2001 roku. Minione trzy edycje alpejskiego tournee upłynęły pod znakiem niebywałej dominacji Austriaków - zwyciężali odpowiednio Wolfgang Loitzl, Andreas Kofler i Thomas Morgenstern. Czy ktoś zdoła przerwać hegemonię czerwono-biało-czerwonych? Oto kandydaci...

1. Richard Freitag

Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów w wąskim gronie potencjalnych zdobywców Wielkiego Szlema na nartach widnieją nazwiska naszych zachodnich sąsiadów. Jednym z nich jest Richard Freitag, który przebojem wdarł się do ścisłej czołówki. Zaledwie 20-letni kawaler z Breitenbrunn pokazał się z bardzo dobrej strony podczas letniego Grand Prix, zajmując drugie miejsce we francuskim Courchevel i trzecie w Hinterzarten. Niemiec rozwija się niezwykle dynamicznie, co doskonale obrazuje początek zimowego sezonu. Freitag jest obecnie czwarty w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, a w połowie grudnia odniósł swój pierwszy triumf w Harrachowie. Ciekawe tylko, jak poradzi sobie z presją...

2. Severin Freund

Drugi z młodych Niemców, aktualnie szósty w Pucharze Świata. 23-latek dał o sobie znać podczas zeszłej zimy, w znakomitym stylu wygrywając w Sapporo i Willingen. W marcu wraz z kolegami z drużyny zdobył brązowy krążek na mistrzostwach w Oslo. Od tego czasu Freund nie zwalnia tempa - 6-ty w Ruce, drugi w Lillehammer, trzeci w Harrachowie i piąty w Engelbergu. Jego problemem zdaje się być jednak dość nieregularna forma, a powtarzalność w całym TCS jest przecież najważniejsza.

3. Daiki Ito

Japończyk jest nieobliczalny i u progu sezonu pokazał, że stać go na kosmiczne próby, ale i poważne "wpadki". Jest niezwykle nierówny, ale potrafi świetnie wykorzystać wiatr pod narty. Dobrym przykładem jest jego rekordowa próba na 143 metr w Bischofshofen. To wicemistrz świata juniorów z Schonach i zwycięzca LGP 2010, który dwadzieścia dni temu w Harrachowie był bliski wygrywania zawodów.

4.Kamil Stoch

Kto wie, może szyki podopiecznym Alexandra Pointnera pokrzyżuje Polak? Kamil Stoch, siódmy w punktacji pucharowego cyklu. Naturalny następca Małysza był 4-ty w Laponii, trzeci w Lillehammer i drugi po fenomenalnej próbie w Engelbergu. Mieszkaniec Zębu doskonale radził sobie na igelicie, gdy w Klingenthal i Einsiedeln nie dał rywalom żadnych szans. Wszystko wskazuje na to, że Stoch na dobre zaaklimatyzował się już w najlepszej "10" świata. Poza tym rozegrane 26 grudnia mistrzostwa Polski w Wiśle były demonstracją siły naszego najlepszego skoczka. Odrobienie ośmiu "oczek" do Piotra Żyły i fantastyczny rekord pozwala polskim kibicom coraz śmielej myśleć o ogromnym sukcesie swojego rodaka.

5. Simon Ammann

Zawsze groźny. Ma w swoim dorobku prawie wszystko. Prawie, bo do jego bogatej kolekcji brakuje mu tylko triumfu w Turnieju Czterech Skoczni. Szwajcar zdobył już Kryształową Kulę, cztery złota olimpijskie, cztery medale mistrzostw świata i tytuł najlepszego lotnika globu. Poza tym dobrze czuje się w Ga-Pa - to do niego należy rekord nowoczesnej skoczni w Garmisch (143,5m). "Harry Potter" znakomicie potrafi przygotować się do najważniejszych imprez, zawsze realizując swój cel, a tym na 2012 rok jest wygrana w Wielkim Szlemie. Początek zimy "Simi" miał przeciętny, ale podczas weekendu na "Titlis" zasygnalizował już zwyżkę formy. Szwajcar to stary lis i doświadczenie tylko przemawia na jego korzyść. Jak informuje serwis Blick.ch - przeszkodzić gwiazdorowi Helwetów może między innymi przeziębienie.

6. Anders Bardal

Do tej pory postać drugiego planu, a sukcesy święcił przede wszystkim w drużynie. Od początku tego sezonu prezentuje się niezwykle równo i solidnie. Ma stabilną formę i stać go na zwycięstwa, co pokazał w Engelbergu. Jest obecnie drugi w klasyfikacji Pucharu Świata. Swoją postawą bardzo przypomina Wolfganga Loitzla - bohatera TCS w 2009 roku.

7. Inni

To jednak nie wszyscy. Groźni są nawet Czesi - Roman Koudelka, czy Lukas Hlava. Zapomnieć nie można też o Tomie Hilde no i oczywiście...Austriakach. Oprócz Loitzla, Koflera i "Morgiego" są jeszcze Gregor Schlierenzauer i Martin Koch.

Nadchodzący TCS urozmaicić może konkurs PŚ numer 400 w wykonaniu Noriaki Kasai - najstarszego uczestnika imprezy. Samuraj, urodzony w 1972 roku w Shimokawie swój jubileuszowy występ ma szansę odnotować podczas finałowych zmagań w Bischofshofen.

Program 60. Turnieju Czterech Skoczni:

Oberstdorf

29 grudnia, czwartek

14.30 - oficjalny trening (2 serie)

16.30 - kwalifikacje

30 grudnia, piątek

15.00 - seria próbna

16.30 - pierwsza seria konkursowa

Garmisch-Partenkirchen

31 grudnia, sobota

11.45 - oficjalny trening (2 serie)

14.00 - kwalifikacje

1 stycznia, niedziela

12.00 - seria próbna

14.00 - pierwsza seria konkursowa

Innsbruck

3 stycznia, wtorek

11.30 - oficjalny trening (2 serie)

13.45 - kwalifikacje

4 stycznia, środa

12.30 - seria próbna

13.45 - pierwsza seria konkursowa

Bischofshofen

5 stycznia, czwartek

14.30 - oficjalny trening (2 serie)

16.30 - kwalifikacje

6 stycznia, piątek

15.00 - seria próbna

16.30 - pierwsza seria konkursowa

Źródło artykułu: