Andy Murray skrytykował Brytyjski Związek Tenisowy. Szybko dostał odpowiedź

Getty Images / Cameron Spencer / Na zdjęciu: Andy Murray
Getty Images / Cameron Spencer / Na zdjęciu: Andy Murray

Andy Murray skrytykował postępowanie Brytyjskiego Związku Tenisowego. Były lider rankingu ATP wyraził niepokój odnośnie tego, czy krajowa federacja robi wszystko, aby dbać o właściwy rozwój dyscypliny.

W tym artykule dowiesz się o:

- Nie jestem przekonany, czy Wielka Brytania właściwie wykorzystała nasz sukces z ostatnich 7-8 lat. Czy chodzi o mnie, mojego brata Jamiego, Johannę Kontę, Kyle'a Edmunda, drużynę narodową w Pucharze Davisa, to nie jestem pewien, ile zostało zrobione - powiedział Andy Murray, który z powodu kontuzji biodra nie wie, czy będzie jeszcze kontynuował zawodową karierę.

Trzykrotny triumfator imprez wielkoszlemowych po raz kolejny wyraził swój niepokój na temat przyszłości dyscypliny. W 2015 roku, po triumfie Wielkiej Brytanii w Pucharze Davisa, stwierdził, że był zaskoczony widokiem pustego Narodowego Centrum Tenisowego, którego budowa kosztowała 40 mln funtów.

- Być może w trakcie mojej kariery powinienem się bardziej zaangażować, ale nigdy nie uważałem, że jest to moje zadanie. Teraz jestem zawiedziony, ponieważ nie potrafię zrozumieć, jak w ciągu ostatnich 8 do 10 lat mogło spaść zainteresowanie. Wiem, że w Szkocji nie zbudowano w ostatnim czasie zbyt wielu krytych kortów. Trzeba sprawić, aby dzieci grały w tenisa, a do tego potrzeba odpowiednich obiektów - stwierdził pochodzący z Dunblane zawodnik.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar to wyzwanie dla nadludzi. "Chylę przed nimi czoła"

Na krytykę odpowiedział Brytyjski Związek Tenisowy. Dyrektor zarządzający LTA,  Scott Lloyd, zapewnił, że zostanie uczynione wszystko, aby kariera Murraya została odpowiednio wykorzystana do promocji dyscypliny. Krajowa federacja zapowiedziała współpracę z matką zawodnika, Judy Murray, przy opracowaniu programu dla szkół. - Wszyscy chcemy tego samego - zbudować coś na bazie niesamowitych dokonań Andy'ego - powiedział szef LTA.

Źródło artykułu: