Obecnie Elina Switolina zajmuje 23. miejsce w rankingu WTA. Od trzech lat ukraińska tenisistka skupia się nie tylko na treningach i turniejach, ale również sytuacji w ojczyźnie. W Ukrainie pozostała część jej rodziny. Switolina stara się organizować pomoc dla rodaków walczących z Rosją, bywa też w Polsce - skąd rusza w podróż na wschód.
30-latka została też ambasadorką inicjatywy "Bring Kids Back UA" ("Sprowadźmy dzieci z powrotem do Ukrainy"), która została stworzona przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Agencja ta zaczęła funkcjonować w marcu 2022 roku i ma na celu bezpieczny powrót do ojczyzny ukraińskich dzieci, które zostały wywiezione w głąb Rosji. Jak informuje Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, szczególnie narażone na deportację są sieroty i dzieci pozbawione opieki rodzicielskiej, które przebywały w zbiorowych placówkach zdrowotnych, opiekuńczo-wychowawczych lub w rodzinnych domach dziecka.
- Czuję, że mam misję. Mam platformę, którą mogę wykorzystać, aby to nagłośnić. Ciężko pracujemy, aby sprowadzić z powrotem dzieci, które zostały skradzione z Ukrainy. Jest ich ponad 20 tys. Są naszą przyszłością - mówi Switolina w rozmowie z "The National".
Celowa strategia Rosji
Jak tłumaczy nam Daria Herasymchuk, doradca i komisarz prezydenta Ukrainy ds. praw dziecka i rehabilitacji, inicjatywa została założona przez prezydenta Zełenskiego, aby "zjednoczyć agencje rządowe, organizacje pozarządowe i partnerów międzynarodowych" w jednym celu - sprowadzić do kraju wszystkie dzieci zabrane przez Rosjan i wywiezione w nieznanym kierunku.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
- Deportacja ukraińskich dzieci do Rosji to celowa strategia mająca na celu wymazanie ich ukraińskiej tożsamości i zerwanie więzi z ojczyzną. Rosja aktywnie utrudnia ich powrót, blokuje jakiekolwiek informacje i uniemożliwia im kontakt z rodzicami. Wiele z tych dzieci przymusowo otrzymuje rosyjskie obywatelstwo. Oni chcą je zasymilować - mówi Daria Herasymchuk w rozmowie z WP SportoweFakty.
Najlepszym dowodem na to są słowa jednej z dziewczynek, urodzonej w Chersoniu, która została wywieziona do Rosji. Tam powtarzano jej, że powinna troszczyć się wyłącznie o Rosję, bo "Ukraina nawet nie jest narodem". Po długim czasie udało się jej wrócić do Ukrainy. - Słuchanie historii tych dzieci, jak zostały wyrwane z domów przez Rosjan, głęboko mnie poruszyło. Ich optymizm, mimo wszystkiego przez co przeszły, jest inspirujący. Ich głosy musi usłyszeć cały świat - mówi Switolina, która stara się regularnie spotykać z uratowanymi dziećmi.
Chociaż od rozpoczęcia wojny w Ukrainie minęły ponad trzy lata, to Rosja nie zmieniła swoich praktyk. - Ciągle odmawia współpracy w odsyłaniu dzieci do Ukrainy, celowo utrudnia ich repatriację, ukrywa miejsce ich pobytu i próbuje zalegalizować ich nielegalne przetrzymywanie w Rosji - wyjaśnia Herasymchuk.
Ukraińcy mają olbrzymi problem z namierzeniem skradzionych dzieci. Dane "Bring Kids Back UA" wskazują, że co najmniej 19 546 nieletnich zostało wywiezionych siłą do Rosji. Do tej pory udało się odzyskać tylko 1236 z nich. Część z nich najpewniej nigdy nie wróci do rodziny.
- Dzieci są przesiedlane, rozpraszane po odległych regionach Rosji, co utrudnia ich śledzenie i odsyłanie z powrotem do Ukrainy. Otrzymują też obywatelstwo rosyjskie, a ich dane osobowe są zmieniane. To sprawia, że ich identyfikacja i repatriacja są praktycznie niemożliwe. Następnie są adoptowane przez rosyjskie rodziny, które odcinają je od ukraińskiej kultury, historii i korzeni - podkreśla Daria Herasymchuk.
Walczą przeciwko własnemu krajowi
Rosjanie indoktrynują ukraińskie dzieci, zmuszają je do wyrzeczenia narodowej tożsamości, wpajana jest im nienawiść do Ukrainy. - Niejednokrotnie dzieci ze starszych roczników są przygotowywane do służby wojskowej, a nawet wysyłane na linię frontu, gdzie walczą i giną w imię interesów Rosji - mówi nam przedstawicielka "Bring Kids Back UA".
Ukraińska inicjatywa współpracuje z organizacjami międzynarodowymi i rządami innych państw przy odzyskiwaniu dzieci. Ważną rolę w tym procesie odgrywa Katar, który pomaga w negocjacjach z Rosjanami i ułatwia "logistykę bezpiecznego powrotu dzieci do Ukrainy".
- Międzynarodowe wsparcie obejmuje również globalne kampanie informacyjne, współpracę dyplomatyczną. Współpracujemy ściśle z rządami zagranicznymi, organizacjami międzynarodowymi i grupami walczącymi o prawa człowieka - dodaje Daria Herasymchuk.
Swoją rolę wykonuje w tym aspekcie również Switolina. Ukraińska tenisistka w wolnym czasie od turniejów WTA stara się nagłaśniać problem. W listopadzie przemawiała na konferencji pokojowej w Montrealu. - Te okrucieństwa nigdy nie powinny zostać zapomniane ani zaakceptowane jako normalne. Możecie zrobić więcej. Możecie wywierać presję na Rosję - mówiła do zgromadzonych.
We wrześniu Switolina wystąpiła z kolei na Szczycie Pierwszych Dam. - Przyszłość ukraińskich dzieci jest zagrożona nie tylko przez pociski, ale też przez autobusy, które zabierają je daleko od domów i wszystkiego, co kochają - podkreślała i apelowała, aby każde państwo przyczyniło się do tego, że "Konwencja o prawach dziecka nie będzie pustym prawem".
W oczekiwaniu na pokój
W ostatnich dniach w Ukrainie panuje napięta atmosfera. Donald Trump wstrzymał pomoc wojskową dla kraju walczącego z Rosją, by zmusić Kijów do zawarcia pokoju. Równocześnie amerykański prezydent wydaje się być gotowy na szereg ustępstw względem Rosji, co ma być wyrazem szacunku dla Władimira Putina i próbą zakończenia konfliktu. Przedstawiciele "Bring Kids Back UA" nie chcą wypowiadać się na ten temat, bo jakikolwiek komentarz mógłby uderzyć w wysiłki dyplomatyczne w sprawie skradzionych dzieci.
Tymczasem w grudniu Uniwersytet w Yale opublikował raport zatytułowany "Systematyczny program Rosji dotyczący przymusowej adopcji i opieki nad dziećmi z Ukrainy". Powstał on w oparciu o 20-miesięczne badania i obrazuje, jak z premedytacją Rosja robi wszystko, aby ukraińskie dzieci zapomniały o swoich korzeniach.
- Rosja musi skończyć z zaprzeczaniem, że organizuje przymusową adopcję ukraińskich dzieci. Musi udostępnić rejestr wszystkich dzieci z Ukrainy, które są przez nią siłą przetrzymywane. Ukraina nie spocznie, dopóki nasze dzieci nie wrócą do domu, a osoby odpowiedzialne za te czyny nie zostaną pociągnięte do odpowiedzialności - tak raport skomentował Andrij Jermak, szef Biura Prezydenta Ukrainy i równocześnie współprzewodniczący międzynarodowej grupy zadaniowej "Bring Kids Back UA".
Niewykluczone, że temat odzyskania ukraińskich dzieci będzie jednym z tematów rozmów pokojowych między Ukrainą a Rosją. Jednak do końca wojny daleka droga. Na razie "Bring Kids Back UA" musi cieszyć się każdym najmniejszym sukcesem. W środę (5 marca) organizacja pochwaliła się odzyskaniem kolejnej grupy dzieci. Do ojczyzny powróciło 51 najmłodszych obywateli.
"Nasza walka daleka jest od zakończenia" - podkreśliła organizacja.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty