Ta reakcja Gauff mówi wszystko. Fręch w światowym tenisie jest wyjątkiem [OPINIA]

PAP/EPA / Lukas Koch oraz Getty Images/Julian Finney / Na zdjeciu: Magdalena Fręch oraz Coco Gauff
PAP/EPA / Lukas Koch oraz Getty Images/Julian Finney / Na zdjeciu: Magdalena Fręch oraz Coco Gauff

Ćwierćfinał Australian Open nie dla Magdaleny Fręch. Polka była wyraźnie słabsza od Coco Gauff i przegrała 1:6, 2:6. W ostatnich latach 26-latka przeszła cudowną drogę i pokazała, że warto jest marzyć i walczyć do końca. Jej historia jest wyjątkowa.

Historia Magdaleny Fręch w niczym nie przypomina Igi Świątek czy Coco Gauff. Łodzianka nigdy nie była cudowną juniorką, która od razu po przejściu do wieku seniorskiego zachwyciła świat. Polka tułała się po latami po niskich rangą turniejach, a występy wielkoszlemowe były dla niej marzeniem, o który musiała starać się w kwalifikacjach.

Przez długi czas nie miała funduszy, by brać udział w takich turniejach, jakich by chciała. Nie miała potężnego zaplecza sponsorskiego czy bogatej rodziny. Wybierała więc często zawody bliżej domu, a raz zdarzyło się nawet, że pożyczała pieniądze od swoich rodziców.

W czasach gdy wielu graczy zmienia trenerów w zasadzie co chwilę, Fręch też pozostaje ogromnym wyjątkiem. Ze swoim szkoleniowcem Andrzejem Kobierskim współpracuje od 20 lat, zaczął ją prowadzić, gdy była sześcioletnią dziewczynką.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie

Ich stała praca przynosi wymierne efekty w ostatnich kilkunastu miesiącach, a jak na dłoni było to widać w Australian Open. Polka awansowała do czwartej rundy turnieju, a w drodze po wielki sukces pokonała byłą czwartą tenisistkę globu - Caroline Garcię. W niedzielę na jej drodze stanęła jedna z głównych faworytek do tytułu w Melbourne - Coco Gauff.

Trzeba otwarciu powiedzieć, że mecz czwartej rundy nie poszedł po myśli Fręch. Łodzianka po nieudanym początku zaczęła grać coraz bardziej bojaźliwie, pasywnie, czekając na to, co zrobi rywalka. Posyłała za wolne piłki, nie wchodziła w kort i brakowało jej ryzyka. Gauff bezlitośnie to wykorzystywała

W pojedynczych akcjach, gdy nie była zachowawcza, gdy ryzykowała, to można było zobaczyć, na co ją stać. Być może zjadła ją presja kortu centralnego w Melbourne, a wiarę odbierały szczęśliwe dla Gauff punkty, w których piłka przetaczała się po taśmie. Tych zagrań było tak dużo, że w pewnym momencie Amerykanka aż się uśmiechnęła, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście.

Oczywiście, w normalnych okolicznościach 19-latka jest lepszą zawodniczką, ale różnica klas między nią, a Fręch nie jest taka duża. Kto wie, może w następnym starciu z tenisistką z czołówki łodzianka zaprezentuje się lepiej? A takich okazji w najbliższych miesiącach będzie coraz więcej.

Wszystko dlatego, że Fręch po turnieju awansuje do czołowej pięćdziesiątki światowego rankingu i będzie brała udział we wszystkich najważniejszych turniejach WTA. Jestem przekonany, że łodzianka nie osiągnęła jeszcze maksimum swojego potencjału, a dowodem na to jest jej kapitalny rozwój w ostatnich miesiącach, gdzie poprawiła chociażby swój serwis.

Bez wątpienia stać ją na dalszy awans w światowej hierarchii, a realnym celem na koniec roku powinna być trzydziestka rankingu i rozstawienie w turniejach wielkoszlemowych. Przed Australian Open wydawało się to nierealne, ale 26-latka pokazała, że drzemią w niej rezerwy, które nie śniły się nawet największym znawcom tenisa.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Nie będzie meczu niepokonanych. Portugalczyk sprawił wielką sensację!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty