Na radarach europejskich klubów co chwilę pojawiają się utalentowani piłkarze z Afryki. Na Czarnym Lądzie rodzą się diamenty, ale tylko nielicznym udaje się spełnić marzenia o karierze profesjonalnego piłkarza. Jednym ze szczęściarzy był Philemon Masinga, który w latach 90. ubiegłego wieku stał się wielką gwiazdą Republiki Południowej Afryki.
Napastnik miał jednak na starcie o wiele łatwiej niż wielu jego rodaków. Żył w rodzinie ze średniej klasy społecznej, a więc nie musiał się martwić, że będzie chodził głodny. Mógł skupić się tylko na piłce nożnej, a talent do niej miał nieprzeciętny. Po raz pierwszy zauważono go, gdy chodził do szkoły podstawowej.
O krok od transferu do Interu Mediolan
"Chippa", bo tak nazywany był przez kolegów, do rodzimej ekstraklasy trafił jednak stosunkowo późno, bo w wieku 22 lat. Wcześniej był zawodnikiem Jomo Cosmos. Transfer do Mamelodi Sundowns okazał się strzałem w dziesiątkę. Najpierw wywalczył z tym zespołem awans do pierwszej ligi, a trzy lata później wygrał los na loterii. Do klubu przyszła oferta z Europy i to z rosnącej w siłę Premier League.
Leeds United było wtedy jedną z czołowych drużyn w Anglii. Brytyjczycy zaoferowali za napastnika z RPA 275 tysięcy funtów. W połowie lat 90. to były duże pieniądze za anonimowego (na europejskie warunki) zawodnika, jakim był Masinga. Drużyna z Afryki przyjęła propozycję bez wahania. Phil spakował się i ruszył na podbój Europy.
W Leeds nie wszystko jednak poszło zgodnie z jego planem. Masinga spędził tam dwa lata, rozegrał 31 meczów i strzelił jedynie pięć goli. Ratunkiem miało być szwajcarskie FC Sankt Gallen, ale tam piłkarz grał jeszcze mniej (ani razu nie trafił do siatki). Potrzebna była kolejna zmiana. Tym razem na Włochy.
W Salernitanie "Chippa" zagrał kilkanaście razy i zdobył cztery bramki. Zgłosiło się po niego FC Bari - zespół, który awansował do Serie A. Początkowo Masinga był rezerwowym, ale z czasem dostawał coraz więcej szans. W pierwszym sezonie strzelił dziewięć goli, w drugim było ich już jedenaście. Niewiele brakowało, a dzięki temu... trafiłby do wielkiego Interu Mediolan. Transfer wydawał się formalnością, ale Philemon miał pecha - doznał poważnej kontuzji i gigant zrezygnował z niego.
Z Bari rozstał się po czterech latach, a w 2001 roku wyjechał do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Wcześniej jednak przeżył piękne chwile z drużyną narodową. W 1997 roku to on strzelił gola w meczu z Kongo, który dał RPA awans na mistrzostwa świata.[nextpage]- To była jedna z najważniejszych bramek w karierze. Do dzisiaj, gdy widzę jej powtórkę w telewizji, mam gęsią skórkę. Wtedy cieszyliśmy się, jakbyśmy wygrali mistrzostwa świata - wspomina piłkarz.
Na francuskich stadionach już tak dobrze nie było. Masinga i RPA nie sprawili sensacji, żegnając się z mundialem po fazie grupowej.
Willa, auta, piękne kobiety i sieć biznesów
Przenieśmy się jednak do 2001 roku. Masinga na jeden sezon wyjechał do ZEA. W barwach Al-Wahda nie mógł narzekać na pieniądze. Nikt nie miał wątpliwości, że napastnikowi przyświeca silna motywacja finansowa. Chciał w Emiratach zarobić jak najwięcej przed sportową emeryturą. W 2002 roku zakończył karierę, wrócił do rodzinnej RPA i żył jak król.
Na boisku zarobił kilka milionów, a więc miał wymarzony start w życie z dala od futbolu. Phil dobrze kombinował - sporą część pieniędzy starał się inwestować. W swoim kraju miał sieć luksusowych butików. Do tego kilka nocnych klubów, a także sieć stacji benzynowych. Wydawało się, że zapewni przyszłość sobie, swoim dzieciom, a może nawet i wnukom.
Emerytowany piłkarz nie krył się z tym, że posiada wielki majątek. W garażu miał kolekcję luksusowych samochodów. Kupił sobie wielką i bardzo drogą willę. Często też zapraszał przyjaciół i znajomych na wystawne imprezy. Żył na bogato. To jednak nie trwało wiecznie.
Pierwszy kryzys pojawił się w 2005 roku. Media z RPA informowały, że Masinga rozstaje się z żoną. Sprawa rozwodowa potoczyła się szybko. Żona Puleng uzyskała prawo do opieki nad dziećmi, a były reprezentant kraju zmuszony był płacić wysokie alimenty na rzecz dwóch córek.
Bardzo możliwe, że rozpad rodziny miał wpływ na dalsze losy byłego gracza Leeds i Bari. Przez pewien czas nadal się bawił. W dodatku był wolny, a więc często widywano go z pięknymi kobietami. Kilka lat później nie było już imprez, atrakcyjnych dziewczyn i milionów na koncie. Co się stało?
Nagle znalazł się na dnie
Pięć lat temu południowoafrykańskie media zaczęły podawać niepokojące informacje na temat Masingi. Wyszło na jaw, że emerytowany piłkarz ma bardzo poważne problemy finansowe. [nextpage]- Mam problemy w życiu, ale kto ich nie ma? Mam swoje kłopoty, ale nie będę o nich mówił, bo nie potrzebuję litości - komentował Phil.
Napastnik niewiele zdradzał, ale robiły to za niego gazety. Pisano, że ekspiłkarz ledwo wiąże koniec z końcem. Wyprowadził się z luksusowej willi, zamieszkał w znacznie tańszym mieszkaniu, ale został z niego wyrzucony za niepłacenie czynszu. Ponadto wyprzedawał prywatne rzeczy i pamiątki piłkarskie.
- Sprzedawał wszystko. Nie tylko duże i cenne przedmioty, ale też żelazka, tostery, czajniki. Widocznie był bardzo zdesperowany, aby pozyskać gotówkę - mówił jeden z sąsiadów.
Przez pewien czas Masinga był nawet bezdomnym. Nie było już wspomnianej willi, samochodów i dochodowych biznesów. Dlaczego z milionera stał się bankrutem?
- Dokonałem kilku bardzo złych inwestycji z racji braku wiedzy. Widocznie musiałem przez to przejść, aby dostać nauczkę. Niektórzy mają to szczęście, że wiedzą, jak inwestować. U mnie tego brakowało - mówił w ubiegłym roku.
Good times in South Africa: Enjoying with @PhilMasinga a nice Sunday afternoon at SOWETO during the #afcon2013 pic.twitter.com/D68epWJxHM
— Lutz Pfannenstiel (@1_LPfannenstiel) 2 lipca 2013
Gwiazdor afrykańskiego futbolu na szczęście w porę się otrząsnął. Najpierw zamieszkał w domu po zmarłej matce, w którym żyli dwaj jego bracia. Małymi krokami zaczął odbijać się od dna. Wprawdzie o majątku sprzed lat może tylko pomarzyć, ale przynajmniej nie jest już biedny i bez dachu nad głową.
- Zdałem sobie sprawę, że muszę zacząć wszystko od nowa i odbudować swoje życie. Teraz bardzo uważnie przyglądam się swoim finansom i nie podejmuję żadnych pochopnych decyzji. Pracuję nad kilkoma projektami. Jestem akcjonariuszem i dyrektorem wiodącej firmy ubezpieczeniowej. Pracuję także ze szkółką piłkarską i federacją. Wprawdzie daleko mi do bogactwa, które miałem wcześniej, ale mogę żyć wygodnie i moja przyszłość rysuje się dobrze - zdradza Philemon.
Masinga na razie dobrze sobie radzi, ale w RPA takich historii jest mnóstwo. Niedawno prezydent tego kraju zdradził szokujące statystyki. Około 70 procent emerytowanych piłkarzy żyje w ubóstwie. W dużej mierze spowodowane jest to faktem, że zawodnicy nie mają wykształcenia, bo w dzieciństwie postawili wszystko na futbol. To sprawia, że później nie wiedzą, jak inwestować pieniądze zarobione na boisku. Do tego często dochodzą alkohol i narkotyki. Tylko nieliczni są w stanie sobie poradzić po zakończeniu kariery piłkarskiej.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski ma nowe auto