[b]
Z Apeldoorn - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty[/b]
- Fizycznie nie jestem zbyt dobrze przygotowany, bo przez 3,5 miesiąca odpoczywałem. Dołączyłem do zespołu dopiero kilka tygodni temu. Gram teraz na 50, może 60 procent swoich możliwości. Moje nogi są wolniejsze, zbicia słabsze. Całkiem dobrze serwuję, ale nie jestem w wysokiej formie - szczerze przyznaje Grozer, który od lat jest pierwszą "strzelbą" niemieckiej reprezentacji. Dodaje, że na tegorocznych mistrzostwach Europy pełni w drużynie inną rolę niż zwykle - stara się pomóc drużynie mentalnie i wspierać młodszych graczy.
- Nigdy wcześniej nie miałem takiego turnieju, do którego nie przystępowałbym przygotowany w stu procentach pod względem fizycznym. To dla mnie nowa sytuacja. Przyjąłem takie nastawienie, że ile punktów zdobędę, to zdobędę, a moim najważniejszym zadaniem jest jednoczenie zespołu - wyjaśnia 34-letni bombardier.
W pierwszej fazie turnieju Grozer dzielił się grą z młodszym o 8 lat Simonem Hirschem. Na tym etapie Niemcy przegrali aż trzy spotkania - z Serbią 0:3, z Belgią 2:3 i niespodziewanie 1:3 z Hiszpanią. Jednak im dłużej trwa turniej, tym drużyna trenera Andrei Gianiego gra lepiej, podobnie jak sam "Dżordż".
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa Europy siatkarzy. Leon zachwycony kibicami. "Uwielbiam gdy skandują moje nazwisko!"
- Mecz z Hiszpanią był w naszym wykonaniu okropny. I to nie dlatego, że nie chcieliśmy wygrać, a dlatego, że graliśmy po prostu źle. Porozmawialiśmy potem ze sobą i doszliśmy do wniosku, że ta porażka miała jasny powód - nie byliśmy na boisku drużyną. A kiedy masz drużynę, nie potrzebujesz gwiazd, żeby wygrywać.
Zrozumieliśmy to i przeciwko Holandii było już zupełnie inaczej. Z Polską też chcemy tak zagrać - podkreśla były zawodnik Asseco Resovii Rzeszów.
Czytaj także:
ME siatkarzy: Polacy zakochani w lwie
ME siatkarzy: Gdzie oglądać mecz Polska - Niemcy? Sprawdź
- Bardzo szanuje polski zespół, mają dużo siatkarskiej jakości, ale w siatkówce wszystko może się zdarzyć. Spójrzcie choćby na nasz występ na ME przed dwoma laty. Nikt na nas nie stawiał, a zdobyliśmy srebro. Ja chcę zdobywać medale we wszystkich turniejach, w których biorę udział. Ten nie jest wyjątkiem - kontynuuje.
Grozer cieszy się, że poniedziałkowe spotkanie Polska - Niemcy będzie rozgrywane przy pełnych trybunach. Nie przeszkadza mu fakt, że 99 procent kibiców będzie wspierało Biało-Czerwonych. Zdecydowanie woli taką atmosferę, niż smutne widowiska obserwowane przez 50 fanów, jak wspomniany mecz Niemcy - Hiszpania w Antwerpii.
- Sportowcowi bardzo trudno się gra bez publiczności, to nic przyjemnego. Ok, nie każdy może mieć na swoich meczach tylu fanów, co Polacy, dla których kibice przemierzają całą Europę, ale coś takiego nie powinno mieć miejsca. Mistrzostwa Europy powinny odbywać się w miejscach, gdzie siatkówka jest popularna, a ludzie się nią interesują. Puste trybuny nie pomagają nikomu. Przy nich zawodnicy grają po prostu gorzej, a oglądanie w telewizji meczów bez kibiców jest bolesne - ocenia urodzony w Budapeszcie siatkarz.
Czołowy niemiecki zawodnik uważa też, że 24 drużyny w siatkarskich mistrzostwach Europy to za dużo. - CEV ciągle próbuje coś zmieniać, a to już jest męczące. Siatkówka nie lubi zbyt częstych zmian. 24 zespoły to za dużo, ale niedługo to już nie będzie moje zmartwienie, bo gram w mistrzostwach Europy po raz ostatni. Potężne siatkarskie nacje, które mają siłę przebicia, jak Polacy, Rosjanie czy Włosi, powinny jednak walczyć o zmniejszenie liczby drużyn biorących udział w ME. Bo jak ja napiszę list w tej sprawie, to działacze wyrzucą go do kosza - mówi.
Zwycięzca meczu 1/4 finału w Apeldoorn na kolejne spotkanie będzie musiał jechać aż do oddalonej o 1200 kilometrów Lublany. Dla Polaków byłoby to czwarte kolejne miasto, w którym będą grać, dla Niemców trzecie.
- To nie ma sensu. Każe się nam ciągle podróżować, zmieniać miejsca, w których gramy, hotele, hale. W Apeldoorn hotelowe jedzenie jest dobre, ale na przykład w Antwerpii było okropne i musieliśmy wychodzić na miasto, żeby coś zjeść. Tych zmian jest za dużo. Mądrzy organizatorzy dbają o zawodników, bo to my tworzymy widowiska i żeby dobrze grać, musimy mieć zapewniony pewien poziom komfortu. A ciągle zmienianie miejsc rozgrywania meczów to działanie przeciwko graczom - zaznacza Grozer.
Brązowy medalista mistrzostw świata z 2014 roku szykuje się do zakończenia reprezentacyjnej kariery. - Mam w kadrze jeszcze jedną, ostatnią misję - zdradza. - To wywalczenie awansu do Tokio. Marzę o tym, żeby jeszcze raz zagrać na igrzyskach olimpijskich i w styczniu na pewno zagram w turnieju kwalifikacyjnym. Jeśli się uda, po igrzyskach pożegnam się z drużyną narodową.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)