Myślę, że podobnie jest z budową zespołu siatkarskiego. Oczywiście wszystkie kluby kupują najlepszych zawodników na jakich ich stać i te bogatsze mają w swoich składach nawet po kilka gwiazd, ale to nie zawsze jest gwarancją sukcesu. Najlepszym przykładem na potwierdzenie tego o czym piszę jest choćby to, co działo się w Olsztynem w ubiegłym sezonie. Zespół, który miał w składzie kilku naprawdę wybitnych zawodników nie miał szansy zdetronizować Skry Bełchatów, bo do finału PlusLigi w ogóle nie awansował. Jeszcze gorzej wypadła Resovia, która co prawda miała ogromne problemy z kontuzjami, ale z takim składem jej kibicie mieli prawo liczyć na coś więcej niż tylko piąte miejsce.
Dlaczego tak się dzieje? Z pewnością w każdym z przypadków na pytanie jest inna odpowiedź. Czasami decyduje pech, czasami kontuzje, a czasami rywale są po prostu lepsi. Czasami jednak zapomina się, że budowanie drużyny nie jest prostą sprawą i że trzeba poświęcić tej kwestii trochę czasu. Co zrobić, żeby mieć drużynę, a nie tylko zbiór świetnych graczy?
Filozofia drużyny, wspólny cel
Jeśli chcemy, żeby nasz zespół odniósł sukces to musimy jasno ustalić, co będzie tym sukcesem i jak można go osiągnąć. Bardzo ważne, żeby wszyscy członkowie drużyny mieli poczucie, że to także ich cel, dlatego dobrze jest wszystkim dać szansę wypowiedzenia się. Czasami cel ulega zmianie w trakcie trwania sezonu, ale wtedy także warto jasno o tym powiedzieć, a być może także wyjaśnić dlaczego zmiana celu okazała się konieczna.
Bardzo dobrze poświęcić jest też trochę czasu wartością, jakie są dla danej drużyny ważne. Swego czasu głośno było o regulaminie Raula Lozano, który okazał się bardzo dobrym pomysłem, i który z pewnością można wprowadzić także w niejednym klubem. Może jednak lepiej o tym regulaminie porozmawiać niż odgórnie go narzucać. Jeśli zawodnik będzie wiedział, że on także miał swój udział w ustalaniu zasad panujących w zespole to ich przestrzeganie powinno przyjść mu znacznie łatwiej.
Jednostka
Bardzo często mówi się, że cele drużyny są ważniejsze niż cele jednostki nie oznacza to jednak, że należy ignorować potrzeby pojedynczych zawodników. Bardzo ważne jest, aby każdy znał swoją rolę w zespole i aby jego wkład w sukces klubu również był doceniany. To, że ktoś jest tylko rezerwowym nie oznacza, że nie pomaga swojej drużynie. On podobnie, jak podstawi zawodnicy także jest pełnoprawnym członkiem zespołu. Jeśli nie będzie tak traktowany, to ciężko wymagać od niego wielkiego poświęcenia, gdy będzie musiał zastąpić kolegę. A czyż sukces wielkich zespół często nie zależy właśnie od rezerwowych?
Ważne, żeby trenerzy rozmawiali z zawodnikami o tym, jaką pełnią rolę w zespole i czego się od nich oczekują, tak aby nie dochodziło do żadnych nieporozumień. Przykładowo Rafael Pascual mógł mieć pretensję, że na mistrzostwach Europy był tylko rezerwowym, ale Andrea Anastasi jasno wyjaśnił mu jego rolę i na każdym roku podkreślał jego znaczenie dla zespołu. Dzięki temu w finale turnieju słynny Hiszpan pojawił się na boisku i idealnie wypełnił swoje zadanie.
Doceniać należy więc rezerwowych, ale doceniać należy także największe gwiazdy zespołu. Tacy zawodnicy, jak choćby Mariusz Wlazły nie powinni mieć wrażenia, że są niedoceniani. Podobnie, jak niedoceniani nie powinni czuć się zawodnicy, którzy na boisku często są mniej widoczni. Przykładowo libero zazwyczaj nie zdobywa punktów, ale to nie oznacza, że jego rola na boisku jest nieistotna.
I jeszcze jedno - zawodnik kontuzjowany cały czas jest członkiem zespołu! Mimo, że nie może wykonywać wszystkim ćwiczeń, to w niektórych klubach nadal pojawia się na treningach (przynajmniej raz na jakiś czas). Dzięki temu, gdy wyzdrowieje łatwiej mu będzie wrócić do gry - będzie zaznajomiony z taktyką, czy określonymi zagraniami nad, którymi zespół pracował w czasie, gdy on zmagał się z kontuzją.
Szacunek, zaufanie
Sztab trenerski może oczekiwać, że będzie automatycznie traktowany z szacunkiem z racji pełnionej przez siebie roli, ale w praktyce zazwyczaj tak to nie wygląda. Trener musi zasłużyć sobie na szacunek zespołu swoim zachowaniem, a nie posiadaną władzą.
Ważne jest także aby członkowie zespołu wzajemnie się szanowali i mieli do siebie zaufanie. W siatkówce podobnie, jak w innych sportach czasami trzeba zaryzykować, a ciężko jest to zrobić, gdy nie czuje się wsparcia z różnych stron.
Dlatego tak bardzo współczułam Grzegorzowi Szymańskiemu przed mistrzostwami Europy w 2007 roki. Nie twierdzę, że brakowało mu zaufania ze strony kolegów - tego nie wiem, bo nie było mnie w Rosji. Ale wiem, jakie wiele było wątpliwości w stosunku do olsztyńskiego atakującego z innych stron. A słuchanie o tym, że Mariusz Wlazły jest niezastąpiony z pewnością nie pomogło Szymańskiemu zaprezentować pełni swoich umiejętności.
Tym, co pomaga w osiągnięciu wzajemnego szacunku i zaufania jest komunikacja. Czasami trener musi powiedzieć zawodnikowi coś niemiłego, ale w takiej sytuacji „owijanie w bawełnę” jest bez sensu. Lepiej nawet o przykrych rzeczach mówić wprost i otwarcie, tak, aby zawodnicy o ważnych kwestiach nie dowiadywali się z drugiej ręki.
Poza tym o czym pisałam powyżej dla budowania drużyny ważnych jest jeszcze kilka innych kwestii. Najważniejsze jednak, żeby pamiętać, że nawet mając taki skład, jakim obecnie dysponuje Skra Bełchatów można nie odnieść sukcesu. Bo kupienie wybitnych zawodników nie jest gwarancją zwycięstw, tak jak kupienie najlepszych jabłek nie gwarantuje, że szarlotka będzie udana. Pracy nad drużyną i szarlotką trzeba poświęcić trochę czasu. Atmosfera panujące w zespole i wzajemne relacje jej członków nie są kwestia, którą można zlekceważyć.
*Autorka felietonu jest psychologiem sportu