- Graliśmy lepiej, ale to spotkanie mogło się potoczyć zupełnie inaczej, gdybyśmy wygrali pierwszą partię, jednak nie mieliśmy pomysłu na to, jak ją zakończyć - ubolewał po spotkaniu trener Kubańczyków, Orlando Samuels Blackwood.
I rzeczywiście, premierowa odsłona pojedynku była najbardziej emocjonująca i wyrównana a o jej wyniku zaważyła gra na przewagi. To jednak Serbowie zachowali zimną krew, a przede wszystkim mieli w swoich szeregach rewelacyjnie spisującego się Aleksandara Atanasijevicia, który tylko w pierwszym secie zdobył 10 punktów (21 w całym meczu).
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Podobnie jak dzień wcześniej, tak i teraz zryw Kubańczyków nastąpił w trzeciej partii. Duża w tym zasługa potężnych ataków Yordana Bisseta a także doświadczenia Rolanda Cepedy - obydwaj w całym spotkaniu zanotowali po 16 oczek, jednak to nie wystarczyło na dobrze dysponowanych, a przede wszystkim zgranych, Plavich.
Gospodarze w całym starciu popełnili 33 błędy: najczęściej mylili się w polu zagrywki i w ataku. I chociaż rywale zanotowali jedynie 7 pomyłek mniej, to nie mieli problemów z zainkasowaniem kolejnego kompletu punktów. - Wiedzieliśmy, że to spotkanie będzie znacznie trudniejsze. Kubańczycy są bardziej dynamiczni, ale muszą też znacznie bardziej się starać, żeby odnieść zwycięstwo - podsumował Igor Kolaković.
Kuba - Serbia 1:3 (24:26, 22:25, 25:18, 21:25)
Kuba: Estrada, Cepeda, Quintana, Fundora, Bisset, Mesa, Gutierrez (libero) oraz Leyva, Macias, Alfonso, Fiel.
Serbia: Kovacević N., Ivović, Petković, Stanković, Atanasijević, Podrascanin, Rosić (libero) oraz Kovacević U., Starović, Brdjović, Lisinac, Petrić.