Marek Knopik: Z jakimi nadziejami przyjeżdżaliście do Jastrzębia?
Piotr Makowski: Jechaliśmy z nadzieją wywalczenia sobie awansu do półfinału PlusLigi. Z różnych powodów nie było to łatwe do realizacji. Byłoby ciężko w pełni zdrowia, bo Jastrzębski Węgiel grał w tej fazie sezonu bardzo dobrze, a nas dodatkowo dopadła grypa żołądkowa. Od niedzieli miało problem czterech zawodników. W dniu czwartej potyczki z jastrzębianami los poprzedników podzielili kolejni dwaj siatkarze. Staraliśmy sobie poradzić z tym problemem, na ile było to możliwe. Uznajemy jednak wyższość rywala. Mieliśmy swoje szanse, szczególnie w pierwszym spotkaniu w Jastrzębiu. Niestety, problemy pozasportowe spowodowały, że w końcówce rywalizacji z Jastrzębskim Węglem prezentowaliśmy się już nie najlepiej.
Po pierwszym meczu w Jastrzębiu rozmawiałem z Andrzejem Wroną. Mówił, że był pierwszym, którego dopadły dolegliwości. Z tego też względu nie zagrał całego meczu, przegranego przez was 2:3.
- Andrzej pomógł drużynie na tyle, na ile tylko potrafił. Nie mógł być w tym stanie zawodnikiem, który blokuje rywala na przykład 7 razy w meczu, co robić potrafi. Nie mam zresztą pretensji do żadnego siatkarza swojej drużyny. Wręcz przeciwnie, chciałbym im wszystkim bardzo podziękować. Pokazaliśmy, że warto próbować walczyć z najlepszymi. Troszeczkę nam brakuje, choć nie wiem co by było, gdybyśmy byli w pełni zdrowia. Oczywiście każdy ma swoje problemy. Jastrzębian kontuzje spotkały nieco wcześniej, nas problemy zdrowotne właśnie teraz. Trudno, takie jest życie.
Przyjechaliście z nadziejami na awans, a z jakimi odczuciami wyjeżdżacie ze Śląska?
- Z bardzo mieszanymi. Plan minimum mieliśmy, by wygrać jedno spotkanie i wrócić na decydujący pojedynek do Bydgoszczy. W środę byliśmy bardzo blisko wygranej. Nie chciałbym się już wypowiadać na temat sędziowania w tym meczu. Nie twierdzę również, że główny arbiter zrobił to świadomie. Uważam jednak, że pomylił się w końcówce czwartego seta, kiedy odgwizdał nam pierwszą bronioną piłkę jako podwójną. Mogliśmy wygrać tego seta i cały mecz 3:1. Zapewnilibyśmy sobie już wtedy powrót rywalizacji do Bydgoszczy. To już jednak historia.
Zagraliście rewelacyjnie w fazie zasadniczej obecnego sezonu. Jakie apetyty wzbudził ten fakt w zespole z Bydgoszczy?
- Naszym celem na tegoroczne rozgrywki jest zajęcie miejsca w pierwszej szóstce. To jest nasz plan minimum. Każdy inny wynik będzie uznany za porażkę. O to miejsce będą rywalizowały równorzędne zespoły. Nas cieszy to, że potrafiliśmy się postawić Jastrzębskiemu Węglowi. Niedosyt pozostał, bo powinniśmy przy prowadzeniu 2:0 w drugim meczu w Bydgoszczy i pierwszym pojedynku w Jastrzębiu postawić "kropkę nad i".
Można się teraz zastanowić, czy kluczem do sukcesu nie było to drugie spotkanie w Bydgoszczy. Graliście przed własną publicznością?
- Być może. W mojej opinii, byliśmy jednak bliżej wygranej w pierwszej potyczce w Jastrzębiu. W Bydgoszczy trzy partie drugiego meczu zostały przegrane wyraźnie. W Jastrzębiu, w trzecim spotkaniu tej batalii, zabrakło nam bardzo niewiele.
Siatkarsko byliście równorzędnym rywalem dla podopiecznych Lorenzo Bernardiego. Co zatem zdecydowało o waszej porażce. Większe doświadczenie, a co za tym idzie, boiskowe cwaniactwo rywali?
- Mnie bardzo cieszy postawa Dawida Konarskiego, czy Andrzeja Wrony. To może nie są już siatkarze bardzo młodzi, ale na pewno należą do młodego pokolenia. Istotną sprawą dla dalszego rozwoju jest gra w podstawowym składzie, co ma miejsce w przypadku na przykład Dawida. Oczywiście różnica pomiędzy nim a Michałem Łasko jest bardzo widoczna. Łasko zdobył w tych potyczkach z nami chyba trzy nagrody MVP. Jest niesłychanie ważnym ogniwem Jastrzębskiego Węgla. Bierze na siebie odpowiedzialność w najtrudniejszych momentach. Mam nadzieję, że w naszym zespole taką właśnie rolę będzie w przyszłości spełniał Dawid. Nasz atakujący cały czas idzie do przodu. Przeszedł kontuzję. Zmagał się z grypą jelitową, a i tak był w stanie pokazać się z bardzo dobrej strony.
W waszym zespole rolę lidera spełnia w tej chwili chyba Stephane Antiga?
- Na ten temat nie ma nawet co dyskutować. Stephane nie musiał w tym ostatnim, niestety, pojedynku nawet wystąpić. Pomimo dolegliwości, zdecydował się walczyć i dał z siebie wszystko, co tylko umiał. On zresztą podchodzi równie profesjonalnie do każdego normalnego treningu. Jest wzorem dla pozostałych siatkarzy i ogromną pomocą dla sztabu szkoleniowego.
Cel na pozostałą część sezonu, to piąte miejsce i awans do europejskich pucharów?
- Bardzo chcielibyśmy zająć piąte miejsce. To jest sport i różnie może być. Byłoby jednak dobrze wywalczyć sobie prawo gry w europejskich pucharach. Wierzę, że się pozbieramy i będzie dobrze.