Środowa pierwsza odsłona finału Pucharu CEV we włoskim Treviso zaczęła się zdecydowanie po myśli gospodarzy, którzy wygrali pierwszego seta 25:17. Kędzierzynianie zdołali zwyciężyć w drugiej partii, ale w kolejnej odsłonie na boisku znowu dominowali siatkarze Sisley. W czwartej odsłonie karta się odwróciła i ZAKSA wróciła do gry. Taka zmiana w grze polskiego zespołu zaskoczyła gospodarzy, którzy do końca spotkania nie byli już w stanie zatrzymać rozpędzonych kędzierzynian. - Sisley Treviso zaczęło bardzo mocno to spotkanie, my próbowaliśmy grać takim samym jak oni w pierwszym secie. Chcieliśmy zrobić wszystko od razu i to nie tędy była droga. Drugi, czwarty i piąty set pokazał, że trzeba wolniej, spokojniej i prościej. W trzecim secie to była masakra, kiedy oddaliśmy im trzynaście punktów - ocenił po meczu trener ZAKSY, Krzysztof Stelmach.
Kędzierzynianie w pomeczowych wypowiedziach zwracali też uwagę na różne style gry obu zespołów. - Najtrudniej nam było dziś znaleźć swój rytm. Rywale grają inną siatkówkę niż w naszej lidze i trzeba było przystosować się do tego. Na początku nam to nie wychodziło, ale zachowaliśmy cierpliwość i to się opłaciło - stwierdził Paweł Zagumny.
Siatkarzy ZAKSY od tryumfu w Pucharze CEV dzieli tylko sobotnie spotkanie w Kędzierzynie. Bilety na ten mecz zostały sprzedane jeszcze przed meczem w Treviso. Przypomnijmy, że te rozgrywki zastąpiły w 2007 roku Puchar Top Teams i jeszcze ani razu polski zespół nie stanął na podium. - Jest to ważne wydarzenie dla polskiej i kędzierzyńskiej siatkówki. Mamy nadzieję, że będzie to zwycięskie spotkanie. Wiemy, że jest to rywal, którego można pokonać i z taką motywacją wyjdziemy na spotkanie w Kędzierzynie - zapowiada Jakub Jarosz.
Decydujące spotkanie finału Pucharu CEV odbędzie się w najbliższą sobotę o godzinie 16. Na relację na żywo już teraz zaprasza portal SportoweFakty.pl.