Konrad Piechocki: To nie klęska, tylko rozczarowanie

- Kiedyś ten medal się doceni, bo teraz mam wrażenie, że wielu uważa go za klęskę. Naszym zdaniem to najwyżej rozczarowanie, bo liczyliśmy na więcej - pisze na swoim blogu prezes Skry Bełchatów, Konrad Piechocki. Jednocześnie Piechocki podkreśla, że chyba nie ma w Polsce drugiego siatkarskiego klubu, który od wielu już lat nie schodzi poniżej określonego poziomu.

Jak podkreśla Konrad Piechocki, brązowy medal z 2010 r. jest zupełnie inny niż ten sprzed dwóch lat. Wtedy Skra przegrała w półfinale z Zenitem Kazań po pięciosetowym pojedynku, a w meczu o 3. miejsce pokonała uznanego Sisleya Treviso. - Wszyscy docenili to bardziej niż teraz zwycięstwo nad Bledem. Niby jest to zrozumiałe, ale przecież Bled jakoś do tego Final Four wszedł. Może był najmniej doceniany, ale przecież wywalczył sobie miejsce w czwórce. A skoro my pokonaliśmy Słoweńców, to znaczy że zasłużyliśmy na medal. Takie jest moje zdanie. I kiedyś ten medal się doceni, bo teraz mam wrażenie, że wielu uważa go za klęskę. Naszym zdaniem to najwyżej rozczarowanie, bo liczyliśmy na więcej - podkreśla prezes.

Piechocki podkreśla, że po 3. miejscu do nikogo nie można mieć pretensji, bo to Skra sama narzuciła sobie presję gry w ścisłym finale. Jednocześnie prezes mistrzów Polski zaznacza dorobek Skry w ciągu ostatnich pięciu edycji Ligi Mistrzów. Za każdym razem Skra wychodziła z fazy grupowej, a już w debiutanckim sezonie awansowała do ćwierćfinału. Mistrzowie Polski dwa razy grali w Final Four (ale w obu przypadkach byli organizatorami turnieju finałowego - przyp.red.), a tylko raz w pięcioletniej historii gry w LM odpadli w 1/8 finału (przegrywając gorszym bilansem małych punktów z zespołem z Majorki). - Czy jest w Polsce jakiś klubowy zespół, który tyle osiągnął, który od tylu lat nie schodzi w Europie poniżej określonego poziomu? - pyta Piechocki.

Zdaniem prezesa Skry tego sezonu absolutnie nie można uznać za stracony. - Przecież zajęliśmy drugie miejsce w Katarze, pokonaliśmy tam mistrza Brazylii i mistrza Rosji! - podkreśla Piechocki zaznaczając, że już samo zaproszenie na Klubowe MŚ było docenieniem potencjału Skry. - Tak, jak naturalne jest przyznanie nam dwa razy w ciągu trzech lat organizacji Final Four. Słabeuszowi by tego turnieju nie dali, zdecydowała więc nasza marka w Europie i oczywiście polscy kibice - pisze Piechocki w swoim blogu.

Źródło artykułu: