Amerykanki nie musiały długo czekać na finałowego rywala

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Teresa Suarez / Na zdjęciu: reprezentacja Włoch
PAP/EPA / Teresa Suarez / Na zdjęciu: reprezentacja Włoch
zdjęcie autora artykułu

Rywalizacja Turczynek z Włoszkami zwiastowała olbrzymie emocje. Skończyło się wielkim rozczarowaniem, bowiem kolejne finalistki igrzysk olimpijskich poznaliśmy po zaledwie trzech setach. Przeciwniczkami Amerykanek w walce o złoto będą Włoszki.

Siatkarki reprezentacji USA zapewniły sobie awans do finału igrzysk olimpijskich po kapitalnym starciu z Brazylią. Tie-break w pierwszym meczu zaostrzył apetyty kibiców przed europejską konfrontacją. Tym bardziej że naprzeciwko siebie stanęły dwie genialne siatkarki - Paola Egonu i Melissa Vargas.

Początek meczu był bardzo wyrównany, obie rozgrywające od początku postanowiły rozgrzać swoje liderki, posyłając do nich większość piłek. Efekt był mniej więcej remisowy, jednak to Turczynki jako pierwsze zaczęły budować przewagę, wykorzystując agresywną zagrywkę (10:7). Azzure odpowiedziały błyskawicznie, wsparcie ze strony Miriam Sylli pozwoliło zniwelować dystans (14:14).

W drugiej połowie pierwszej partii inicjatywa przeniosła się na stronę podopiecznych Julio Velasco. To wytrąciło z równowagi zespół znad Bosforu. Po błędzie w ataku Melisy Vargas, Turczynki, które przez długi czas wizualnie prezentowały się lepiej od rywalek, przegrywały już czterema punktami (16:20). Mistrzyniom Europy zdecydowanie brakowało skuteczności Ebrar Karakurt. Eda Erdem Dundar w ataku robiła co mogła, ale to było za mało, żeby wygrać seta.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanęła w obronie polskich siatkarek. "Trudno było oczekiwać"

Druga odsłona przez długi czas toczyła się cios za cios. W tureckiej ekipie zdecydowanie bardziej widoczna niż wcześniej była Ebrar Karakurt, jednak to na barkach Melisy Vargas spoczywał ciężar zdobywania punktów. Mistrzynie Europy nie były jednak w stanie przejąć kontroli nad meczem. Włoszki grały efektownie i skutecznie, dużo dobrego wniosła aktywna na środku siatki Anna Danesi (13:13).

Turczynki przewagę zbudowały na krótko, po bloku na Sarze Fahr było 15:13. Riposta Azzurich była błyskawiczna. W końcówce Jekaterina Antropowa rozstrzelała przeciwniczki zagrywką i na tablicy wyników pojawiła się czteropunktowa różnica (19:23). W tym momencie gra zawodniczek znad Bosforu kompletnie się posypała. Atakującej Włoszek nie pozostało nic innego tylko dokończyć dzieła, wieńcząc wygraną w drugiej partii asem serwisowym.

Turczynki musiały postawić wszystko na jedną kartę, chcąc pozostać w grze. Po skutecznym ataku Edy Erdem prowadziły trzema punktami (6:3). Przewagę udało się utrzymać przez dłuższy czas, w dużej mierze za sprawą dobrej zmiany, którą dała Derya Cebecioglu. Julio Velasco nie mógł spokojnie patrzeć na grę swoich zawodniczek, w pierwszej części seta wykorzystał obie przerwy na żądanie (12:9).

Derya Cebecioglu odsunęła w cień Melisę Vargas, biorąc na swoje barki odpowiedzialność za wynik. Przez dłuższy czas przynosiło to efekt, utrzymywała się bowiem dwupunktowa przewaga Turczynek. W końcówce jednak, w grze zawodniczek Daniele Santarelliego coś się zacięło. Ratować mecz próbowała Melisa Vargas, ale została zatrzymana blokiem przez Sarę Fahr. Chwilę później kontrę wykończyła Miriam Sylla, pieczętując awans Włoszek do olimpijskiego finału.

Turcja - Włochy 0:3 (22:25, 19:25, 22:25)

Turcja: Vargass, Baladin, Sahin, Erdem, Gunes, Karakurt, Orge (libero)

Włochy: Orro, Bosetti, Danesi, Sylla, Egonu, Fahr, De Gennaro (libero)

Czytaj także: Długo czekał z wpisem po meczu Polska - USA

Źródło artykułu: WP SportoweFakty