[b]
WP SportoweFakty: Wygraną z Mieszkowem Brześć zapewniliście sobie drugie miejsce w grupie Ligi Mistrzów. To osiągnięcie celu, który zakładaliście przed startem sezonu?
[/b]
Tomasz Strząbała: Tak. To duży sukces zwłaszcza, że trwa sezon po igrzyskach olimpijskich, a jak wiadomo wielu zawodników naszego klubu grało w Rio. Co tu dużo kryć - wciąż widać, że odczuwają skutki poprzedniego ciężkiego roku oraz sierpniowych igrzysk. Choć trzeba powiedzieć, że pierwsze miejsce byłoby dla nas lepsze, bo to zapewnia dwa mecze mniej i automatyczny awans do ćwierćfinału.
Choć końcowy rezultat tegorocznej grupowej rywalizacji jest dla was jak najbardziej pozytywny, wasza gra nie powalała na kolana. Powód?
- Sami stworzyliśmy na sobie ostatnio presję, zwłaszcza po meczach wyjazdowych. W Celje dominowaliśmy przez 59 minut spotkania, w Kristianstad też nie graliśmy złego meczu, ale bramkarz rywali wybronił im mecz, raz za razem wygrywając pojedynki jeden na jeden w czystych sytuacjach. Simić pokazał, że w piłce ręcznej bramkarz to najważniejsza pozycja i że golkiper sam może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny. Mimo że wypracowywaliśmy wiele okazji, nie byliśmy w stanie ich wykorzystywać. To była nasza słabość.
Tałant Dujszebajew mówił ostatnio, że brakuje wam właśnie instynktu zabójcy. W sztabie szkoleniowym nie było żadnego niepokoju związanego z negatywnymi wynikami?
- Tak jak mówię: sami zawodnicy i my, trenerzy, nałożyliśmy na siebie tę presję, a jak już się wytworzy taką sytuację, to gra się naprawdę trudno. Widać to było na przykładzie meczu z Mieszkowem Brześć, kiedy rywale grali bez obciążeń, na względnym luzie, a my z presją wyniku z tyłu głowy. W efekcie Białorusini wypracowali sobie kilka bramek przewagi, ale najistotniejsze, że potrafiliśmy się podnieść.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze
Za nieco ponad tydzień pierwszy mecz z Montpellier. Pamiętamy wasze zacięte spotkania przed rokiem czy dwoma.
- Tak, to zespół, z którym ostatnio mierzymy się dość regularnie. Zawsze wygrywaliśmy u nich, we Francji. W Hali Legionów zdarzało nam się jednak przegrać. Mają w składzie znakomitych zawodników, wielkie indywidualności - to będzie dla nas bardzo trudny mecz. Jestem pewien, że dla kibiców będzie to nie lada gratka, a dla nas prawdziwy sprawdzian.
Czyli jest się czego obawiać?
- Zdecydowanie tak. W tym zespole występuje wielu reprezentantów Francji, a to już znakomita rekomendacja. To miejsce, gdzie zawodnicy dojrzewają i stają się wielkimi graczami. Jak ich bramkarz - Vincent Gerard - na styczniowych mistrzostwach był pierwszym golkiperem kadry, nie Omeyer. Gerard był w super formie i rozegrał turniej na niesamowitym poziomie. Po sezonie do Barcelony przeniesie się natomiast Ludovic Fabregas - świetny obrońca i kołowy. Na skrzydle jest Guigou, który o piłce ręcznej wie chyba wszystko. Tej drużyny nie trzeba przedstawiać. Wiemy, że czeka nas ciężki bój.
Wybiegając trochę w przyszłość: potem czeka was ewentualne spotkanie z Veszprem. Któryś z finalistów ubiegłorocznej Ligi Mistrzów nie dotrwa do Kolonii.
- Wiemy, że Veszprem ma plany wielkiej przebudowy. Będzie zmiana trenera, także prawie całego składu. Dla wielu będzie to ostatnia szansa, by osiągnąć coś bardzo dużego w Lidze Mistrzów. Jeżeli dojdzie do tego spotkania, będą bardzo zmotywowani i może być naprawdę trudno.
Ostatnio więcej niż zwykle musieliście napracować się także w lidze. Z Zagłębiem czy z Górnikiem męczyliście się do ostatnich minut.
- Denerwują mnie takie wypowiedzi np. trenera Skutnika, który mówi, że sędziowie nam nie muszą pomagać. To jest głupota. Jeżeli trener ma klasę, to nie mówi takich rzeczy. Trzeba zrozumieć, że nasze nastawienie w meczach ligowych, które rozgrywane są w środku tygodnia, po trudnych starciach w weekend, jest inne niż w Lidze Mistrzów. Przepraszamy, ale to są nasze dominujące rozgrywki. Musimy tak gospodarować siłami, by przy jednoczesnym skupianiu się na Lidze Mistrzów, w polskiej lidze też jednak odnosić zwycięstwa. Na szczęście jak dotąd nam się to udaje.
Zobaczmy, co dzieje się w Płocku. Po wymagającym spotkaniu w Paryżu Nafciarze łatwo przegrali z Piotrkowianinem i potem z Barceloną. Łączenie dwóch rozgrywek to naprawdę niełatwe zadanie. Zwłaszcza w kwestii koncentracji. Górnikowi, który jest bardzo dobrym zespołem, po prostu łatwiej jest się przygotować i postawić w tym jednym meczu w tygodniu. To zespół, który wówczas jest groźny dla każdego. My jesteśmy w trochę innej sytuacji. Niektórzy powinni po prostu mniej gadać.
Rozmawiał Maciej Szarek