W sobotę Azoty Puławy były bardzo blisko sprawienia niespodzianki w starciu z Vive Targi Kielce i doprowadzenia do czwartego pojedynku. Szczypiorniści Marcina Kurowskiego wyszli na to spotkanie niezwykle zmotywowani, ponieważ chcieli się zrewanżować za wysokie porażki w Kielcach. Mimo braków kadrowych zrehabilitowali się w 100 proc. i stawili silny opór słabo dysponowanym tego dnia mistrzom Polski. Dzięki temu kibice zgromadzeni w puławskiej hali uwierzyli, że wszystko jest możliwe.
- Niewiele brakowało, trochę więcej szczęścia, zimnej głowy i mecz mógł się ułożyć po naszej myśli. W zasadzie to dużo układało się po naszej myśli, ale praca sędziów pozostawiała wiele do życzenia. Było naprawdę blisko, żeby wygrać ten mecz, jednak w końcówce zgubiliśmy kilka piłek. Dzisiaj graliśmy swoje i nawet zawodnicy, którzy zazwyczaj siedzą na ławce pokazali, że warto na nich stawiać. Powalczyliśmy i pokazaliśmy charakter – ocenił Maciej Stęczniewski.
- Chyba nas zlekceważyli, ponieważ u siebie wysoko wygrali i tutaj byli zdekoncentrowani. My natomiast byliśmy nastawieni na walkę. Gdyby nie nasze problemy kadrowe, to myślę, że mogło być troszkę lepiej. Postawiliśmy trudne warunki w obronie, natomiast Vive przestrzeliło wiele rzutów - stwierdził Mateusz Kus.
Z tezą o zlekceważeniu przeciwnika nie zgadza się rozgrywający Vive Tomasz Rosiński. - Nie zlekceważyliśmy rywala, ale na pewno potrzeba jeszcze większej koncentracji. Na początku prowadziliśmy, ale później straciliśmy przewagę i do końca mecz był bardzo zacięty.
Na pocieszenie Azotom została walka o brązowy medal z MMTS-em Kwidzyn. - Trafiło na Kwidzyn. To jest walka o brąz i trzeba walczyć z każdym. W tym sezonie pokonaliśmy ich już kilka razy w lidze i Pucharze Polski, zarówno na wyjeździe, jak i u siebie. Trzeba mieć nadzieję, że to my będziemy triumfować - dodaje Kus.
- Jeśli tak zaprezentujemy się w meczach o brązowy medal, to możemy go zdobyć. Będziemy ciężko trenować, aby zrealizować ten cel - zakończył Stęczniewski.