Dariusz Tuzimek: Dwa światy [OPINIA]

PAP / ALEXANDER HASSENSTEIN / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
PAP / ALEXANDER HASSENSTEIN / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Pobicie rekordu Muellera rozbudziło wyobraźnię. Niektórzy widzą, jak Lewandowski prowadzi reprezentację do medalu w mistrzostwach Europy. Racjonalne to nie jest, ale piłka to nie matematyka.

Nie zaryzykuję wiele, jeśli postawię tezę, że łatwiej było pobić legendarny i - jak się wydawało - nieosiągalny rekord Gerda Muellera (41 goli w sezonie Bundesligi), niż zrobić sukces z kadrą na Euro 2020. Dopiero przy takim wyzwaniu prawdziwego znaczenia nabrałoby hasło: niemożliwe nie istnieje. Kadra i Bayern to dwa światy.

Robert jest piłkarzem wybitnym - mówiliśmy to o nim tysiące razy. W Polsce wiedzą o tym nawet dzieci. Ale reprezentacja kraju to nie jest wóz drabiniasty, który może pociągnąć w pojedynkę jeden koń, nawet jak jest wystarczająco silny. Doświadczenia z ostatnich wielkich turniejów podpowiadają, że powinniśmy powściągnąć apetyty i nie pompować balonika nadziei.

Na Euro 2012 Lewandowski nie był piłkarzem, który potrafił zmienić oblicze drużyny Franciszka Smudy. Na Euro 2016 kadrze Adama Nawałki poszło nieźle, ale mogło pójść jeszcze lepiej. Marzenia o finale były na wyciągnięcie ręki. Jednak Robert, choć grał poprawnie, momentami nawet dobrze, to jednak nie wybitnie. Szukał formy, którą stracił przez kontuzję odniesioną kilka tygodni wcześniej w jednym z meczów Bayernu. Lewandowski w swojej najwyższej dyspozycji mógł zrobić różnicę na wagę medalu mistrzostw Europy. Niedosyt pozostał.

ZOBACZ WIDEO: Paulo Sousa nie przywiązuje się do nazwisk. "Szybko przekonamy się, czy ma rację"

Mundial 2018 w Rosji był w wykonaniu reprezentacji Polski nieporozumieniem. Biało-Czerwoni rozczarowali, Robert też. Dało się wyczuć, że od drużyny oddziela go niewidzialna szklana ściana.

Czy zatem mamy prawo tym razem liczyć na więcej? Racjonalnie nie, ale piłka to nie matematyka, nie jest w pełni racjonalna. Obaw i niepokojów jest sporo. Na zaczynające się właśnie zgrupowanie do Opalenicy nie przyjadą kontuzjowani Krzysztof Piątek, Arkadiusz Reca czy Krystian Bielik. Nie pojawi się też trzech piłkarzy, których warto było zabrać na ten turniej, ale nie znaleźli uznania w oczach Paulo Sousy.

Niepowołanie na mistrzostwa Europy Kamila Grosickiego jest błędem. Wierzę, że jeszcze do naprawienia. Wbrew pozorom reprezentacja Polski to nie jest zbiór najlepszych piłkarzy kraju. To jest zespół ludzi, to jest drużyna. Zestaw pasujących do siebie charakterów. I Grosicki do tej ekipy pasował. Oczywiście wszyscy wiemy, że "Grosik" ma swoje za uszami, a w ostatnich miesiącach prawie w ogóle nie grał. Ale nie tylko ja mam przekonanie, że to chłopak, który swoją obecnością więcej mógł dać reprezentacji, niż jej zabrać.

Polacy lubią tego urwisa Grosickiego. Wiadomo było, że on może co najwyżej wchodzić na końcówki spotkań, by ułańską szarżą ratować zespół w trudnej sytuacji. I my wszyscy wiemy, że Kamila na to stać. Sousa nie jest stąd i może dlatego nie wie. No to ktoś mu to powinien wytłumaczyć. Może piłkarze na zgrupowaniu, może prezes związku?

Nie wiem, jak Zbigniew Boniek wyjaśnił Grosickiemu brak powołania, bo są - tak się przynajmniej wydawało - w dobrych i bezpośrednich stosunkach. A chyba prezes PZPN nie zamierza bronić tezy, że o tym, kto jest powołany, a kto nie, dowiedział się dopiero z konferencji prasowej selekcjonera.

Nie ma też w kadrze Sebastiana Szymańskiego, który cieszył się względami związku, gdy był potrzebny do zrobienia sukcesu w młodzieżówce. Trzymano go w U-21 trochę na siłę, bo już wtedy zasługiwał, by trenować w lepszym towarzystwie: Lewandowskiego, Szczęsnego, Piszczka, Krychowiaka, Błaszczykowskiego itd. Chłopak powinien chodzić do "liceum", a cofnięto go do "podstawówki".

W marcu Sousa wystawił Szymańskiego na wahadle i stwierdził, że on się na wahadło nie nadaje. A później okazało się, że Szymański w ogóle się nie nadaje, żeby go zabrać na Euro. To jednak jakieś nieporozumienie. Z równym powodzeniem na wahadle można było sprawdzać Glika. Też by się nie nadawał.

I znów mam poczucie, że ktoś powinien portugalskiemu trenerowi więcej o polskich piłkarzach opowiedzieć. Także o Sebastianie Walukiewiczu, który co prawda miał beznadziejne ostatnie miesiące w klubie, ale przed nim całe lata gry w reprezentacji. Warto było w tą przyszłość tu i teraz zainwestować. Doświadczenia z takiego turnieju byłyby bezcenne. A - tego nie wiem - może Sousa ma na swoją przyszłość jakieś inne plany?

Na szczęście, tak jak wspomniałem, futbol nie jest w pełni racjonalny. A w tym zakresie, w którym jest, to my mamy jeden mocny argument: w reprezentacji Polski gra najlepszy napastnik świata. I tego się póki co trzymajmy.

Dariusz Tuzimek

Źródło artykułu: